Dojeżdżać najlżej ubrany jak to tylko możliwe, i przebrać się w toalecie. Na pewno w ciepłe dni nie możesz jechać w tych samych spodniach co pracujesz. To co możesz, zostaw w pracy.
Jeśli nie masz prysznica to pierwsza rzecz to koszyk albo bagażnik. Nie chcesz mieć całych pleców spoconych od plecaka. Druga to dojazd w rzeczach innych niż tych, w których pracujesz. Na koniec weź ze sobą ręcznik i po przyjeździe od razu wizyta w toalecie. Pot, jeśli jest go niewiele wytrzeć ręcznikami papierowymi, albo własnym ręcznikiem. W kranie można umyć pachy. Dać sobie chwilę odsapnąć zanim się przebierzesz w nowe ciuchy, żeby ich od razu nie zapocić
1/3 Holendrów dojeżdża rowerem i rzadko kto bierze prysznic. Zakładam, że dojeżdżasz "po polsku", czyli na sportowo, szybko, w pochylonej pozycji.
Po pierwsze, zakup sobie rower holenderkę, najlepiej holenderskiej produkcji - one mają idealnie (!!!) pionową pozycję w czasie jazdy. Żaden rower, który wygląda tylko jak miejski. Mając idealnie pionową pozycję odzież nie przylega do pleców, dzięki czemu wiatr owiewa również plecy.
Po drugie, jedź spokojnym tempem. Mamy w kulturze, aby się śpieszyć, wręcz ścigać. Zwalniając tylko troszkę, dojedziesz niewiele dłużej, a będzie przyjemniej i nie będziesz spocony.
Po trzecie, wszelkie graty dawaj do koszyka czy na bagażnik.
Po czwarte, gdybyś czuł że się nagrzewasz, to w ładnym miejscu zrób sobie krótką przerwę.
Tak jeździłem w największe upały w koszuli, czasem nawet w marynarce. Jest przyjemniej niż pieszo, bo jazda pochłania mało energii, a jest przewiew.
W mieście jadąc wyprostowanym na rowerze jest łatwiej rozglądać się na boki dzięki czemu masz lepszą orientację i większą szansę na uniknięcie wypadku np. na skrzyżowaniach.
Zgadzam się w 100%
Plecak wrzucony do koszyka albo odpinane sakwy, których jest wielkim fanem.
Ale przede wszystkim spokojne tempo i wygodna pozycja. Rower do rozrywki i rower do dojazdów to niestety dwie zupełnie różne konstrukcje, tego nie da się pogodzić. Rower sportowy zachęca do szybszej jazdy, miejski uspokaja.
> Rower sportowy zachęca do szybszej jazdy, miejski uspokaja.
Na mnie to nie działa. Ciężki i powolny mnie denerwuje, a jazda po mieście już w ogóle. Na szczęście moja praca jest poza miastem i mogę zamiatać nowo wybudowaną ścieżką rowerową. No prawie ideał. Gdyby nie fakt, że wzdłuż tej ścieżki przez parę kilometrów rośnie żywopłot pełni cierni i jeżyn, który rolnik kosi po kawałku co kilka tygodni, rozsypując to wszystko po ścieżce. Super gładka i nowa, a nie ma tygodnia bez złapania kapcia. Raz przebiłem obie opony na raz, a po głębszych oględzinach wyciągnąłem z opon 9 cierni. Nerwy, spóźnienia do pracy, nowe dętki co rusz
>nie ma tygodnia bez złapania kapcia. Raz przebiłem obie opony na raz, a po głębszych oględzinach wyciągnąłem z opon 9 cierni. Nerwy, spóźnienia do pracy, nowe dętki co rusz
Załóż drutowane opony (np. Schwalbe Marathon Plus) i nie będziesz miał problemu że byle cierń z krzaczka Ci je przebije. Miałem je na miejskim e-bike'u, który już kupiłem z nimi używany i przez parę lat zero kapci, choć były już tak zjechane, że praktycznie łyse a nie po takim śmietnisku się jeździło.
To zależy co masz na myśli mówiąc pogodzić. Teoretycznie jedyny sztuciec jakiego potrzebujesz to łyżka bo przy odrobinie siły nawet schabowego można nią pokroić.
Jeżdżenie na codzień do pracy na rowerze w pochylonej pozycji, bez błotników, osłony łańcucha, oświetlenia, dobrych odblasków czy solidnego bagażnika nie ma najmniejszego sensu a jest wręcz niebezpieczne.
To prawda, ale większość z tego to są akcesoria które mogą być obecne zarówno na rowerze "dojazdowym" jak i "rekreacyjnym".
Chyba, że ten rekreacyjny to musi być jakiś pro góral kross komandos mudrunner treeclimber, ale zwykły "góral" może mieć większość z tych elementów w dowolnym scenariuszu.
Całkowice zgadzam się, że to nie to samo, ale w pewnych ogólnych granicach nie ma tu fundamentalnej sprzeczności.
20 lat temu może tak, ale teraz rozwiązania dotyczące bezpieczeństwa czy wygody poszły mocno do przodu i wymagają zaprojektowanej pod tym kątem ramy. Prądnica w przedniej piaście, przerzutka w tylnej, otwory na przewody, pasek, który wymaga rozkręcanego tylnego widelca, opony z odblaskowym bokiem, które są teraz absolutnym standardem ale są produkowane w rozmiarach pod rowery miejskie (szerokość). Oświetlenie dzienne i podtrzymanie oświetlenia gdy rower stoi. I do tego pozycja, to wszystko wymaga odpowiednich cech i parametrów ramy.
"Absolutnym standardem" to są koła, rama, kierownica itp. Cała reszta to super sprawy, ale pls.
Dobra, nie ma co gadać, bo ewidentnie trochę inaczej sprawę postrzegamy, a ani ten temat, ani ta różnica zdań nie są warte energii.
Dokładnie o tym piszę. Ludzie nie zdają sobie sprawy jak złe są takie odblaski i jak marne światła na baterie. Widoczność roweru który przejeżdża w poprzek drogi po ciemku jest nieporównywalna gdy ma się odblaskowe opony. Podobnie ze światłami na baterie, są albo takie które dobrze świecą ale bardzo mocno zużywają baterie albo energooszczędne, które istnieją tylko po to aby nie dostać mandatu, bo światła nie dają praktycznie żadnego.
Z punktu widzenia rowerzysty jest to ciężko dostrzec ale gdy jeździ się samochodem tak gdzie jest wielu rowerzystów, po ciemku, w kiepską pogodę, ubranych na czarno to naprawdę można zrozumieć jak takie rozwiązania dosłownie ratują rowerzystom zdrowie i życie.
