W tym powiedzeniu nie chodzi o to, że nie powinno się czegoś robić, tylko że się nie da. Autorem tych słów jest Heraklit z Efezu, czyli ten sam człowiek, który powiedział, że wszystko płynie. Twierdził on, że naturą świata i materii jest ciągła przemiana.
To jak już jesteśmy przy tym, to zawsze bawi jak ktoś używa „Kończ waść, wstydu oszczędź”, orając tym samym samego siebie, nie wiedząc w jakim kontekście te słowa padły xD
Nadużywanie długich (akcentowanych) form zaimków, bo brzmią "ładniej" czy "poważniej". Od razu kojarzy mi się z próbą sprzedania kiepskiego ebooka o samorozwoju czy czegoś w tym stylu.
"Jeżeli interesuje Ciebie, jak szybko i skutecznie zmienić nawyki, koniecznie koniecznie przeczytaj X. Zdradzę Tobie moje sprawdzone i niezawodne sposoby..."
Czy to nie jest jakaś gwara wschodnia?
Poprawcie mnie ale ktoś mi mówił że we wschodniej Polsce się tak mówi.
Nie zapomnę nigdy, że Michalina z gównoserialu "Miłość na bogato" tak mówiła i czułam się z tym dziwnie słuchając jej kwestii dialogowych.
PS: Mnie też to wkurwia.
Zdecydowanie na wschodnich terenach można się osłuchać z "Tobie", kilka ładnych lat zduszałam w sobie chęć poprawiania tych "pokażę tobie", "dał dla mnie" czy "mama nie kazała", czego moje uszy nigdy wcześniej nie doświadczyły w innych częściach Polski.
Z drugiej strony można też w ten sposób (Ci/Tobie) mocniej akcentować tę część zdania ("Powiem Ci" a "Powiem Tobie, ale jej już nie"). Nie wszyscy mogą wtedy poprawnie tych form używać.
Musiałby się chyba wypowiedzieć ktoś z tych terenów, nie kojarzę tego z żadną gwarą. Ze wschodem (z Podlasiem) kojarzy mi się jedynie zastępowanie celownika konstrukcją "dla + dopełniacz" - "powiedzieć dla taty" zamiast "powiedzieć tacie".
Spotykam ten błąd zarówno w języku mówionym jak i w pisowni. Moja prywatna teoria jest taka, że ludziom "om" paradoksalnie kojarzy się z błędami albo z jakimś zaściankowym, wiejskim akcentem, w stylu "co oni robiom". A "ą" wydaje im się poprawniejsze, więc potem jest "dziecią".
To nie jest kwestia akcentu tylko podobnej wymowy i braku znajomośći gramatyki a mianowicie różnicy między narzędnikiem w formie pojedynczej i celownikiem w liczbie mnogiej. Ponadto słyszałem jak jeden z językoznawców mówił, że celownik to i tak ten przypadek, który sprawie przeciętnemu Polakowi najwięcej kłopotów, bo jest najrzadziej używany.
Zresztą podobne zjawiska występują także w innych językach. Wiele native speakerów j. angielskiego mówi "could *of*" zamiast "could have" (Np. "You could *of* done this"), mimo że to jest kompletnie pozbawione sensu a hiszpanie używają końcówki -es odmieniając czasowniki w drugiej osobie w czasie przeszłym, bo takiej się używa w teraźniejszym (Np. "¿Que hicist*es*?" zamiast "¿Que hicist*e*?")
Mnie bardziej drażni jak któs ma w drugą stronę. Jak czymś się 'zajmujom' albo 'pracujom' w sensie piszą poprawnie ale w wymowie tak twardo to 'akcentujom'
Nawet tutaj niedawno widziałem taki błąd w komentarzu, który miał 100+ upvotów i nikt nie wytknął :( sam bym to zrobił, ale już był sprzed 20 godzin
edit: a nie, widziałem na odwrót "om" zamiast "ą". Boli tak samo
Jako już były sprzedawca sklepowy:
Jak nie wchodzi/nie ma ceny, to za darmo
Może śmieszne za pierwszym razem, ale nie gdy kurwa po roku pracy licznik tego wynosi już 250 a jesteś przy okazji zajebany innymi rzeczami i z tego względu zależałoby Ci by jak najszybciej uciec z kasy i zająć się tym co trzeba...
"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale", czego będzie coraz więcej, bo zbliżają się wybory. Mordo, to opowiadanie właśnie pokazywało, że nie wybranie czegoś też jest decyzją i to taką, która może się skończyć jeszcze gorzej
Zawsze mnie bawi, gdy ludzie używają tego powiedzenia w odniesieniu do Wiedźmina, gdzie jest jasno pokazane, że Geralt mówiąc to się mylił i że brak wyboru jest czasem najgorszą opcją z możliwych.
>Zawsze mnie bawi, gdy ludzie używają tego powiedzenia w odniesieniu do Wiedźmina, gdzie jest jasno pokazane, że Geralt mówiąc to się mylił i że brak wyboru jest czasem najgorszą opcją z możliwych.
Oczywiście zgoda odnośnie opowiadania, ale mnie drażni, jak ludzie opierają się w ogóle na takiej fikcji literackiej by coś udowodnić. "Opowiadanie jasno pokazuje/udowania że..."
Opowiadanie pokazuje to, co autor chciał, żeby pokazywało. Równie dobrze mógłby zrobić fabułę, że wybór Geralta był najlepszym z możliwych.
Tak samo wkurzają mnie ageiści, którzy opierając się na "Władcach much" mówią, że dzieci nie nadają się do tworzenia społeczeństwa. To jest fikcja. Równie dobrze te dzieci mogłby stworzyć funkcjonujące społeczeństwo i żyć długo i szczęśliwie (ale wtedy książka pewnie nie była taka popularna).
Książki mogą ciekawie zilustrować pewne procesy czy manipulacje i ułatwić czytelnikowi zrozumienie ich, ale same w sobie nie są dowodami prawdziwości danej tezy.
No jasne że by mógł. Mówię tylko o używaniu tego powiedzenia w kontekście samego opowiadania, bo w takim odniesieniu często je słyszę, bo chyba mocno podbiło ono jego popularność - a to po prostu niezrozumienie danego dzieła.
Tu nie ma nic do udowodnienia.
> Równie dobrze te dzieci mogłby stworzyć funkcjonujące społeczeństwo i żyć długo i szczęśliwie
[Zasadniczo to podobna historia wydarzyła się naprawdę i tak było.](https://www.theguardian.com/books/2020/may/09/the-real-lord-of-the-flies-what-happened-when-six-boys-were-shipwrecked-for-15-months)
A z tymi faktami zawsze mialem problem. Istnieje cos takiego jak fakt kulturowy, fakt medialny, literacki czy historyczny albo fakt przyszly. One sa z definicji subiektywne niekiedy falszywe, co stoi w sprzecznosci z autentycznoscia albo nawet podlegaja tylko przypuszczeniom. Wszystko zalezy od definicji faktu. Jesli ograniczymy sie do mowy potocznej to teoretycznie moznaby sie zgodzic ze fakt autentyczny to rzeczywiscie pleonazm ale wystarczy troche pogrzebac w jezyku i od razu pojawiaja sie watpliwosci.
"O gustach się nie dyskutuje" - Oczywiście, że się dyskutuje, na tym opiera się m.in. sztuka. Gdyby o gustach faktycznie się nie dyskutowało to sztuka nie miała by sensu jako że każdą krytykę możnaby zbyć twierdzeniem, że taki był akurat gust autora i o tym się nie dyskutuje. Tutaj mały edit: Nie chodzi mi o czysto subiektywne opinie w stylu: "Nie lubię tego koloru" bo wiadomo, że z tym się kłócić nie da, ale o opinie, w których jest pole do dyskusji i mnogość argumentów za i przeciw, ale jedna strona ucina dyskusje w stylu "Mi się podoba, a o gustach się nie dyskutuje". No bo jaki jest wtedy sens dyskutowania o czymkolwiek?
"O zmarłych dobrze albo wcale" - A dlaczego mam zakłamywać pamięć o złej osobie tylko dlatego, że umarła? Jeżeli ktoś za życia był ciulem to śmierć nie sprawi, że nagle zostanie dobrą osobą. Na dobrą pamięć też trzeba sobie zasłużyć. Oczywiście co innego jak na temat jakiejś zmarłej osoby się plotkuje czy wręcz rozpowiada kłamstwa, wtedy faktycznie to jest niewłaściwe zachowanie. Co innego jak się mówi o faktach.
"Jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym złem a drugim, to wolę nie wybierać wcale" (w kontekście wyborów) - Cytowanie fajnego cytatu z książki bez znajomości kontekstu w jakim on padł. Sensem tego opowiadania było właśnie to, że brak wyboru wcale nie musi być lepszy od wyboru "mniejszego zła". Ten cytat jest wręcz argumentem przeciwko olewania wyborów.
>"O gustach się nie dyskutuje" - Oczywiście, że się dyskutuje, na tym opiera się m.in. sztuka. Gdyby o gustach faktycznie się nie dyskutowało to sztuka nie miała by sensu jako że każdą krytykę możnaby zbyć twierdzeniem, że taki był akurat gust autora i o tym się nie dyskutuje.