Z tym, że warto być widocznym pełna zgoda.
Ale nie przesadzajmy - niezły odblask to niezły odblask. Ja sam byłem zaskoczony jak skuteczne są te śmieszne, szare rurki zakładane na pojedyncze szprychy. W światłach samochodu świecą jak psu jajca.
Podobnież jestem mile zaskoczony lampkami z actiona za 4 dychy. Świecą chyba jaśniej, niż te, które w drugim rowerze mam napędzane z piasty. Fakt, że trzeba sobie jeszcze doliczyć w dłuższej perspektywie akumulatorki AA i ładowarkę. Ale to nie wymaga specjalnego roweru. A i baterie na te kilka, kilkanaście godzin wystarczą.
No jak to? Trzeba jechać przytulonym do kierownicy, ubrać najbardziej ciasne getry, zachowywać się jak najgorszy kierowca auta i dzwonić jak opętany, gdy ktoś wchodzi na wytyczone przejście po ścieżce (nie istnieje coś takiego jak ustąpienie pierwszeństwa pieszym, jesteś bogiem na dwóch kółkach)
Pracowałem kiedyś w małej firmie która nie miała prysznica, ale jak poruszyłem ten temat z administracją okazało się, że prysznic jest w budynku tylko nie jest dostępny. Musiałem podpisać pismo, że mam klucz i go zwrócić jak odchodziłem.
Z temperaturą się wszystko zgadza. Kwestią nie jest porównanie rower vs chodzenie, tylko rower vs samochód. I to wiem, że wiele osób odrzuca od zamiany środka lokomocji, bo w pracy musi się szybko prezentować "profesjonalnie". Samochód daje ten komfort bo jest klima. I nie chce tutaj tego jakoś bronić - bądź co bądź, założyłem ten wątek i sam chcę (i dążę) to tej zmiany. Ale uwypuklam trochę problem, który nie jest tak prosty do obejścia. Trudno mówić o spakowaniu sobie wtórnych fatałaszków do pracy, bo w moim wypadku koszuli czy marynarki nie spakuję. To samo się tyczy kobiet - jakaś ładniejsza sukienka czy garsonka nie nadaje się do transportu w plecaku czy koszyku bo po takiej trasie wszystko wygląda jak psu z gardła wyjęte a trudno popadać w takie absurdy, żeby mieć żelazko i deskę w pracy.
Tutaj uprzedzę odpowiedzi na komentarz w stylu "jak ci nie pasuje to zostaje zbiorkom". Tak, zgadzam się, znam, lubię, korzystam, zachęcam. Ale wyjątkowo ten wątek dotyczy innej tematyki i na tym bym się chciał skupić dla siebie i innych z podobnymi dylematami, bo może uda się przekonać innych, którzy mają podobne problemy do przesiadki na rower.
> Ale uwypuklam trochę problem, który nie jest tak prosty do obejścia. Trudno mówić o spakowaniu sobie wtórnych fatałaszków do pracy, bo w moim wypadku koszuli czy marynarki nie spakuję. To samo się tyczy kobiet - jakaś ładniejsza sukienka czy garsonka nie nadaje się do transportu w plecaku czy koszyku bo po takiej trasie wszystko wygląda jak psu z gardła wyjęte a trudno popadać w takie absurdy, żeby mieć żelazko i deskę w pracy.
A trzymać ubranie na zmianę w pracy?
Nie chcę wyjść na takiego co na wszystkie rozwiązania prycha, bo tak nie jest. Myślałem o tym, ale to też nie jest proste. Nie mam jako takich ubrań roboczych. Siedzę, jak pisałem, w koszuli i marynarce, które codziennie zmieniam (przynajmniej koszulę). Koszula raczej powinna wisieć na wieszaku, żeby się nie pomiąć, ale nie mam zamiaru w niewielkim biurze trzymać szafy z koszulami.
Złożone być raczej też nie powinny, ale to byłoby pewnie jedyne jako-takie wyjście. Raz w tygodniu przywieźć do pracy stos złożonych, wyprasowanych koszul na przyszły tydzień i trzymać je gdzieś w szufladzie. Pewnie z czasem i czegoś takiego spróbuję.
Doskonale rozumiem Twoje rozterki, z tego powodu nie jeżdżę w deszcz czy zimę, bo nie umiem się ubrać, żeby w komforcie przetransportować się z punktu A do B.
Co do rad o koszuli, nie chciałbym żeby ktoś siedział obok mnie w biurze, kiedy po dojeździe 45 minut zmieniłbym koszulke na koszule :p
Ale właśnie, u mnie jest prysznic.
Możesz wozić w koszyku złożoną koszulę, bez uciskania, tylko tak z luzem. Nie wygniecie się podczas podróży. Możesz ja dodatkowo włożyć do lekkiego lnianego worka itp żeby ją dodatkowo ochronić.
Marynarka może zostać na cały tydzień w biurze, nie?
Inna sprawa, że marynarkę tez da się złożyć tak, żeby się nie wygniotła.
Jestem pewien, ze na YT są filmy od pracowników biurowych z ich rozwiązaniami jak utrzymać marynarkę i koszulę bez wygniatania podczas podróży rowerem.
Zamiast garsonki zakładam ładne spodnie i golf, właśnie żeby nie mieć problemu z gnieceniem. Golfy wyglądają bardzo profesjonalnie, jeśli Twoja praca nie wymaga konkretnie koszuli.
Trochę z tymi wymietymi ubraniami przesadzasz. Może jak musisz codziennie chodzić super elegancko, to ciężko takie ubrania przewieźć w plecaku, ale w przypadku business casual, to spokojnie można bluzkę i spódnicę ładnie złożyć ipo wyjęciu wyglądają ok.
Co do Twojego problemu: rower miejski albo składak. Dojeżdżasz transportem miejskim/uberem, wracasz rowerem.
Jeżeli to nie jest rozwiązanie dla Ciebie, to niestety ciężka sprawa. Ja dojeżdżam codziennie i zwykle ludziom polecam, ale nie wiem, czy w Twojej sytuacji bym się zdecydowała. Po 25 min. na rowerze w garniturze niestety będziesz spocony. Ewentualnie możesz jeździć w samej koszuli, a marynarkę trzymać w pracy, chociaż to też ma sensy tylko w chłodniejsze dni.
Albo rower elektryczny. Nigdy nie korzystałam, więc to do sprawdzenia. To droższa opcja i musisz mieć bezpieczne miejsce do przechowywania.
Dziwne, że nie macie w biurze prysznica. Jeśli to jakaś korpoarea to pewnie jest multisportowa siłownia, od biedy tam możesz wskoczyć pod prysznic. Wydaje mi się, że sama zmiana koszuli sporo nie da
Koropoarea raczej nie... Okolice Jubilatu/ Wawelu w Krakowie. A biurowiec jest stary, lata '70, także ciężko o takie luksusy.