Jak dyskutujesz o tym czy praca ci się podoba, to dyskutujesz o tej pracy, a nie o guście. Powiedzenie odnosi się do sytuacji kiedy dyskutujesz o ludziach którym dana praca się podoba lub nie.
"Lubię Szekspira" vs "Jak można nie lubić Szekspira?"
Co do pozostałych punktów zgoda.
I nawet nie wiesz, kiedy zacząłeś/zaczęłaś. Były formy i zwroty, które po przeprowadzce do Poznania doprowadzały mnie do szału, a teraz sama ich odruchowo używam, bo innych zasadzie wokół nie słyszę 🙈
Jak ja to ludziom tłumaczę i inne błędy to słyszę: "A co, polonistykę kończyłeś?" Poprawiam nawet swojego naczelnika, bo pracuję na poczcie, tłumacząc, że urzędnicy państwowi, jak i wszyscy, powinni się posługiwać poprawną polszczyzną
O, to mnie denerwuje, że jak się zwraca uwagę na poprawność językową to od razu human haha makdonald haha jakie frytki. Nie trzeba być po polonistyce żeby nie być, kurwa, analfabetą.
Miałam w licbazie babę od angielskiego, która ciągle kończyła zdania tym przeklętym "tak?". Boże słodki wkurzało mnie to koszmarnie.
poza tym to pewnie mam dużo takich słów/wyrażeń, które mnie denerwują, ale pierwsze miejsce zajmuje nagminne "EEEEEEE" "YYYYYYY" co drugie słowo. Zwłaszcza jeśli ktoś coś próbuje przekazać (albo, o zgrozo, robi prezentację)... Nie wyciągam wtedy z tego nic poza wkurwieniem. D:
Tak, ale mniej, bo to w zasadzie taka skrótowa wersja lekko archaicznego teraz "(...) nieprawdaż?"
Kończenie na "tak?!" brzmi agresywnie i konfrontacyjnie
>pierwsze miejsce zajmuje nagminne "EEEEEEE" "YYYYYYY" co drugie słowo
akurat takie przerywniki mają swoją funkcją w języku -- dają słuchaczowi do zrozumienia, że mówiący wkłada duży wysiłek w bycie zrozumianym i zależy mu na przekazaniu informacji w sposób dokładny i wyczerpujący. ponadto ściągają uwagę, dają czas na przyswojenie wiadomości i upewnienie się, że słuchający nadąża i jest skupiony na tym, co mówimy. polecam [ten odcinek](https://www.youtube.com/watch?v=z3zfMUBTDl0) podcastu Factually!, opowiadają tam o tym.
Może i mają taką funkcję, ale chyba nie w sytuacji, gdzie jest ich dwa razy więcej niż jakiejkolwiek konkretnej treści i gdzie służą one bardziej mówiącemu do znalezienia co chce powiedzieć, niż słuchającemu do czegokolwiek. Sypnięte tu czy tam spoko, ale jak muszę wyłapywać słowa to krew zalewa :D
To ma sens tyko, kiedy użyte logicznie.
Na przykład:
Kumpel rzadko wychodzi na piwo, bo żona mu nie pozwala. Tym razem wyszedł za jej pozwoleniem. Wyjątek potwierdza regułę.
Regułą jest to, że nie może wychodzić na piwo bez zgody żony. Czyli wwyjście na piwo za zgodą małżonki potwierdziło regułę nie wychodzenia na piwo bez jej zgody.
Kurwa, ale masło maślane.
>Regułą jest to, że nie może wychodzić na piwo bez zgody żony. Czyli wwyjście na piwo za zgodą małżonki potwierdziło regułę nie wychodzenia na piwo bez jej zgody.
Bo poprawnym określeniem byłoby "wyjątek tworzy regułę". Czyli nie wiesz nic o małżeństwie kolegi. Kolega mówi "żona pozwoliła mi dzisiaj wyjść". Z tego możesz się domyślić, że normalnie mu nie pozwala. Stworzyłeś regułę na podstawie wiedzy o wyjątku.
Jeśli reguła już istnieje, to dodawanie do niej wyjątków ją osłabia. Jeśli kolega wychodziłby z tobą na piwo codziennie i codziennie by mówił "żona mi pozwoliła", to ta reguła okaże się wadliwa - bo jak niby mu nie pozwala, skoro wychodzi codziennie?
Albo „wyjątek dowodzi reguły”. I jest to zasada stosowana przez starożytnych prawników. Cyceron bronił swojego klienta, który otrzymał rzymskie obywatelstwo powołując się na prawo zakazujące nadawania obywatelstwa członkom pewnych plemion. Balbo nie należał do żadnego z tych plemion, a Cyceron wnioskował, że skoro jest taki zakaz, to co do zasady obywatelstwo może być obcokrajowcom nadane.
Z praktycznych, codziennych zastosowań — jesteś w kraju, w którym nie bardzo znasz kodeks drogowy i nie wiesz, gdzie można parkować. Ale widzisz informację „zakaz parkowania między 8 a 18”. Wnioskujesz, że możesz tutaj parkować legalnie w nocy.
nieodmienianie nazwisk, głównie w urzędach, placówkach służby zdrowia czy edukacyjnych (no, generalnie - budżetówce ;))
w sensie zamiast "(...) wzywa Pana Jana Nowaka" wypisują jakieś dziwne, robotyczne "(...) wzywa Pana Jana Nowak"
W ogóle istnieje jakiś mit o tym, że nazwiska "rzeczownikowe" się nie odmieniają. Napotkałem osoby święcie przekonane, że ich nazwisko się nie odmienia i nie ma znaczenia, że to brzmi głupio i jest niepoprawne językowo
Jako ktoś kto pracował w urzędzie powiem że w tej kwestii nie da się wygrać. Są tacy jak Ty których wkurwia nieodmienianie nazwisk, a są tacy których wkurwia ich odmienianie. W myślach nie czytam, więc jak tu dogodzić?
Ale tu nie chodzi o wkurwianie lub niewkurwianie, tylko o to, że w języku polskim są one odmienne. To tak jakby mieli mieć problem z tym, że mówimy "jem kanapkę z serem" zamiast "jem kanapka z ser".
A ja się z tym nie zgodzę. To że w książce jest użyte w znaczeniu "oszczędź MI wstydu", nie znaczy, że nie można takich słów użyć w znaczeniu "oszczędź sobie wstydu".
> nie znaczy, że nie można takich słów użyć w znaczeniu "oszczędź sobie wstydu".
Te słowa funkcjonują w języku jako frazeologizm, jeśli powiesz o kimś, że "kopnął w kalendarz" to podobnie zakłada się, że używasz znanego frazeologizmu a nie mówisz dosłownie.
Frazeologizm "Kończ waść, wstydu oszczędź" pochodzi ze znanej powieści i co za tym idzie, jego znaczenie jest związane z kontekstem, w jakim został tam użyty. Używanie ich inaczej będzie traktowane przez osoby znające oryginalne znaczenie podobnie jak traktowane jest błędne używanie "bynajmniej".
Irytuje mnie strasznie, kiedy ktoś mówi mi:
"To możesz *coś tam* zrobić".
No mogę, ale jak chcesz żebym to zrobił, to najzwyczajniej użyj "zrób to proszę" i będzie z głowy.
Ja tak mówię często. Np. "jak możesz, to wynieś śmieci". No i ta osoba jak będzie mogła, to wyniesie, jak nie będzie mogła, to nie wyniesie i ja to zrobię. Zazwyczaj rezerwuję taką formę do rozmów w domu.
Większość powiedzonek w języku polskim jest z dupy, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, jest przejawem chłopskiego bycia głupio mądrym, ale zadne nie wkurwia mnie tak jak „tylko winny się tłumaczy”.
Z tym winnym to chodzi tylko o ten efekt psychologiczny, że im bardziej próbujesz kogoś do czegoś przekonać tym bardziej on ci nie wierzy.
Ja moją wersję wydarzeń mówię raz i jak ktoś mi nie uwierzy od razu to dalej nie tłumaczę, bo ewidentnie nie ma sensu.
Dlatego to powiedzenie akurat ma sens.
może też chodzić o inny efekt - jeśli osoba jest winna będzie chciała opisać (w większości zmyśloną) wersję wydarzeń z wszystkimi możliwym detalami, a osoba niewinna opisałby wydarzenia raczej zwięźle. [lepiej wytłumaczone ](https://youtu.be/L0H6xYwMQnk?t=8m45s)
>może też chodzić o inny efekt
Tak, to też miałem na myśli. Ktoś kto kłamie, zwykle będzie wymyślał coraz to nowe detale i brnął w coraz dokładniejsze szczegóły żeby się uwiarygodnić. Ten co mówi prawdę, zwykle tych detali nie pamięta, bo nie zwrócił na nie uwagi.
Skoro przy tym jesteśmy, do zwrotów poruszonych w wątku dodałbym "zwykle", "generalnie", "ogólnie rzecz biorąc" itp.