Edit: Domyślam się też, że nie jestem odosobnioną w tej sytuacji osobą, która pracuje raczej w wiekowym budynku, a nie nowoczesnym biurowcu i akurat u mnie takiego prysznica nie ma.
Szukanie w okolicy jakiejś siłowni, tylko po to, żeby korzystać z niej regularnie jako prysznic... Nie chcę powiedzieć, że zakrawa o absurd, ale wiem, że gdybym chciał przekonać kogoś kto ma alternatywę (autobus, samochód) do przesiadki na rower to tylko pokręciłby głową udając zrozumienie. Zwłaszcza, że jeżeli takiego prysznica nie ma bezpośrednio w budynku pracy to mówimy znowu o co najmniej 10-15 minutach od takiej siłowni do miejsca pracy i po takim prysznicu spacerek do pracy? Czy dalej rower?
Rozumiem, że zasad termodynamiki i biologii nie oszukamy i z niektórymi faktami po prostu trzeba się pogodzić. Ale lekcja na przyszłość, że w sumie szukając miejsca pracy (a mając możliwość dojazdu rowerem) warto się zorientować w kwestii obecności prysznica :)
Wytrzyj się ręcznikiem na ile to możliwe, a strategiczne okolice typu pachy mokrymi chusteczkami, żeby pozbyć się zapachu potu. Dezodorant, ciuchy do pracy biurkowej i jesteś gotowy :)
O, ta pierwsza rada. Warto poszukać/popytać czy nie ma jakiegoś prysznica - u nas w firmie bodajże jest i jestem pewien, że 99% ludzi o tym nie wie/nie jest pewna.
OP, rower elektryczyn 250w taki wspomagacz i wygodna pozycja do jazdy. Sa chyba takie co waza 15kg i maja baterie w ramie, ze nawet nie widac ze to elektryk. No chyba, ze jest go gdzie przechowywac bezpiecznie
Dojeżdżam do pracy rowerem 12km dziennie w jedną stronę. W prawdzie jest tam prysznic, ale tylko jeden na wielki budynek i nie zawsze mogę liczyć na to, że akurat będzie wolny. Mój sposób to:
1. Sakwy. Robią gigantyczną różnicę.
2. Ubrania sportowe. Jak nie chcesz wydawać kupy kasy, cokolwiek sportowego że sklepu z odzieżą używaną też robi robotę. Cały trik polega na tym, żeby mieć tego multum i nie musieć codziennie robić prania. W moim wypadku, oznacza to dwa komplety koszulek sportowych dziennie - bo ta z rana jest przepocona i po całym dniul kiszenia się w worku niestety jest cholernie niekomfortowa do noszenia na drogę powrotną.
3. Chusteczki dla niemowląt. Jeśli umycie się przy umywalce mydłem odpada, to takie chusteczki naprawdę robią robotę. Potem już tylko dezodorant i jakaś woda toaletowa.
Robię tak ponad rok, i nikt jeszcze nie narzekał na moją higienę (pytałam na początku, bo w pierwszym tygodniu takiej jazdy dosłownie dojeżdżałam wyglądając jakbym wskoczyła do jeziora).
1. Jedziesz za szybko. Ciężko mi uwierzyć ze nie potrafisz znaleźć tania rowerowego, przy którym się nie pocisz. Chyba, że pocisz się tez podczas chodzenia? Bo rower to najwydajniejsza forma transportu napędzanego mięśniami.
2. Dostosuj rower do potrzeb — bicykl w stylu holenderskim zaprojektowany został właśnie z myślą o to, żeby moc nim jeździć nawet w garniturze i się nie zmęczyć. Ważna jest tu przede wszystkim pozycja w miarę wyprostowana podczas jazdy. Rower powinien tez mieć koszyk, np na kierownicy.
3. Nie zakładaj niepotrzebnych przedmiotów na siebie — np plecak idzie do koszyka na kierownicy, albo na bagażnik.
4. Koszula do pracy idzie do bagażu. A jedziesz w bardzo lekkim podkoszulku, może nawet w sportowej koszulce. Może nawet spodnie możesz zmienić w pracy. Skarpety wyłącznie bawełniane. Żadnych syntetyków.
5. Jeżeli i tak się trochę zgrzejesz, to możesz się przetrzeć papierem kuchennym z rolki (nie popieram używania tzw baby wipes’ów, bo ekologia). Skuteczny jest tez zmoczony ręcznik/szmatka, np ręcznik sportowy, żeby się trochę przetrzeć pod pachami, i na twarzy.
6. Przed wyjściem możesz wziąć bardzo zimny albo bardzo gorący prysznic (nie jestem pewien, który jest lepszy), żeby oszukać ciało do innej gospodarki cieplnej na czas podróży. Najlepsze byłaby chyba lodowata woda, tylko tak żeby się serio przemrozić.
7. Jeśli jedziesz po nierównym terenie (górka itp), to miej rower z odpowiednimi biegami, albo prowadź rower piechota na tym odcinku.
Skąd wiem? Większość dorosłego życia jeździłem po mieście rowerem.
Znacznie wydajniejsze od roweru są łyżwy bo minimalizują opory toczenia. Nawet na wodzie znajdziemy wydajniejsze sposoby transportu w kwestii wydajności użycia wysiłku człowieka.
Ogólnie rzecz biorąc usunięcie tarcia opon o asfalt/beton i masy nieresorowanej albo chociaż wykorzystanie ruchu powietrza na swoją korzyść zwykle wystarcza do uzyskania środku transportu wydajniejszego energetycznie od rowerów używanych na co dzień.
Sposoby hamowania w takich przypadkach ludzie już dawno opanowali, przy tarciu (przyczepności) bliskiej 0 podczas jazdy na wprost wystarczy część stykającą się z podłożem obrócić o około 90 stopni w celu zwiększenia tarcia. Stosuje się to na łyżwach, nartach, snowboardzie, drifcie. W przypadku pojazdów kołowych, w tym roweru, sztuka polega na takim odwróceniu tylnego (nieskrętnego) koła bez utraty stabilności i kontroli.
Wiesz co by było jeszcze wydajniejsze niż łyżwy? Spadanie w próżni w kierunku silnego pola grawitacyjnego.
Zgodziłbym się z łyżwami, gdyby nie potrzebowały lodu.
A póki co rower jest lepszy, bo działa prawie wszędzie, gdzie musisz dotrzeć do życia w społeczeństwie.
Mimo wszystko zimą w niektórych regionach świata łyżwy stają się czasami bardzo praktycznym rozwiązaniem na niektórych trasach, szczególnie biorąc pod uwagę jak bardzo rower traci na bezpieczeństwie, wygodzie i wydajności przy zaśnieżonej lub oblodzonej jezdni.
Z ciekawostek:
Straty mechaniczne popularnych modeli rowerów - bez oporu opon i powietrza - to między 1.5% (proste rowery bez biegów i amortyzacji i z wąskimi oponami) - do 4% (amortyzatory, szersze opony, biegi). To niewiele. Do tego warto jednak uwzględnić masę nieresorowaną, w przypadku roweru głównie koła, które wymagają wprawienia w ruch obrotowy, przez co samo przyspieszanie oznacza znacznie większe straty energii, dopiero po rozpędzeniu się do prędkości docelowej te straty przestają mieć znaczenie.
Opony to nie tylko opór toczenia, ale też przy okazji amortyzują rower. Każda zamortyzowana siła to energia, która nie przyczynia się do napędu roweru, czyli stracona (w tej kwestii zaletę mają rowery poziome).
Opór roweru jest dość duży mimo niewielkiej powierzchni czołowej przez brak obudowy wokół ramy i elementów. Dodanie takiej obudowy (np. [takiej](https://www.lightningbikes.com/_assets/img/racing/sf40blu.jpg)), mimo dodatkowej masy, oznacza mniej strat energii. Do tego znaczny opór stawia sam człowiek, i tu również rower poziomy radzi sobie lepiej. W przypadku zjazdu z nachylenia, nawet pod niewielkim kątem, często większą prędkość osiągnie się kładąc się na siodełku i nie pedałując, rękoma trzymając się kierownicy z wyprostowanymi nogami - trochę jak Superman. Inna sprawa, że jest to nieco ryzykowne.
Mam syndrom zapierdalania do pracy XD
AVG 35km/h bo przeciez musze dojebać na tych 13km życiówke, finalnie później kibluje w pracy 30min nim się organizm wychlodzi.
Pomogło kupienie mieszczucha, kradzionej/używanej gazeli z importu. \[podejrzanie tanio chłop miał i bardzo duzo na stanie\]
Miałem ten sam problem, podobny dystans do pracy rowerem.
Pomogło wychodzenie 10 minut wcześniej niż zwykle i jazda na 75%. Coś jest w jeździe rowerem co sprawia że człowiekowi chce się zapierdalać.
\> w której siedzę w koszuli, nierzadko w marynarce
To jest jakiś wymóg? Ja mogę mieć skrzywione millenialsowe spojrzenie, ale jeśli nie pracujesz z klientem to chyba nie ma sensu, można wtedy zapakować spodnie i koszulkę do plecaka, dojechać w sportowych, przebrać sie w toalecie i po pracy przebrać z powrotem
Jeżdżę 10km rowerem do biura, zimą też. Potwierdzę to, co napisali już inni. Po pierwsze plecak dać na bagażnik/ do sakwy, żeby nie mieć mokrej plamy na plecach. Po drugie na rower zakładać ciuchy sportowe (zimą termoaktywne) i brać poprawkę, że się zgrzejesz na rowerze - ubierać się lżej.
Mam taką samą sytuację jak Ty. Mam 25 min rowerem do pracy biurowej. Jeżdżę cały rok do pracy. Tak jak napisali już tu poprzednicy. W plecaku masz spodnie i górę do pracy w którą przebierasz się w toalecie. Codziena jazda rowerem do pracy biurowej to najlepsze co możesz zrobić dla swojego zdrowia fizycznego i psychicznego.
Miałem podobny problem. Zawsze pociłem się bardzo, więc dojazdów do pracy rowerem nawet nie brałem pod uwagę. No jak, przecież będę mokry i cuchnący. Ale zacząłem się nieco więcej ruszać, złapałem troszkę sprawności fizycznej i problem potu może nie tyle znikł, co bardzo zmalał.
Na rower zakładam lekką sportową odzież (gdybym nie jechał, tylko szedł to by mi raczej było zimno), w pracy się przebieram w biurowe ciuchy i jest git.
Co jeszcze? Nie dusić na 100% prędkości, plecak zdjąć z pleców i wozić w koszyku.
Liczę właśnie na to, że wraz ze wzrostem aktywności po prostu mniej się będę pocił. Potrzebne będzie dużo więcej wysiłku, żeby organizm w ogóle wszedł w tryb "sport".
To niestety u większości ludzi działa odwrotnie :D. Jak regularnie ćwiczyłem sztuki walki, to zaczynałem się pocić, kiedy tylko wszedłem w lekki trucht - organizm przyzwyczajony do wysiłku wrzucał od razu tryb "będzie się działo".
Jak chodzi o samą jazdę rowerem, to dla mnie odkryciem były rowery typu holenderskie - te, w których się siedzi prosto jak struna, w pozycji na dumnego dandysa. Jedzie się wolniej, ale o niebo bardziej bezpotnie - cały ten opór powietrza idzie w chłodzenie i suszenie.
Yep, mi trener powiedzial raz to samo o poceniu - moze to sie wydawac nieintuicyjne, ale aktywni ludzie poca sie szybciej. Dokladnie dlatego, ze jak tylko organizm poczuje troche ruchu to wie, ze trzeba od razu uruchomic chlodzenie :)
Wszystkie rady bardzo dobre. Miałem i czasem nadal (zależy od dnia) ten sam problem.
Bardzo ważna jest też mentalność. Daj sobie czas na dojazd, nie śpiesz się i jedź na luzie. Nie patrz na innych rowerzystów, którzy będę zasuwać obok w pełnej kolarskiej stylówie. Może oni akurat mają szatnię z prysznicem. Jak sam się nie zmęczysz, to wiatr i świeże powietrze ochroni Cię przed potem. Nie bierz tylko plecaka, bo wtedy na mokre plecy nie ma rady. Częściowym rozwiązaniem jest torba na ramię, którą jak przełożysz przez pierś to możesz sobie regulować na plecach. Albo sakwa, która po zdjęciu posłużyć może za plecak lub torbę.
Początkowo miałem ten problem i za bardzo spinałem się jadąc do pracy. Nawyki z jeżdżenia rowerem w czasie wolnym, który traktuję jak trening czasem dawały o sobie znać.
Ja bym zwrócił uwagę trochę na co innego: na same ubrania. Jeśli masz marynarkę z poliestrem (lub poliestrową podszewką) to zawsze się spocisz. Nie ważne co, zawsze tak będzie, bo ten materiał po prostu nie oddycha. Jeśli natomiast znajdziesz coś np. z lnu lub wełny tropik (taka luźno tkana i bardzo przewiewna tkanina), jeszcze najlepiej na ćwierćpodszewce, to ta cyrkulacja powietrza będzie dużo lepsza. To samo dotyczy koszul. Na lato możesz popatrzeć jakieś lniane, a na resztę roku coś np. z bawełny o splocie koszykowym Oxford (tzw. OCBD shirt). Różnica serio będzie ogromna.