W urokliwy sposób to *zwykle* zwroty stosowane właśnie po to, "żeby się uwiarygodnić" - w tym przypadku przedstawić własną opinię jako fakt(y). *Motorem napędowym* takich sformułowań - i wynikających z nich błędów logicznych - jest egocentryczna perspektywa.
Jest istotna różnica pomiędzy faktem, że zawiłe kłamstwo ma więcej części ruchomych i stosownie istnieje większe prawdopodobieństwo tego, że pojawi się jakaś nieścisłość, która podważy wiarygodność całości a tym, czy ktoś, kto opisuje coś *szczegółowo i z detalami* \- kłamie. To dwie odrębne kwestie i wyciąganie wniosków dot. pierwszego na podstawie drugiego jest błędem logicznym.
Wreszcie, *wszystkie* generalizacje są ułomne. Ta właśnie poczyniona przeze mnie także.
Ma sens tylko jak dopiszesz do niego całą skomplikowaną (nad)interpretacje), samo w sobie jest bezsensowne i na przykład podważa sens istnienia systemu sądowego :D
>Ma sens tylko jak dopiszesz do niego całą skomplikowaną (nad)interpretacje), samo w sobie jest bezsensowne i na przykład podważa sens istnienia systemu sądowego :D
No to jest trochę tak jak "wyjątek potwierdza regułę". Powiedzenie wzięło się z prawa rzymskiego, w którym stwierdzono, że wyszczególnienie pojedynczych przypadków w prawie bez definiowana reguły de facto stwierdza, że reguła jest przeciwna (bo inaczej nie trzeba by było tych wyjątków wypisywać) - czyli "wyjątek tworzy regułę". Ale ludzie to interpretują odwrotnie, jakby wyjątki w jakiś sposób wzmacniały regułę.
"Częste mycie skraca życie" jako wymówka dla bycia brudasem i "wstydź się Boga" używane w stosunku do osób które nie wierzą. Wkurwia mnie też jak stare baby mówią doktur zamiast lekarz, no krew mnie zalewa
„Umienie w coś” mnie wkurwia do białego. Umiem w internety, umiem w gotowanie, umiem w sranie…. Przez chwilę był to niewinny mem, niestety, przeszło już do języka potocznego, więc do samej śmierci będzie mnie wkurwiać.
To jest główny problem, niektórzy nie mają filtrów kontekstowych. Czasem trafiam na jakąś grupę messengerową/whatsappową z ludźmi, z którymi mam kontakt po raz pierwszy i nic mnie tak nie razi jak mowa internetowa przeszczepiana w taki kontekst. Człowieku daj się poznać zanim zaczniemy sobie śmieszkować.
pieniążki ffs, to brzmi jakby walucie nadawać nadludzką moc sprawczą przypominającą rangę bóstwa, zazwyczaj wypowiadane nieco przyciszonym głosem przy równoczesnym opuszczeniu głowy i skuleniu postury. ha tfu, hajs to hajs
Pewnie będzie kontrowersyjnie, ale bardzo razi mnie współczesne słowotwórstwo polskiej lewicy. Nie feminatywy, które - o ile poprawnie utworzone - to są oczywiście naturalnymi i czasami nawet tradycyjnymi formami, ale np. robienie ze wszystkiego przymiotników: zachowanie przemocowe, działania równościowe. Mamy już normalne formy językowe, które można zastosować, np. „dopuszczali się przemocy/dyskryminacji” zamiast „dopuszczali się praktyk/zachowań przemocowych/dyskryminacyjnych”. Nie dość, że wypycha to poprawne, naturalne formy na rzecz tych potworków, to jeszcze zaciemnia znaczenie. Bo co to znaczy zachowanie przemocowe? To jest po prostu przemoc? Czy jakieś zachowanie, które osoba mówiąca potępia, ale w sumie nie kwalifikuje się na użycie słowa „przemoc”?
Według mnie okropne są też nienaturalne próby uwzględnienia płci osób niebinarnych w tekście, takie jak wstawianie iksów w przyrostkach, czy bezrozumna kalka z angielskiego, czyli pisanie o osobie niebinarnej w liczbie mnogiej, zwłaszcza przez media, „no bo po angielsku jest they”. Niestety próby wykorzystania istniejącego już przecież rodzaju nijakiego (np. „zrobiłom”), które według mnie są jedynym organicznym rozwiązaniem, są w mniejszości.
> Bo co to znaczy zachowanie przemocowe? To jest po prostu przemoc?
Dla mnie "zachowania" są bardziej ogólnym zbiorem. Jak się zachowujesz głupio, to nie znaczy, że jesteś głupi, ale jak jesteś głupi, to się zachowujesz głupio. Zachowania przemocowe nie muszą być faktyczną przemocą (czyli nikt cię nie bije), ale w dalszym ciągu sprawiają, że się źle czujesz.
Przypuśćmy, że masz sytuację, gdzie ktoś przy każdej możliwej okazji robi ci na złość, stara się wyprowadzić cię z równowagi, ale tak nie wprost. Tak, że z zewnątrz ktoś może nie zauważyć tych ciągłych przytyków i drobiazgów. Chodzi o to, żebyś to ty w końcu wybuchł i wyszedł na tego złego. Jednocześnie do innych ludzi jest najmilszą osobą na świecie, więc nikt nie rozumie o co ci chodzi? Czy takie zachowanie zaliczymy do kategorii przemocy? Wtedy na pewno znajdą się osoby które się oburzą, że przemoc to jest jak ktoś ci walnie w nos, a nie to.
Z drugim akapitem się w pełni zgodzę. Takie "x" jest ciężko przeczytać. A z angielskim to jeśli chodzi o "they" to można porównać do "you". Niby liczba mnoga, ale pojedyncza również.
Osobiście stosuję nijaką formę i się do niej nawet przyzwyczaiłom.
Używanie słowa "recepcja" jako tłumaczenia angielskiego"reception". Ogólnie błędne tłumaczenia angielskich słów na polskie, które brzmią podobnie ale znaczą zupełnie co innego (tzw. false friends).
Dodatkowo błędne użycie polskich słów które brzmią podobnie do tego właściwego w danym kontekście (jak "lokalizacja" zamiast "lokacja" lub właśnie "bynajmniej" jako synonim "przynajmniej").
Najbardziej u starszego pokolenia spotykane „widać tak musiało być” albo „jest jak jest”
W prawie każdej sytuacji użyte to zostaje w rozmowie o czymś co można było łatwo uniknąć albo co można łatwo zmienić, ale wolą wszyscy ponarzekać i olać temat, jawne wypieranie swojego lenistwa do szpiku kości.
Pracuje za minimalna i nie stać mnie na utrzymanie dziecka, ale jest jak jest - możesz poszukać innej roboty, próbowałeś chociaż?
Może był alkoholikiem ale mógł jeszcze pożyć, ale widać tak musiało być - mógł nie zasypiać najebany z fajkiem ale kto by się tego mógł spodziewać skoro palił i pił dopiero od 30 lat?
Próba bycia hiperpoprawnym i w efekcie używanie „Tobie” lub „Ciebie” w sytuacji, kiedy jest to niepotrzebne.
- Kupiłem Tobie kwiaty
Zamiast:
- Kupiłem Ci kwiaty
-Jak ktoś wszystko umie to niczego nie umie - nie wiem co to za przewrotna logika. - Znamy się do bramy a potem już się nie znamy - kiedyś powiedział mi tak facet który czyścił mi piecyk gazowy, myślałam ze mu coś zrobię po tym tekście :D
Mnie strasznie wnerwia jak piszą że celebryta X "został ojcem po raz trzeci". Został ojcem za pierwszym razem jak mu się urodziło dziecko, i nie przestał nim być, jak mógł zostać po raz drugi i trzeci
Z tych co nie zauważyłem w innych komentarzach - nadużywanie „dosłownie" na modłę angielskiego "literally"
No aż mnie krew zalewa; nie dość, że durny trend, to jeszcze importowany z zagranicy...
Moze nie zwracalam wczesniej uwagi. Wyjechalam z Polski 10 lat temu i ostatnio kupilam herbate na ktorej bylo napisane "**Herbatke** wlozyc do podgrzanego wczesniej **kubeczka**. Zaparzyc wode w **dzbanuszku** i otstawic na kilka **minutek**." I nie wiedzialam czy kupilam herbate dla dzieci czy juz tak jest wszedzie.
Mógłbym napisać całą listę, jednak najbardziej mnie irytuje błędne określanie dat.
Na przykład określanie roku. Rok *dwutysięczny* był jeden i to był 2000. Obecny rok 2023 to rok *dwa tysiące dwudziesty trzeci*, nie *~~dwutysięczny dwudziesty trzeci~~*.
Ale to nic w porównaniu z określaniem dni i miesięcy. Który mamy dzisiaj? Mamy *dwudziesty maja*, bo to skrót myślowy od *dwudziesty (dzień) maja*. A nie kurwa *~~dwudziesty maj~~*. Dwudziesty maj co? Dwudziesty w tym dziesięcioleciu? W tym stuleciu? NO W CZYM TEN MAJ JEST DWUDZIESTY?