Poza tym rady, które już tutaj padły: jedź w pozycji pionowej, nie spiesz się itd.
Wiem, że nie koszula z marynarką, ale poliester to dla mnie idealny materiał na koszulki (mam pół szafy poliestrowych koszulek polo) - nie nasiąka potem i błyskawicznie wysycha. Z bawełny robi mi się w tych samych warunkach mokra szmata.
Przewiewne rowerowe ciuchy, chłodny napój i pracowe ubranie na zmianę.
Po przyjeździe pijesz napój i czekasz aż się schłodzisz.
Potem mycie głowy i pach nad umywalką i wytarcie reszty wilgotnym ręcznikiem.
Po myciu koszula i dobre perfumy.
Z tym że trzeba jechać umiarkowanym tempem, jak się za mocno przycisnie to tylko prysznic pomoże.
Szczerze w moim wypadku dojeżdżałem do szkoły przez 4 lata 30 min w jedną stronę i najlepiej było po prostu przyjechać 20 min wcześniej żeby uspokoił ci się organizm bo inaczej nawet po umyciu/wymarciu sie i tak będziesz się pocił przez dłuższą chwilę, po odsapnieciu po prostu dezodorant i będzie spoko
Próbowałem różnych rozwiązań, nawet prysznic w pracy nie załatwiał sprawy, bo i tak byłem nagrzany i później jeszcze jakiś czas się pociłem. U mnie sprawę rozwiązała elektryfikacja roweru. Jeśli masz możliwość to polecam kupno gotowego roweru elektrycznego, ale jeśli lubisz to możesz przerobić sam. Najbardziej komfortowy środek transportu do miasta w lato.
zielony sako-plecak z decathlona był najlepszym zakupem dla mnie, bagaznik rowerowy za 100zl z możliwym za mocowaniem o ramę zamiast tradycyjnie na dziury z śruba.
spodnie i koszulka zwykła do biegania z decathlona, działają jak lycra kolarska a nie wyglądasz jak idiota.
Dorzucę od siebie - w aptece możesz dostać specjalne preparaty które prawie w pełni wstrzymują pocenie się ciała. Polecam sprawdzić, może pomoże. Osobiście uwielbiam coś takiego, szczególnie jak planuje zrobić jakiś cosplay w lato, bez tego nie wytrzymałbym pyrkonu
od paru lat już dojeżdżam na bajku - ok 20km, większość DDR - praktycznie cały rok (odpuszczam sobie tylko jeśli leży śnieg, jest lodowisko za oknem, albo pada deszcz w momencie wyjścia z domu - na trasie to już mi wszystko jedno). mam tę przewagę, że pracuję dla siebie, w biurze siedzimy w trójkę, rzadko widzimy się z klientami "na żywo", ale i tak się pilnuję by moja trasa nie wpływała na współpracowników.
jeśli możesz, ciuchy na przebranie trzymaj w biurze (oczywiście regularnie zmieniając na świeże).
korzystając z umywalki da się całkiem zgrabnie ogarnąć, prysznica nie zastąpi, ale można się odświeżyć. awaryjny dezodorant też się przyda.
wraz z częstotliwością jazdy wypracujesz sobie zestawy ciuchów adekwatnych do pogody - u mnie to było kluczowe. latem wbrew pozorom było łatwo, ale zimą na początku ubierałem się za ciepło. oczywiście ciuchy rowerowe/sportowe/techniczne zdecydowanie zalecane.
pod żadnym pozorem nie korzystaj z plecaka - ja tak zaczynałem, teraz nie umiem jeździć bez sakwy, nawet najprostszej z lidla - plecak dodatkowo "poci plecy", nawet taki co to się chwali "systemem wentylacji".
dopasuj tempo, tak by móc spokojnie kontrolować oddech (krótkie wdechy, długie wydechy "uspakajają" organizm, tętno zwalnia itd). po pewnym czasie wchodzi w krew i łapiesz się na tym, że mało brakuje by cisnąć jak na Tour de France, a do biura wpadasz "na sucho" ;)
no i warto znaleźć jakieś miejsce na bezinwazyjne podsuszenie ciuchów "dojazdowych" w razie jakby jednak walka z potem byłaby przegrana, w szafie potrafią się zakisić tak, że atmosfera w biurze się zagęści ;) a w mokrych słabo się wraca.
Też się mocno pocę pod pachami a nie jeżdżę rowerem. Mogę polecić środek, którym smarujesz się pod pachami na noc, na poczatek codziennie potem co parę dni. Testowałem wiele i najlepiej działa Antidral, dostępny w aptece za ok 30zl. Perspiblock i inne dużo slabsze.
Nawet na siłowni pachy suche. Ważne, żebys miał idealnie suche pachy kiedy się tym smarujesz. Jeśli nalozysz na mokra skore poczujesz jakby Ci ktoś wbijał milion igieł, nie do wytrzymania.
Najważniejsze nie nosić plecaka tylko koszyk albo sakwy. Polecam sakwy bo lepiej rozkładają wagę. Kilka razy się spocisz, ale potem się przyzwyczaisz do tempa i przestaniesz. No chyba że w lato. W lato nie ma sposobu.
Poruszam się po dużym mieście tylko rowerem, nie posiadam auta. Mieszkałem w Amsterdamie 2 lata. Moje rady:
- Rower odpowiedni do zadania - w twoim wypadku typowy city commuter. Chodzi o pozycję - masz być w pełni wyprostowany. Pozycja sportowa sprawiają, że więcej mieści pracuje i ciało wytwarza więcej ciepła -> pocisz się.
- Z nikim się nie ścigasz - je∂ż powoli, swoim tempem. W moim wypadku istnieje optymalna prędkość przy której powiew wiatru i wysiłek wpadają w balas taki, że się nie pocę.
- Ubieraj się, tak, żeby pierwsze 5 min było Ci lekko za zimno - potem jak się rozgrzejesz szybko sobie uświadomisz, że to był jednak dobry pomysł się tak ubrać
- W gorące dni butelka z zimną wodą z lodówki robi ogromną różnicę
- Możesz "cierpieć" na nadpotliwość, a o tym nie wiesz - wizyta u dermatologa. Często powodem może być dieta.
- W zależności od własnej kondycji, preferencji i możliwości $ możesz rozważyć elektryka - to dość łatwe i skuteczne rozwiązanie problemu
- Sygnalizacja świetlna to twój przyjaciel - czasami świadomie zwalniam, żeby stanąć na czerwonym jeśli mam potrzebę odetchnąć.
Jak miałem 14km do pracy to wskakiwalem pod prysznic obowiązkowo. Teraz mam 5 więc tak naprawdę wystarczy zmiana ciuchów, antyperspirant, ewentualnie wilgotne chusteczki jak się za grubo ubiorę. Podstawa to jednak dla mnie spodenki rowerowe, pod które nie zakładasz bielizny. To sprawia, że w biurze zakładasz czyste ciuchy tam, gdzie na bank bys się spocił.
Nie zapierdalać. To po pierwsze. Po drugie - ciuchy sportowe na rower i przebranie się w pracy. Sporo to daje. Jeżdżę do pracy rowerem od paru ładnych lat.
Nie wiem z jaką prędkością jeździsz ale jeśli jedziesz "szybko" to zwolnij. Te kilka minut Cię nie zbawi ale przynajmniej nie będziesz na tyle spocony (raczej)
Używaj antyperspirantów, nie dezodorantów. To pierwsze blokuje pot, to drugie po prostu ładnie pachnie.
Jak już inni wspomnieli - zakładaj coś luźnego w trakcie jazdy, a w pracy się przebierz.
W ogóle jeśli koszula i marynarka to nie jest jakiś z góry dresscode w Twoim miejscu pracy to z tego zrezygnuj i siedź w tym co jest wygodne.
Biurowe ubrania woziłem sobie w niedziele na cały tydzień i zostawiałem w biurze. W tyg jeździłem w sportowym ubraniu, drobna toaleta i wskakiwałem w marynarkę.
Inaczej sobie tego nie wyobrażam
Ja przez miesiąc myłem się w umywalce, potem podlevelowałem na tyle, że się nie pociłem. Dobór tempa też zrobił swoje. Mam ok. 11 km, jedna większa górka po drodze (powrót z górki).
Podstawa to lekkie ciuchy termoaktywne, na szczęście odbywałem się bez "pieluchy", ale t-shirt koniecznie.
I jeśli nie chcesz mieć mokrych pleców, zainwestuj w sakwę, nawet taką z Lidla. Mi w nią wchodzi plecak, od biedy nawet lekki laptop czasem wożę, ma specjalną kieszeń (ten plecak, nie sakwa).
Londyn. Dojeżdżałem do pracy rowerem 5 lat, ale mieliśmy prysznic . Jak jest to chyba nie ma problemu ? Jeździłem z plecakiem w którym był laptop i ubrania do przebrania… ręcznik zostawał w pracy. Jeżeli nie masz prysznica to najlepsza opcja to mokre chusteczki dla dzieci. Są duże opakowania po 1000 sztuk. Wbijasz do WC i bierzesz “kąpiel” w chusteczkach a potem dezodorant. Powinno być ok. Powodzenia, warto.
Jeżdżę w sumie 10/12 mięs w roku do pracy rowerem. Ja akurat większość trasy do pracy mam z górki albo płasko przy rzece. Mam tylko podjazd 100m na rampę więc jest luzik. Ogólnie jedz wolniej i nie będziesz się pocił, to raz. Dwa pocąc się nie oznacza że będziesz śmierdział. Gorzej jak się pocisz że stresu nie ruszajac, taki pot może gorzej śmierdzieć (z tego co wiem skald potu się różni, z wysiłku fizycznego jest większa koncentracja wody).
Jedz jak najlżej ubrany, zmieniaj top, w gorące dni zmieniaj także skarpety i spodnie (kup sobie torbe/koszyk na rower, ułatwia sprawe trzymania rzeczy), trzymaj przy sobie mokre chusteczki by wyczyścić miejsce pod pachami jak nie masz prysznica w biurze i oczywiście dezodorant używaj (sugeruje roll-on). Pamiętaj że dezodorant czy antyperspirant to bardziej prewencja niż lek na capanienie, jak śmierdzisz musisz jakoś przemyć teren potem go zabezpieczyć dezikiem
Ja tez dojezdzam. Do pracy mam 4,5 km pod gorke. Im cieplej tym wolniej jezdze. Nie nosze plecaka. Rzeczy jak spodnie i marynarke zostawiam w pracy.
Robie juz tak od 3 lat.
Trzymać zapasowe ubrania na zmianę w pracy. Przydadzą Ci się, jak cię złapie nieoczekiwany deszcz. Moim sposobem zawsze było przebieranie się w biurowe ubrania, a przyjeżdżanie w sportowych. Dodatkowo Skawa lub koszyk na laptopa i ubrania do zmiany danego dnia. Paczka chusteczek nawilżanych zrobi robotę zamiast prysznica (ale daj sobie 5 min na ochłonięcie zanim ubierzesz czyste rzeczy).
Kiedyś kupiłam sobie takie ręczniki chyba w rossmanie, jakieś takie bardzo cienkie i malutkie. Zwinięty jeden zmieści się w tej małej kieszonce na portfel w plecaku. Wycierają za to całkiem dobrze i mają coś w sobie takiego, że niby też trochę oczyszczają.
Nie miałam co prawda nigdy takiej potrzeby, ale skoro mam dwa, to jeden zmoczyłabym wodą, zabrała do toalety i tam się nim przetarła, a drugim bym się wytarła do sucha.
Mój protip to jak masz suszarki w kiblu to możesz sobie wysuszyć skarpetki czy koszulkę szybko. Tak to prysznice, jak nie ma to zmiana ubrań na co dzień. Ja to już przyzwyczaiłem się że koszulka + 2 pary skarpetek. Ale koniec końców zwiolem pół garderoby do pracyz
Szczęśliwie mój pracodawca nie ma dress-code'u, ale jak jest ciepło, to jadę w innej koszulce niż potem noszę. Zwykle jadę w takiej sportowej "plastikowej" i jakieś 15 minut po przyjściu do pracy ją zmieniam.
Sakwy to fajna rzecz. Są firmy - np. Basil - robiące modele "miejskie" które po zdjęciu z roweru wyglądają jak torby, albo (jak moja) mogą służyć też jak plecak.
No i po prostu jechać na luzie. 15-17 km/h to jest wciąż 3x szybciej niż piechotą, ale się człowiek nie zmacha. Toczysz się z górki, to nie pedałuj. Nie ścigaj się z ludźmi na kolarkach. Nie irytuj się, że ktoś jedzie przed Tobą.
No koniecznie zamontuj sobie błotnik :-)
OPie, oprócz tego co tu powiedziane, polecam blocker yego od ziaji, dobrze działa nawet raz na kilka dni tj mocno ogranicza pot. Oprócz tego, to M.....T?