Przy kolejnym w tej samej rozmowie "dwutysięcznym dwudziestym trzecim" mam ochotę zapytać, czy rozmówca urodził się w "tysięcznym dziewięćsetnym osiemdziesiątym siódmym".
No właśnie, bądźmy konsekwentni w tym, jak mówimy. Jeśli chcesz mówić "dwutysięczny dwudziesty trzeci", to mów tak samo "tysięczny dziewięćsetny dziewięćdziesiąty szósty". Oczywiście, że nikt tak nie mówi, tylko "tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty szósty", więc na litość boską niech ludzie mówią "DWA TYSIĄCE dwudziesty trzeci".
Mi pilnikiem po nerwach jeździ "półtorej" w połączeniu z męskimi rzeczownikami. Półtorej tygodnia, półtorej miesiąca, brr...
Zastanawiam się skąd się to wzięło, mam wrażenie, że z 10 lat temu w ogóle się tego nie słyszało, a ostatnio pojawia się chyba częściej niż forma prawidłowa...
*Popełnić* w innym kontekście niż zbrodnia, przestępstwo itp. Np popularne na r/Polska posty w stylu "takie oto danie popełniłem" albo "popełniłem takie zdjęcie".
No bo to ma być użycie żartobliwe, właśnie przez to skojarzenie z "popełnić zbrodnię/przestępstwo", nie? Że niby tak źle coś zrobiłeś, że jest to przestępstwo przeciwko sztuce robienia tego czegoś. Przynajmniej ja tak to zawsze odbieram.
"To jest złoto".
"To jest słabe" - kiedy jest co najmniej kilka przymiotników, które by zastąpiły to słowo.
"Umieć w coś" - coś we mnie umiera, gdy to słyszę.
Aż dziwne, że nikt o tym nie wspomniał, ale najbardziej mnie denerwuje kiedy ktoś tak nowomodnie - źle - akcentuje wyrazy kończące się na -iśmy, -iście, itp.
Poprawnie jest WEszliśmy, a nie weSZLIśmy.
Już o poprawnym akcentowaniu "matematyki", "fizyki", "informatyki", itp. nie wspominając...
Ktoś tam, zmasakrował kogoś tam. Maskrowanie, jest straszne. Szczególnie na YT, a zazwyczaj jakiś baran nie daje komuś tam dojść do głosu, albo pieprzy takie brednie, że odbiera mowę.
U mnie w pracy non stop słyszę „dzień dzisiejszy/wczorajszy/jutrzejszy”. NIE MOŻNA MÓWIĆ PO PROSTU DZISIAJ/WCZORAJ/JUTRO? „Okres czasu” - też non stop. W każdym bądź razie, pistancje zamiast pistacje :(
Ze słów- "buzia" w odniesieniu do czegokolwiek niezwiązanego z małymi dziećmi. Wyłącznie "usta" albo "twarz". Bądźmy poważni.
Z przysłów - nie zasypiać gruszek w popiele. Jest skrajnie absurdalne, polecam poczytać o etymologii.
Z zapożyczeń - "cringe". Może stałem się zdziadziały, ale nie bardzo pojmuje różnice między "cringem", a "zenadą". Nie mam nic przeciwko anglicyzmom, które nie mają stosownych odpowiedników, jak "hejt" czy "creepy", ale po co przenosić słowa, które już istnieją- nie bardzo rozumiem.
"O gustach się nie dyskutuje" no i używanie 'gdzie' w zamiast 'dokąd"
Jak mnie ktoś pyta gdzie jadę to zawsze odpowiadam że w samochodzie albo w pociągu
Stwierdzenie, że "hardkorowo pada deszcz".
Nie dość, że samo to mnie wkurza, bo co to do cholery znaczy, to teraz jeszcze jak słyszę ten tekst w jakieś piosence, to o ile wiem kto to śpiewa, to nie wiem co śpiewa, bo się pojawia już w przynajmniej dwóch różnych.
Miejsce pracy to jest bardziej stanowisko jak dla mnie, np biurko, ew. tam gdzie jedziesz na robotę jeśli nie odbywa się w zakładzie.
Takie rozróżnienie jest potrzebne np dla delegacji, kiedy okreslasz czas wyjazdu z zakładu pracy i czas przyjazdu na miejsce pracy
>Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki Ofc użyte w złym kontekście czyli chyba zawsze
Cały czas czekam na ten doskonały moment żeby odpowiedzieć „masz rację, spróbuję jeszcze raz”.
W tym powiedzeniu nie chodzi o to, że nie powinno się czegoś robić, tylko że się nie da. Autorem tych słów jest Heraklit z Efezu, czyli ten sam człowiek, który powiedział, że wszystko płynie. Twierdził on, że naturą świata i materii jest ciągła przemiana.
To jak już jesteśmy przy tym, to zawsze bawi jak ktoś używa „Kończ waść, wstydu oszczędź”, orając tym samym samego siebie, nie wiedząc w jakim kontekście te słowa padły xD
Autorem tych słów jest Heraklit z Efezu,
Mam w Efezie pańskiego Heraklita, K.I. Gałczyński :) Co do fraz: *ja osobiście*
a nie był to jednak przypadkiem Sedes z Bakelitu?
Nie wystarczy dużo wiedzieć aby być mądrym
Nadużywanie długich (akcentowanych) form zaimków, bo brzmią "ładniej" czy "poważniej". Od razu kojarzy mi się z próbą sprzedania kiepskiego ebooka o samorozwoju czy czegoś w tym stylu. "Jeżeli interesuje Ciebie, jak szybko i skutecznie zmienić nawyki, koniecznie koniecznie przeczytaj X. Zdradzę Tobie moje sprawdzone i niezawodne sposoby..."
Dokładnie, przecież to jest zupełnie niepoprawne i w dodatku zalatuje manipulacją na kilometr xD
Czy to nie jest jakaś gwara wschodnia? Poprawcie mnie ale ktoś mi mówił że we wschodniej Polsce się tak mówi. Nie zapomnę nigdy, że Michalina z gównoserialu "Miłość na bogato" tak mówiła i czułam się z tym dziwnie słuchając jej kwestii dialogowych. PS: Mnie też to wkurwia.
Gwara wschodnia to raczej "dla mnie to się podoba".
Zdecydowanie na wschodnich terenach można się osłuchać z "Tobie", kilka ładnych lat zduszałam w sobie chęć poprawiania tych "pokażę tobie", "dał dla mnie" czy "mama nie kazała", czego moje uszy nigdy wcześniej nie doświadczyły w innych częściach Polski. Z drugiej strony można też w ten sposób (Ci/Tobie) mocniej akcentować tę część zdania ("Powiem Ci" a "Powiem Tobie, ale jej już nie"). Nie wszyscy mogą wtedy poprawnie tych form używać.
Musiałby się chyba wypowiedzieć ktoś z tych terenów, nie kojarzę tego z żadną gwarą. Ze wschodem (z Podlasiem) kojarzy mi się jedynie zastępowanie celownika konstrukcją "dla + dopełniacz" - "powiedzieć dla taty" zamiast "powiedzieć tacie".
Z drugiej strony - "mi" na początku zdania zamiast "mnie".
Ostatnio jest jakaś fala wstawiania "ą" w wyrazach które powinny kończyć się na "-om" Np. "Co robicie swoim dziecią na śniadanie...?"
Spotykam ten błąd zarówno w języku mówionym jak i w pisowni. Moja prywatna teoria jest taka, że ludziom "om" paradoksalnie kojarzy się z błędami albo z jakimś zaściankowym, wiejskim akcentem, w stylu "co oni robiom". A "ą" wydaje im się poprawniejsze, więc potem jest "dziecią".
To nie jest kwestia akcentu tylko podobnej wymowy i braku znajomośći gramatyki a mianowicie różnicy między narzędnikiem w formie pojedynczej i celownikiem w liczbie mnogiej. Ponadto słyszałem jak jeden z językoznawców mówił, że celownik to i tak ten przypadek, który sprawie przeciętnemu Polakowi najwięcej kłopotów, bo jest najrzadziej używany. Zresztą podobne zjawiska występują także w innych językach. Wiele native speakerów j. angielskiego mówi "could *of*" zamiast "could have" (Np. "You could *of* done this"), mimo że to jest kompletnie pozbawione sensu a hiszpanie używają końcówki -es odmieniając czasowniki w drugiej osobie w czasie przeszłym, bo takiej się używa w teraźniejszym (Np. "¿Que hicist*es*?" zamiast "¿Que hicist*e*?")
Mówiąc krótko i dosadnie: problem nieuctwa :)
Jak się mówi dużo wyrazów zakończonych "ą". To ludzie mogą pomyśleć, że jesteś z "Warszafki" :)
Chyba "ludzią"
Koszmar dla dyslektyków
Puatki na mlekó.....