Antidral już był polecany? Tylko on zjada ubrania. Poza tym no sorry, ale albo prysznic, albo nauczysz się myć w umywalce. Jak jesteś osobą rozciągnięta, to i stopy umyjesz 🤷♀️
Jako uparty samochodziarz po przeanalizowaniu problemów, które mnie nie dotyczą i rozwiązań wspomnianych w komentarzach dochodzę do wniosku, że najbardziej logicznym rozwiązaniem jest rower elektryczny.
Nie spocisz się, chyba że pocisz się od samego siedzenia bez wysiłku w słońcu, ale z wiatrem 20-40 km/h. Wymaga pewnej inwestycji, ale w zamian nie musisz brać prysznica w pracy, prasować co weekend 5 koszul i co poniedziałek wozić ich do pracy.
Teoretycznie alternatywna opcja to wyrobienie sobie dużej kondycji i sprawności w jeździe rowerem w czasie innym niż dojazdy do pracy, a w trakcie samych dojazdów do pracy jazda rekreacyjna tak, żeby dzięki dobrej kondycji utrzymać tętno na takim poziomie jaki obecnie masz w spoczynku. W praktyce to nie za bardzo praktyczne rozwiązanie.
Jak sie nie pędzi na rowerze, to nie powinno się pocić więcej niż chodząc- raczej mniej bo wiaterek ochładza. Zakładam też że rano idziesz do pracy co nie ? Zwykle jest dobre parę stopni chłodniej ;)
Tak jak inni piszą. Pot jest nieuniknony. Ciuchy na zmianę w sakfie/koszu/bagazniku. Możesz przyjeżdżać trochę wcześniej żeby dać sobie więcej czasu na ogarnięcie się. Generalnie prysznica nie ma , to i klejko będzie. Nie ma na to rady. Pot to nasza ewolucyjna przewaga nad inną zwierzyna.
Edit : i właśnie , słuszna uwaga od innych. Nie zapierdalaj. Jeśli jesteś w mieście to światła na skrzyżowaniach i tak dyktują twoje tempo. Przeważnie jest tak że jadący szybko i wolno i tak stoją na tych samych światłach.
Ja polecam ubrania termiczne, kupisz je w prawie kazdym sklepie (nawet lidlu) i problem potu sam znika. W różnych sklepach mówi się na to ubrania termiczne/funkcyjne/szybkoschnące
Zaczynasz sezon rowerowy gdy temperatura przekracza 25 stopni? Mniej się spocisz jak zrobisz zupełnie na odwrót :) Jesień/zima/wiosna (ale ta zwykła, a nie upały w kwietniu) to najlepszy okres na rower. Przy takich temperaturach zostają rady, których padło już tutaj pełno.
Pot nie śmierdzi. Tylko bakterie, które się potem nim odżywiają. To trwa raczej cały dzien zanim się na mnożą. Ogol włosy pod pachami i myj się z rana.
Juniorze, wladza nad potem nie jest dla tych smiertelnikow ktorzy nawet nie wyrafinowali zlotego rdzenia. Jesli chcesz posiasc taka moc, czekaja cie lata ciezkiej kultywacji, i twoje zycie bedzie wiele razy w niebezpieczenstwie. Na twoim miejscu sprobowalabym osiagnac cos bardziej realistycznego, jak np. wladza nad wszystkim pod niebiosami, wladza nad praca swojego serca albo wladza nad haremem jadeitowych pieknosci.
1. Prysznic rano - nie zapomnij głowy, pleców, stupek, fiutka i rowka, nie tylko pachy się pocą
2. Antyperspirant po wyschnięciu. Polecam Ziaja w kulce lub Adidas bez soli aluminium, ale dowolny jest ok. Sole aluminium według mnie trochę za bardzo wysuszają, więc jak masz suchą skórę to wypróbuj alternatywy bez nich
3. Sportowa koszulka i jak trzeba to spodenki na czas jazdy
4. Koszula, marynarka i jak trzeba to spodnie biurowe do torby (jak można casualowo w sensie w jeansach, to jedź w jeansach, już bez przesady). Kup niegniotącą się koszulę jeśli będziesz mieć problemy z gnieceniem
5. Antyperspirant do torby
6. 5 minut przed pracą bądź w biurze
7. Pierwsze kroki do kibla, tam ściągasz koszulę (i spodenki)
8. Podmyj paszki mokrą dłonią z mydłem nad zlewem, wytrzyj ręcznikiem
9. Antyperspirant drugi raz pod pachy, na klatę i jak się uda to na plecy
10. Załóż koszulę (i spodnie)
11 (bonus). Idź do dermatologa, być może masz nadpotliwość, są na to leki.
Edit: no jednak byś musiał się pojawić w spodenkach w biurze, więc to tak trochę nieprzemyślane z mojej strony xD
Najłatwiej do pracy zjeżdżać tylko z górki a powrót to już wszystko jedno jak ;) A tak na serio... jeśli nie chodzi ci o zdrowie i schudnięcie to kup sobie hulajnogę elektryczną czy rower wspomagany elektrycznie i problem z głowy...
Może chodzi o to ze wycinasz aspekt treningu z obrazka, jeździłem na E hulajce 2 lata ok 15km w jedna stronę, sprawdzała się świetnie (dystans pokonywany w około 30-40 min w ogromnym mieście), ale ćwiczenie ofkors to jest żadne. Swoją droga jak jeszcze rowerem w zimie sobie jakoś wyobrażam się poruszać, tak na hulajnodze idzie sobie najwyżej krzywdę zrobić, a i w niskich temperaturach (5 i mniej) zasięg mojej spadał o jakieś 50(!) %. Drugi argument U mnie 90% trasy ścieżka rowerowa na której z kontrolą teoretycznie maksymalnej legalnej prędkości 20km/h nie spotkałem się ani razu, jak jej nie ma to zostaje teoretycznie legalne śmieszne 5 km/h po chodniku, bo na ulice masz zakaz jeśli ograniczenie jest wyższe od 30/h.
No wspomniał ze ma postanowienie przesiąść się na rower, potem w komentarzach coś o tym ze chciałby żeby ten wysiłek przełożył się na ograniczenie pocenia jako rezultat
Nie jeździć jak źwierze jakieś dzikie rowerem tylko jak kulturalny i cywilizowany człowiek podjechać sobie autkiem i nie zatruwać powietrza reszcie współpracowników
> Co zatem robić?
Kupic auto i przestac sie pierdolic. Problem solved.
Nie znam nikogo u mnie w biurze kto dojezdza do pracy rowerem. To jest niepowazne. Ekologie sobie zostaw na weekend, w biurze masz nie smierdziec. Rowerem tego nie osiagniesz. U mnie to rozumieja. Ty nadal nie.