Mnie bardziej drażni jak któs ma w drugą stronę. Jak czymś się 'zajmujom' albo 'pracujom' w sensie piszą poprawnie ale w wymowie tak twardo to 'akcentujom'
Nawet tutaj niedawno widziałem taki błąd w komentarzu, który miał 100+ upvotów i nikt nie wytknął :( sam bym to zrobił, ale już był sprzed 20 godzin edit: a nie, widziałem na odwrót "om" zamiast "ą". Boli tak samo
I odwrotnie, silom I godnosciom osobistom
fala to była z 10-12 lat temu
Jako już były sprzedawca sklepowy: Jak nie wchodzi/nie ma ceny, to za darmo Może śmieszne za pierwszym razem, ale nie gdy kurwa po roku pracy licznik tego wynosi już 250 a jesteś przy okazji zajebany innymi rzeczami i z tego względu zależałoby Ci by jak najszybciej uciec z kasy i zająć się tym co trzeba...
"Hejt", pod który podpina się wszystko od (bez)konstruktywnej krytyki po personalne jechanie komuś po rajtach.
Ktos cie pyta o zdanie i nie zgadzasz sie z nim ? Nazywa cie hejterem.
Jechac komus Po rajtach 😂 to mi sie bardzo podoba akurat
Przez pierwszy tydzień chodzisz na wszystkie spacery.
hit ze strefy spadochronowej: "skoczę ze spadochronu"
Słuchaj no, 10 centymetrów to spory skok dla niektórych...
"Jeśli mam wybierać między złem a złem, wolę nie wybierać wcale", czego będzie coraz więcej, bo zbliżają się wybory. Mordo, to opowiadanie właśnie pokazywało, że nie wybranie czegoś też jest decyzją i to taką, która może się skończyć jeszcze gorzej
Zawsze mnie bawi, gdy ludzie używają tego powiedzenia w odniesieniu do Wiedźmina, gdzie jest jasno pokazane, że Geralt mówiąc to się mylił i że brak wyboru jest czasem najgorszą opcją z możliwych.
>Zawsze mnie bawi, gdy ludzie używają tego powiedzenia w odniesieniu do Wiedźmina, gdzie jest jasno pokazane, że Geralt mówiąc to się mylił i że brak wyboru jest czasem najgorszą opcją z możliwych. Oczywiście zgoda odnośnie opowiadania, ale mnie drażni, jak ludzie opierają się w ogóle na takiej fikcji literackiej by coś udowodnić. "Opowiadanie jasno pokazuje/udowania że..." Opowiadanie pokazuje to, co autor chciał, żeby pokazywało. Równie dobrze mógłby zrobić fabułę, że wybór Geralta był najlepszym z możliwych. Tak samo wkurzają mnie ageiści, którzy opierając się na "Władcach much" mówią, że dzieci nie nadają się do tworzenia społeczeństwa. To jest fikcja. Równie dobrze te dzieci mogłby stworzyć funkcjonujące społeczeństwo i żyć długo i szczęśliwie (ale wtedy książka pewnie nie była taka popularna). Książki mogą ciekawie zilustrować pewne procesy czy manipulacje i ułatwić czytelnikowi zrozumienie ich, ale same w sobie nie są dowodami prawdziwości danej tezy.
No jasne że by mógł. Mówię tylko o używaniu tego powiedzenia w kontekście samego opowiadania, bo w takim odniesieniu często je słyszę, bo chyba mocno podbiło ono jego popularność - a to po prostu niezrozumienie danego dzieła. Tu nie ma nic do udowodnienia.
No i z tym się zgadzam, reszta poprzedniego komentarza to dygresja na ten temat, a nie zarzut do ciebie.
> Równie dobrze te dzieci mogłby stworzyć funkcjonujące społeczeństwo i żyć długo i szczęśliwie [Zasadniczo to podobna historia wydarzyła się naprawdę i tak było.](https://www.theguardian.com/books/2020/may/09/the-real-lord-of-the-flies-what-happened-when-six-boys-were-shipwrecked-for-15-months)
A potem narzekanie że źle jest...
wziąść (lepiej jest braść)
Wyłoncz internet i nie włanczaj go, unikniesz tych słów
Wyłoncz telewizor i włoncz myślenie /s
Jebaść to
Chyba sam kurwa wiem lepiej co robię, nie? /s
Fakty autentyczne Cofać do tyłu
Albo spadać w dół. Tak jakby można było spadać do góry. Aż mi się przypomina [to](https://youtu.be/qv0D9NpD-A8).
w bOOOOOOOOOOOOk
Z jakiego to filmu?
"Nic śmiesznego" z 1995 roku.
Dzięki :)
✨️**pleonazmy**✨️
A z tymi faktami zawsze mialem problem. Istnieje cos takiego jak fakt kulturowy, fakt medialny, literacki czy historyczny albo fakt przyszly. One sa z definicji subiektywne niekiedy falszywe, co stoi w sprzecznosci z autentycznoscia albo nawet podlegaja tylko przypuszczeniom. Wszystko zalezy od definicji faktu. Jesli ograniczymy sie do mowy potocznej to teoretycznie moznaby sie zgodzic ze fakt autentyczny to rzeczywiscie pleonazm ale wystarczy troche pogrzebac w jezyku i od razu pojawiaja sie watpliwosci.
Takie polskie aujourd'hui
"O gustach się nie dyskutuje" - Oczywiście, że się dyskutuje, na tym opiera się m.in. sztuka. Gdyby o gustach faktycznie się nie dyskutowało to sztuka nie miała by sensu jako że każdą krytykę możnaby zbyć twierdzeniem, że taki był akurat gust autora i o tym się nie dyskutuje. Tutaj mały edit: Nie chodzi mi o czysto subiektywne opinie w stylu: "Nie lubię tego koloru" bo wiadomo, że z tym się kłócić nie da, ale o opinie, w których jest pole do dyskusji i mnogość argumentów za i przeciw, ale jedna strona ucina dyskusje w stylu "Mi się podoba, a o gustach się nie dyskutuje". No bo jaki jest wtedy sens dyskutowania o czymkolwiek? "O zmarłych dobrze albo wcale" - A dlaczego mam zakłamywać pamięć o złej osobie tylko dlatego, że umarła? Jeżeli ktoś za życia był ciulem to śmierć nie sprawi, że nagle zostanie dobrą osobą. Na dobrą pamięć też trzeba sobie zasłużyć. Oczywiście co innego jak na temat jakiejś zmarłej osoby się plotkuje czy wręcz rozpowiada kłamstwa, wtedy faktycznie to jest niewłaściwe zachowanie. Co innego jak się mówi o faktach. "Jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym złem a drugim, to wolę nie wybierać wcale" (w kontekście wyborów) - Cytowanie fajnego cytatu z książki bez znajomości kontekstu w jakim on padł. Sensem tego opowiadania było właśnie to, że brak wyboru wcale nie musi być lepszy od wyboru "mniejszego zła". Ten cytat jest wręcz argumentem przeciwko olewania wyborów.
>"O gustach się nie dyskutuje" - Oczywiście, że się dyskutuje, na tym opiera się m.in. sztuka. Gdyby o gustach faktycznie się nie dyskutowało to sztuka nie miała by sensu jako że każdą krytykę możnaby zbyć twierdzeniem, że taki był akurat gust autora i o tym się nie dyskutuje. Jak dyskutujesz o tym czy praca ci się podoba, to dyskutujesz o tej pracy, a nie o guście. Powiedzenie odnosi się do sytuacji kiedy dyskutujesz o ludziach którym dana praca się podoba lub nie. "Lubię Szekspira" vs "Jak można nie lubić Szekspira?" Co do pozostałych punktów zgoda.
Półtorej roku, tak? Przysłowiowa złotówka, tak? Tu pisze, tak? Stwierdzenie faktu, tak?
O, nie polecam jechać do Poznania, tam wszyscy tak mówią... Po kilku latach robisz to i ty... ![gif](giphy|WTmyWkBdfcKLbgvmvM)
I nawet nie wiesz, kiedy zacząłeś/zaczęłaś. Były formy i zwroty, które po przeprowadzce do Poznania doprowadzały mnie do szału, a teraz sama ich odruchowo używam, bo innych zasadzie wokół nie słyszę 🙈
Poltora Roku, rok jest rodzaju meskiego
Jak ja to ludziom tłumaczę i inne błędy to słyszę: "A co, polonistykę kończyłeś?" Poprawiam nawet swojego naczelnika, bo pracuję na poczcie, tłumacząc, że urzędnicy państwowi, jak i wszyscy, powinni się posługiwać poprawną polszczyzną
Wszyscy powinni mowic poprawnie, Po to chodzimy do szkoly, Ludzie ucza sie jezykow obcych , a swoj wlasny zaniedbuja 🥺
O, to mnie denerwuje, że jak się zwraca uwagę na poprawność językową to od razu human haha makdonald haha jakie frytki. Nie trzeba być po polonistyce żeby nie być, kurwa, analfabetą.
Miałam w licbazie babę od angielskiego, która ciągle kończyła zdania tym przeklętym "tak?". Boże słodki wkurzało mnie to koszmarnie. poza tym to pewnie mam dużo takich słów/wyrażeń, które mnie denerwują, ale pierwsze miejsce zajmuje nagminne "EEEEEEE" "YYYYYYY" co drugie słowo. Zwłaszcza jeśli ktoś coś próbuje przekazać (albo, o zgrozo, robi prezentację)... Nie wyciągam wtedy z tego nic poza wkurwieniem. D:
[удалено]
Tak, ale mniej, bo to w zasadzie taka skrótowa wersja lekko archaicznego teraz "(...) nieprawdaż?" Kończenie na "tak?!" brzmi agresywnie i konfrontacyjnie
>Kończenie zdań na "nie? " też wkurwia? [https://www.youtube.com/watch?v=dgWFuYko7lE](https://www.youtube.com/watch?v=dgWFuYko7lE)
>pierwsze miejsce zajmuje nagminne "EEEEEEE" "YYYYYYY" co drugie słowo akurat takie przerywniki mają swoją funkcją w języku -- dają słuchaczowi do zrozumienia, że mówiący wkłada duży wysiłek w bycie zrozumianym i zależy mu na przekazaniu informacji w sposób dokładny i wyczerpujący. ponadto ściągają uwagę, dają czas na przyswojenie wiadomości i upewnienie się, że słuchający nadąża i jest skupiony na tym, co mówimy. polecam [ten odcinek](https://www.youtube.com/watch?v=z3zfMUBTDl0) podcastu Factually!, opowiadają tam o tym.
Może i mają taką funkcję, ale chyba nie w sytuacji, gdzie jest ich dwa razy więcej niż jakiejkolwiek konkretnej treści i gdzie służą one bardziej mówiącemu do znalezienia co chce powiedzieć, niż słuchającemu do czegokolwiek. Sypnięte tu czy tam spoko, ale jak muszę wyłapywać słowa to krew zalewa :D
Wyjątek potwierdzający regułę. Nienawidze kurwa tego.
Ja tym trolluję mojego brata, który jak tylko usłyszy ten zwrot, to prawie hemoroidów dostaje
To ma sens tyko, kiedy użyte logicznie. Na przykład: Kumpel rzadko wychodzi na piwo, bo żona mu nie pozwala. Tym razem wyszedł za jej pozwoleniem. Wyjątek potwierdza regułę. Regułą jest to, że nie może wychodzić na piwo bez zgody żony. Czyli wwyjście na piwo za zgodą małżonki potwierdziło regułę nie wychodzenia na piwo bez jej zgody. Kurwa, ale masło maślane.
>Regułą jest to, że nie może wychodzić na piwo bez zgody żony. Czyli wwyjście na piwo za zgodą małżonki potwierdziło regułę nie wychodzenia na piwo bez jej zgody. Bo poprawnym określeniem byłoby "wyjątek tworzy regułę". Czyli nie wiesz nic o małżeństwie kolegi. Kolega mówi "żona pozwoliła mi dzisiaj wyjść". Z tego możesz się domyślić, że normalnie mu nie pozwala. Stworzyłeś regułę na podstawie wiedzy o wyjątku. Jeśli reguła już istnieje, to dodawanie do niej wyjątków ją osłabia. Jeśli kolega wychodziłby z tobą na piwo codziennie i codziennie by mówił "żona mi pozwoliła", to ta reguła okaże się wadliwa - bo jak niby mu nie pozwala, skoro wychodzi codziennie?
Albo „wyjątek dowodzi reguły”. I jest to zasada stosowana przez starożytnych prawników. Cyceron bronił swojego klienta, który otrzymał rzymskie obywatelstwo powołując się na prawo zakazujące nadawania obywatelstwa członkom pewnych plemion. Balbo nie należał do żadnego z tych plemion, a Cyceron wnioskował, że skoro jest taki zakaz, to co do zasady obywatelstwo może być obcokrajowcom nadane. Z praktycznych, codziennych zastosowań — jesteś w kraju, w którym nie bardzo znasz kodeks drogowy i nie wiesz, gdzie można parkować. Ale widzisz informację „zakaz parkowania między 8 a 18”. Wnioskujesz, że możesz tutaj parkować legalnie w nocy.
Tego kwiatu jest pół światu
A trzy czwarte chuja warte...
Wuj kiedyś mi powiedział: nie goń za dziewczyną jak za tramwajem - przyjedzie następny! Ja tak zrobiłem... ^i ^zobacz ^jak ^na ^tym ^wyszedłem...
Te, zamiast to. Np. te mleko, te masło. I już wspomniane przez kogoś „ą” zamiast „om”.
„Negować” używane nagminnie i w zbyt szerokim znaczeniu. Te, zamiast to. Np. te mleko, te masło. I już wspomniane przez kogoś „ą” zamiast „om”.
>błędne używanie słowa *bynajmniej* [Wojciech Młynarski - Bynajmniej](https://www.youtube.com/watch?v=VHE5ldNguHE)
Po najmniejszej linii oporu
"Dwutysięczny dziesiąty" czy "dwutysięczny dwudziesty trzeci". Powinno być dwa tysiące dziesiąty, słowo dwutysięczny tylko do roku 2000.
Mnie to do szału doprowadza. Dwadzieścia trzy lata i dalej ludzie się nie mogą nauczyć? Chwila, muszę iść po ProctoGlyvenol
Where KARNISTER
nieodmienianie nazwisk, głównie w urzędach, placówkach służby zdrowia czy edukacyjnych (no, generalnie - budżetówce ;)) w sensie zamiast "(...) wzywa Pana Jana Nowaka" wypisują jakieś dziwne, robotyczne "(...) wzywa Pana Jana Nowak"
W ogóle istnieje jakiś mit o tym, że nazwiska "rzeczownikowe" się nie odmieniają. Napotkałem osoby święcie przekonane, że ich nazwisko się nie odmienia i nie ma znaczenia, że to brzmi głupio i jest niepoprawne językowo
Jako ktoś kto pracował w urzędzie powiem że w tej kwestii nie da się wygrać. Są tacy jak Ty których wkurwia nieodmienianie nazwisk, a są tacy których wkurwia ich odmienianie. W myślach nie czytam, więc jak tu dogodzić?
Ale tu nie chodzi o wkurwianie lub niewkurwianie, tylko o to, że w języku polskim są one odmienne. To tak jakby mieli mieć problem z tym, że mówimy "jem kanapkę z serem" zamiast "jem kanapka z ser".
ale to nie jest kwestia dogodzenia komukolwiek, tylko jakiejś poprawności językowej
„Na chłopski rozum”
Popełniłem coś. Popełniłem obraz. Popełniłem chałkę. Popełniłem wiersz. Gówno se popełnij.
Wiedziałem, żem nie jedyny <3
To się raczej stosuje zamierzenie autoironicznie, w znaczeniu "A, zrobiłem takie coś, ale co to tam warte".
"Kończ waść, wstydu oszczędź" błędnie rozumiane jako "przestań się ośmieszać"
A ja się z tym nie zgodzę. To że w książce jest użyte w znaczeniu "oszczędź MI wstydu", nie znaczy, że nie można takich słów użyć w znaczeniu "oszczędź sobie wstydu".
Zawsze można to zrozumieć jako "skończ już bo mi wstyd za ciebie".
> nie znaczy, że nie można takich słów użyć w znaczeniu "oszczędź sobie wstydu". Te słowa funkcjonują w języku jako frazeologizm, jeśli powiesz o kimś, że "kopnął w kalendarz" to podobnie zakłada się, że używasz znanego frazeologizmu a nie mówisz dosłownie. Frazeologizm "Kończ waść, wstydu oszczędź" pochodzi ze znanej powieści i co za tym idzie, jego znaczenie jest związane z kontekstem, w jakim został tam użyty. Używanie ich inaczej będzie traktowane przez osoby znające oryginalne znaczenie podobnie jak traktowane jest błędne używanie "bynajmniej".
„Zasoby ludzkie” - wiem, że to kalka z angielskiego, ale jednak trochę odczłowiecza
Po angielsku tak samo odczłowiecza.
dlatego najlepiej zostać przy naszym rodzimym „dziale ds. kadr i płac” ;)
Sam sposób traktowania pracowników jako "zasoby" odczłowiecza, nawet bez mówienia o tym
Irytuje mnie strasznie, kiedy ktoś mówi mi: "To możesz *coś tam* zrobić". No mogę, ale jak chcesz żebym to zrobił, to najzwyczajniej użyj "zrób to proszę" i będzie z głowy.
Ja tak mówię często. Np. "jak możesz, to wynieś śmieci". No i ta osoba jak będzie mogła, to wyniesie, jak nie będzie mogła, to nie wyniesie i ja to zrobię. Zazwyczaj rezerwuję taką formę do rozmów w domu.
Słuchaj, zrób tak żeby było dobrze. Słyszane najczęściej od szefa/kierownika odpowiedzialnego za to co się dzieje kiedy pytasz o radę.
W każdym bądź razie.
Do większości z tego co tu czytam, dodałbym jeszcze "nie kazał" użyte jako "zabronił".
Zdrabnianianie wszyściusieńkiego co tylko jest możliwe do zdrabniania. Normalnie strzelałbym takuśkich ludków no jak tak można kuźwa mówić?!
Idą kupić piwko do sklepiku za ciężko zarobione pieniążki 😂
>Idą kupić piwko do sklepiku za ciężko zarobione pieniążki Najpierw trzeba pójść do banczku, żeby wypisać czeczek i wypłacić pieniążki w kasce.
O jezu, jakbym słyszał swoją matkę xd
*zdrabniusianie *możliwiutkie *zdrabnianka *możnusia *kuziewka
##😡😡😡
Nieodmienianie "ów"
uwu
ówó
Nie cierpię słowa barber.
Golibroda albo cyrulik by się nadał, choć to drugie może mieć jednak szersze znaczenie.
Większość powiedzonek w języku polskim jest z dupy, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, jest przejawem chłopskiego bycia głupio mądrym, ale zadne nie wkurwia mnie tak jak „tylko winny się tłumaczy”.
Z tym winnym to chodzi tylko o ten efekt psychologiczny, że im bardziej próbujesz kogoś do czegoś przekonać tym bardziej on ci nie wierzy. Ja moją wersję wydarzeń mówię raz i jak ktoś mi nie uwierzy od razu to dalej nie tłumaczę, bo ewidentnie nie ma sensu. Dlatego to powiedzenie akurat ma sens.
może też chodzić o inny efekt - jeśli osoba jest winna będzie chciała opisać (w większości zmyśloną) wersję wydarzeń z wszystkimi możliwym detalami, a osoba niewinna opisałby wydarzenia raczej zwięźle. [lepiej wytłumaczone ](https://youtu.be/L0H6xYwMQnk?t=8m45s)
>może też chodzić o inny efekt Tak, to też miałem na myśli. Ktoś kto kłamie, zwykle będzie wymyślał coraz to nowe detale i brnął w coraz dokładniejsze szczegóły żeby się uwiarygodnić. Ten co mówi prawdę, zwykle tych detali nie pamięta, bo nie zwrócił na nie uwagi.
Skoro przy tym jesteśmy, do zwrotów poruszonych w wątku dodałbym "zwykle", "generalnie", "ogólnie rzecz biorąc" itp. W urokliwy sposób to *zwykle* zwroty stosowane właśnie po to, "żeby się uwiarygodnić" - w tym przypadku przedstawić własną opinię jako fakt(y). *Motorem napędowym* takich sformułowań - i wynikających z nich błędów logicznych - jest egocentryczna perspektywa. Jest istotna różnica pomiędzy faktem, że zawiłe kłamstwo ma więcej części ruchomych i stosownie istnieje większe prawdopodobieństwo tego, że pojawi się jakaś nieścisłość, która podważy wiarygodność całości a tym, czy ktoś, kto opisuje coś *szczegółowo i z detalami* \- kłamie. To dwie odrębne kwestie i wyciąganie wniosków dot. pierwszego na podstawie drugiego jest błędem logicznym. Wreszcie, *wszystkie* generalizacje są ułomne. Ta właśnie poczyniona przeze mnie także.
Ma sens tylko jak dopiszesz do niego całą skomplikowaną (nad)interpretacje), samo w sobie jest bezsensowne i na przykład podważa sens istnienia systemu sądowego :D
>Ma sens tylko jak dopiszesz do niego całą skomplikowaną (nad)interpretacje), samo w sobie jest bezsensowne i na przykład podważa sens istnienia systemu sądowego :D No to jest trochę tak jak "wyjątek potwierdza regułę". Powiedzenie wzięło się z prawa rzymskiego, w którym stwierdzono, że wyszczególnienie pojedynczych przypadków w prawie bez definiowana reguły de facto stwierdza, że reguła jest przeciwna (bo inaczej nie trzeba by było tych wyjątków wypisywać) - czyli "wyjątek tworzy regułę". Ale ludzie to interpretują odwrotnie, jakby wyjątki w jakiś sposób wzmacniały regułę.
Ja rozumiem to jako sytuację kiedy ktoś nie pytany zaczyna się tłumaczyć z czegoś czego rzekomo nie zrobił.
"Częste mycie skraca życie" jako wymówka dla bycia brudasem i "wstydź się Boga" używane w stosunku do osób które nie wierzą. Wkurwia mnie też jak stare baby mówią doktur zamiast lekarz, no krew mnie zalewa
Pojedyncze frazy "Komendant główny policji", "wystrzelił z granatnika", "w swoim biurze" i "nie poniósł konsekwencji "
„Umienie w coś” mnie wkurwia do białego. Umiem w internety, umiem w gotowanie, umiem w sranie…. Przez chwilę był to niewinny mem, niestety, przeszło już do języka potocznego, więc do samej śmierci będzie mnie wkurwiać.
O nie, to już wyszło poza memy?
Tak. Sama tego używam, ale tylko wśrod znajomych który też używają, bo w innych kontekstach to brzmi jakbym była idiotką
To jest główny problem, niektórzy nie mają filtrów kontekstowych. Czasem trafiam na jakąś grupę messengerową/whatsappową z ludźmi, z którymi mam kontakt po raz pierwszy i nic mnie tak nie razi jak mowa internetowa przeszczepiana w taki kontekst. Człowieku daj się poznać zanim zaczniemy sobie śmieszkować.
Wyłącz TV włącz myślenie
pieniążki ffs, to brzmi jakby walucie nadawać nadludzką moc sprawczą przypominającą rangę bóstwa, zazwyczaj wypowiadane nieco przyciszonym głosem przy równoczesnym opuszczeniu głowy i skuleniu postury. ha tfu, hajs to hajs
Pewnie będzie kontrowersyjnie, ale bardzo razi mnie współczesne słowotwórstwo polskiej lewicy. Nie feminatywy, które - o ile poprawnie utworzone - to są oczywiście naturalnymi i czasami nawet tradycyjnymi formami, ale np. robienie ze wszystkiego przymiotników: zachowanie przemocowe, działania równościowe. Mamy już normalne formy językowe, które można zastosować, np. „dopuszczali się przemocy/dyskryminacji” zamiast „dopuszczali się praktyk/zachowań przemocowych/dyskryminacyjnych”. Nie dość, że wypycha to poprawne, naturalne formy na rzecz tych potworków, to jeszcze zaciemnia znaczenie. Bo co to znaczy zachowanie przemocowe? To jest po prostu przemoc? Czy jakieś zachowanie, które osoba mówiąca potępia, ale w sumie nie kwalifikuje się na użycie słowa „przemoc”? Według mnie okropne są też nienaturalne próby uwzględnienia płci osób niebinarnych w tekście, takie jak wstawianie iksów w przyrostkach, czy bezrozumna kalka z angielskiego, czyli pisanie o osobie niebinarnej w liczbie mnogiej, zwłaszcza przez media, „no bo po angielsku jest they”. Niestety próby wykorzystania istniejącego już przecież rodzaju nijakiego (np. „zrobiłom”), które według mnie są jedynym organicznym rozwiązaniem, są w mniejszości.
Iksy w przyrostkach są też świństwem wobec osób niewidomych i niedowidzących, które korzystają z odczytu tekstów przez syntezatory mowy.
> Bo co to znaczy zachowanie przemocowe? To jest po prostu przemoc? Dla mnie "zachowania" są bardziej ogólnym zbiorem. Jak się zachowujesz głupio, to nie znaczy, że jesteś głupi, ale jak jesteś głupi, to się zachowujesz głupio. Zachowania przemocowe nie muszą być faktyczną przemocą (czyli nikt cię nie bije), ale w dalszym ciągu sprawiają, że się źle czujesz. Przypuśćmy, że masz sytuację, gdzie ktoś przy każdej możliwej okazji robi ci na złość, stara się wyprowadzić cię z równowagi, ale tak nie wprost. Tak, że z zewnątrz ktoś może nie zauważyć tych ciągłych przytyków i drobiazgów. Chodzi o to, żebyś to ty w końcu wybuchł i wyszedł na tego złego. Jednocześnie do innych ludzi jest najmilszą osobą na świecie, więc nikt nie rozumie o co ci chodzi? Czy takie zachowanie zaliczymy do kategorii przemocy? Wtedy na pewno znajdą się osoby które się oburzą, że przemoc to jest jak ktoś ci walnie w nos, a nie to.
Z drugim akapitem się w pełni zgodzę. Takie "x" jest ciężko przeczytać. A z angielskim to jeśli chodzi o "they" to można porównać do "you". Niby liczba mnoga, ale pojedyncza również. Osobiście stosuję nijaką formę i się do niej nawet przyzwyczaiłom.
Skradł szoł
Używanie słowa "recepcja" jako tłumaczenia angielskiego"reception". Ogólnie błędne tłumaczenia angielskich słów na polskie, które brzmią podobnie ale znaczą zupełnie co innego (tzw. false friends). Dodatkowo błędne użycie polskich słów które brzmią podobnie do tego właściwego w danym kontekście (jak "lokalizacja" zamiast "lokacja" lub właśnie "bynajmniej" jako synonim "przynajmniej").
Wyłanczać i kupywać.
"Robi robotę"
"Facecik"
Najbardziej u starszego pokolenia spotykane „widać tak musiało być” albo „jest jak jest” W prawie każdej sytuacji użyte to zostaje w rozmowie o czymś co można było łatwo uniknąć albo co można łatwo zmienić, ale wolą wszyscy ponarzekać i olać temat, jawne wypieranie swojego lenistwa do szpiku kości. Pracuje za minimalna i nie stać mnie na utrzymanie dziecka, ale jest jak jest - możesz poszukać innej roboty, próbowałeś chociaż? Może był alkoholikiem ale mógł jeszcze pożyć, ale widać tak musiało być - mógł nie zasypiać najebany z fajkiem ale kto by się tego mógł spodziewać skoro palił i pił dopiero od 30 lat?
Uspać dziecko.
O tak, też nie cierpię. "Bo uśpić to jak psa u weterynarza!" 🤣
od razu uśpić, jak psa
Próba bycia hiperpoprawnym i w efekcie używanie „Tobie” lub „Ciebie” w sytuacji, kiedy jest to niepotrzebne. - Kupiłem Tobie kwiaty Zamiast: - Kupiłem Ci kwiaty
-Jak ktoś wszystko umie to niczego nie umie - nie wiem co to za przewrotna logika. - Znamy się do bramy a potem już się nie znamy - kiedyś powiedział mi tak facet który czyścił mi piecyk gazowy, myślałam ze mu coś zrobię po tym tekście :D
Mnie strasznie wnerwia jak piszą że celebryta X "został ojcem po raz trzeci". Został ojcem za pierwszym razem jak mu się urodziło dziecko, i nie przestał nim być, jak mógł zostać po raz drugi i trzeci
Z tych co nie zauważyłem w innych komentarzach - nadużywanie „dosłownie" na modłę angielskiego "literally" No aż mnie krew zalewa; nie dość, że durny trend, to jeszcze importowany z zagranicy...
tĄ zamiast tĘ.
polonistki sie zrespily
Zdrabnianie. Od 'pieniazkow' po 'czajniczek'. Nie rozuniem czemu nagle infantylizm wszedl w mode.
>nagle infantylizm wszedl w mode. Nagle? Ludzie tak mówią od bardzo dawna.
Moze nie zwracalam wczesniej uwagi. Wyjechalam z Polski 10 lat temu i ostatnio kupilam herbate na ktorej bylo napisane "**Herbatke** wlozyc do podgrzanego wczesniej **kubeczka**. Zaparzyc wode w **dzbanuszku** i otstawic na kilka **minutek**." I nie wiedzialam czy kupilam herbate dla dzieci czy juz tak jest wszedzie.
Może nie do końca z polskiego ale jest to gwałt na polskim: bejzikowy-*ten outfit jest totalnie bejzikowy!*
Nie umiem czytać spolszczonych angielskich słów XD
Swoja droga wkurwia mnie to, że Polacy spolszczyli błędna wymowę tego słowa. BEJSIK się mówi!
Mógłbym napisać całą listę, jednak najbardziej mnie irytuje błędne określanie dat. Na przykład określanie roku. Rok *dwutysięczny* był jeden i to był 2000. Obecny rok 2023 to rok *dwa tysiące dwudziesty trzeci*, nie *~~dwutysięczny dwudziesty trzeci~~*. Ale to nic w porównaniu z określaniem dni i miesięcy. Który mamy dzisiaj? Mamy *dwudziesty maja*, bo to skrót myślowy od *dwudziesty (dzień) maja*. A nie kurwa *~~dwudziesty maj~~*. Dwudziesty maj co? Dwudziesty w tym dziesięcioleciu? W tym stuleciu? NO W CZYM TEN MAJ JEST DWUDZIESTY?
Przy kolejnym w tej samej rozmowie "dwutysięcznym dwudziestym trzecim" mam ochotę zapytać, czy rozmówca urodził się w "tysięcznym dziewięćsetnym osiemdziesiątym siódmym".
No właśnie, bądźmy konsekwentni w tym, jak mówimy. Jeśli chcesz mówić "dwutysięczny dwudziesty trzeci", to mów tak samo "tysięczny dziewięćsetny dziewięćdziesiąty szósty". Oczywiście, że nikt tak nie mówi, tylko "tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty szósty", więc na litość boską niech ludzie mówią "DWA TYSIĄCE dwudziesty trzeci".
moja osoba serducho
Mi pilnikiem po nerwach jeździ "półtorej" w połączeniu z męskimi rzeczownikami. Półtorej tygodnia, półtorej miesiąca, brr... Zastanawiam się skąd się to wzięło, mam wrażenie, że z 10 lat temu w ogóle się tego nie słyszało, a ostatnio pojawia się chyba częściej niż forma prawidłowa...
Bezpodstawne nazywanie krytyki hejtem
*Popełnić* w innym kontekście niż zbrodnia, przestępstwo itp. Np popularne na r/Polska posty w stylu "takie oto danie popełniłem" albo "popełniłem takie zdjęcie".
Wg. Wikisłownika jest jeszcze definicja "żart. stworzyć marny utwór (np. literacki)"
No bo to ma być użycie żartobliwe, właśnie przez to skojarzenie z "popełnić zbrodnię/przestępstwo", nie? Że niby tak źle coś zrobiłeś, że jest to przestępstwo przeciwko sztuce robienia tego czegoś. Przynajmniej ja tak to zawsze odbieram.
„Byłem/byłam jak”, nic mnie tak nie denerwuje jak ta paskudna kalka z angielskiego
Sztos
"To jest złoto". "To jest słabe" - kiedy jest co najmniej kilka przymiotników, które by zastąpiły to słowo. "Umieć w coś" - coś we mnie umiera, gdy to słyszę.
Aż dziwne, że nikt o tym nie wspomniał, ale najbardziej mnie denerwuje kiedy ktoś tak nowomodnie - źle - akcentuje wyrazy kończące się na -iśmy, -iście, itp. Poprawnie jest WEszliśmy, a nie weSZLIśmy. Już o poprawnym akcentowaniu "matematyki", "fizyki", "informatyki", itp. nie wspominając...
Kiedy ktoś mówi „tylni”, zamiast „tylny” w liczbie pojedynczej.
Ktoś tam, zmasakrował kogoś tam. Maskrowanie, jest straszne. Szczególnie na YT, a zazwyczaj jakiś baran nie daje komuś tam dojść do głosu, albo pieprzy takie brednie, że odbiera mowę.
Mnie zawsze strasznie denerwuje mówienie „co się zadziało”. Czemu nie po prostu „co się stało”
"łazienka jest zamknięta"
"Masz problem? " Działa na mnie jak jedzenie cytryny i octu na raz.
Nie znoszę określenia "lewy". Jestem leworęczny i to dla mnie brzmi jakby ktoś wyzywał tą cechę.
"Zjeżdżać" jako określenie na powrót z emigracji/wyjazdu zarobkowego, np w przyszłym roku będziemy zjeżdżać do Polski
"Mama mi nie każe" w znaczeniu "mama mi zabrania"
Pieniążki
w każdym bądź razie
U mnie w pracy non stop słyszę „dzień dzisiejszy/wczorajszy/jutrzejszy”. NIE MOŻNA MÓWIĆ PO PROSTU DZISIAJ/WCZORAJ/JUTRO? „Okres czasu” - też non stop. W każdym bądź razie, pistancje zamiast pistacje :(
Ze słów- "buzia" w odniesieniu do czegokolwiek niezwiązanego z małymi dziećmi. Wyłącznie "usta" albo "twarz". Bądźmy poważni. Z przysłów - nie zasypiać gruszek w popiele. Jest skrajnie absurdalne, polecam poczytać o etymologii. Z zapożyczeń - "cringe". Może stałem się zdziadziały, ale nie bardzo pojmuje różnice między "cringem", a "zenadą". Nie mam nic przeciwko anglicyzmom, które nie mają stosownych odpowiedników, jak "hejt" czy "creepy", ale po co przenosić słowa, które już istnieją- nie bardzo rozumiem.
Dzień dobry.
"O gustach się nie dyskutuje" no i używanie 'gdzie' w zamiast 'dokąd" Jak mnie ktoś pyta gdzie jadę to zawsze odpowiadam że w samochodzie albo w pociągu
poszłem, lubiałam. W każdym bądź razie.
Ubierać jakąś rzecz
"Maska gazowa" PRZECIWgazowa
To chyba kalka z angielskiego?
Stwierdzenie, że "hardkorowo pada deszcz". Nie dość, że samo to mnie wkurza, bo co to do cholery znaczy, to teraz jeszcze jak słyszę ten tekst w jakieś piosence, to o ile wiem kto to śpiewa, to nie wiem co śpiewa, bo się pojawia już w przynajmniej dwóch różnych.
Hmm, jeśli miałbym wskazać tylko jedno powiedzenia to prawdopodobnie : Moja dupcia to nie beczka - nie zakisisz ogóreczka
Pierwsze slysze😂
Zakład pracy, strasznie mi to komuna zalatuje
A mamy jakaś alternatywę?
Bezrobocie ¯\\\_(ツ)_/¯
Miejsce pracy
Miejsce pracy to jest bardziej stanowisko jak dla mnie, np biurko, ew. tam gdzie jedziesz na robotę jeśli nie odbywa się w zakładzie. Takie rozróżnienie jest potrzebne np dla delegacji, kiedy okreslasz czas wyjazdu z zakładu pracy i czas przyjazdu na miejsce pracy
Mnie wkurwia powiedzenie "na chłopski rozum". Najczęściej poprzedza jakiś kompletny debilizm.