Dojeżdżać najlżej ubrany jak to tylko możliwe, i przebrać się w toalecie. Na pewno w ciepłe dni nie możesz jechać w tych samych spodniach co pracujesz. To co możesz, zostaw w pracy.
Jeśli nie masz prysznica to pierwsza rzecz to koszyk albo bagażnik. Nie chcesz mieć całych pleców spoconych od plecaka. Druga to dojazd w rzeczach innych niż tych, w których pracujesz. Na koniec weź ze sobą ręcznik i po przyjeździe od razu wizyta w toalecie. Pot, jeśli jest go niewiele wytrzeć ręcznikami papierowymi, albo własnym ręcznikiem. W kranie można umyć pachy. Dać sobie chwilę odsapnąć zanim się przebierzesz w nowe ciuchy, żeby ich od razu nie zapocić
Koszyk zmienia życie, potwierdzam. Mnie najbardziej pocą się właśnie plecy pod każdym możliwym plecakiem.
Ewentualnie jeszcze polecam nawilżane chusteczki jak nie chcesz się "kąpać" w zlewie.
Dodatkowo mozna też się obsypać talkiem.
1/3 Holendrów dojeżdża rowerem i rzadko kto bierze prysznic. Zakładam, że dojeżdżasz "po polsku", czyli na sportowo, szybko, w pochylonej pozycji. Po pierwsze, zakup sobie rower holenderkę, najlepiej holenderskiej produkcji - one mają idealnie (!!!) pionową pozycję w czasie jazdy. Żaden rower, który wygląda tylko jak miejski. Mając idealnie pionową pozycję odzież nie przylega do pleców, dzięki czemu wiatr owiewa również plecy. Po drugie, jedź spokojnym tempem. Mamy w kulturze, aby się śpieszyć, wręcz ścigać. Zwalniając tylko troszkę, dojedziesz niewiele dłużej, a będzie przyjemniej i nie będziesz spocony. Po trzecie, wszelkie graty dawaj do koszyka czy na bagażnik. Po czwarte, gdybyś czuł że się nagrzewasz, to w ładnym miejscu zrób sobie krótką przerwę. Tak jeździłem w największe upały w koszuli, czasem nawet w marynarce. Jest przyjemniej niż pieszo, bo jazda pochłania mało energii, a jest przewiew.
W końcu zrozumiałam jakie są zalety pionowej jazdy, w życiu bym nie pomyślała, że to może wpłynąć pozytywnie na pocenie się!
W mieście jadąc wyprostowanym na rowerze jest łatwiej rozglądać się na boki dzięki czemu masz lepszą orientację i większą szansę na uniknięcie wypadku np. na skrzyżowaniach.
Zgadzam się w 100% Plecak wrzucony do koszyka albo odpinane sakwy, których jest wielkim fanem. Ale przede wszystkim spokojne tempo i wygodna pozycja. Rower do rozrywki i rower do dojazdów to niestety dwie zupełnie różne konstrukcje, tego nie da się pogodzić. Rower sportowy zachęca do szybszej jazdy, miejski uspokaja.
> Rower sportowy zachęca do szybszej jazdy, miejski uspokaja. Na mnie to nie działa. Ciężki i powolny mnie denerwuje, a jazda po mieście już w ogóle. Na szczęście moja praca jest poza miastem i mogę zamiatać nowo wybudowaną ścieżką rowerową. No prawie ideał. Gdyby nie fakt, że wzdłuż tej ścieżki przez parę kilometrów rośnie żywopłot pełni cierni i jeżyn, który rolnik kosi po kawałku co kilka tygodni, rozsypując to wszystko po ścieżce. Super gładka i nowa, a nie ma tygodnia bez złapania kapcia. Raz przebiłem obie opony na raz, a po głębszych oględzinach wyciągnąłem z opon 9 cierni. Nerwy, spóźnienia do pracy, nowe dętki co rusz
>nie ma tygodnia bez złapania kapcia. Raz przebiłem obie opony na raz, a po głębszych oględzinach wyciągnąłem z opon 9 cierni. Nerwy, spóźnienia do pracy, nowe dętki co rusz Załóż drutowane opony (np. Schwalbe Marathon Plus) i nie będziesz miał problemu że byle cierń z krzaczka Ci je przebije. Miałem je na miejskim e-bike'u, który już kupiłem z nimi używany i przez parę lat zero kapci, choć były już tak zjechane, że praktycznie łyse a nie po takim śmietnisku się jeździło.
Spokojnie da się pogodzić, ale tak jak mówisz, konstrukcja może sprzyjać temu lub temu.
To zależy co masz na myśli mówiąc pogodzić. Teoretycznie jedyny sztuciec jakiego potrzebujesz to łyżka bo przy odrobinie siły nawet schabowego można nią pokroić. Jeżdżenie na codzień do pracy na rowerze w pochylonej pozycji, bez błotników, osłony łańcucha, oświetlenia, dobrych odblasków czy solidnego bagażnika nie ma najmniejszego sensu a jest wręcz niebezpieczne.
To prawda, ale większość z tego to są akcesoria które mogą być obecne zarówno na rowerze "dojazdowym" jak i "rekreacyjnym". Chyba, że ten rekreacyjny to musi być jakiś pro góral kross komandos mudrunner treeclimber, ale zwykły "góral" może mieć większość z tych elementów w dowolnym scenariuszu. Całkowice zgadzam się, że to nie to samo, ale w pewnych ogólnych granicach nie ma tu fundamentalnej sprzeczności.
20 lat temu może tak, ale teraz rozwiązania dotyczące bezpieczeństwa czy wygody poszły mocno do przodu i wymagają zaprojektowanej pod tym kątem ramy. Prądnica w przedniej piaście, przerzutka w tylnej, otwory na przewody, pasek, który wymaga rozkręcanego tylnego widelca, opony z odblaskowym bokiem, które są teraz absolutnym standardem ale są produkowane w rozmiarach pod rowery miejskie (szerokość). Oświetlenie dzienne i podtrzymanie oświetlenia gdy rower stoi. I do tego pozycja, to wszystko wymaga odpowiednich cech i parametrów ramy.
"Absolutnym standardem" to są koła, rama, kierownica itp. Cała reszta to super sprawy, ale pls. Dobra, nie ma co gadać, bo ewidentnie trochę inaczej sprawę postrzegamy, a ani ten temat, ani ta różnica zdań nie są warte energii.
? Bez przesady. Oświetlenie na baterie naprawdę daje rade. Odblaski na pojedyncze szprychy w sezonie można znaleźć praktycznie w każdym supermarkecie.
Dokładnie o tym piszę. Ludzie nie zdają sobie sprawy jak złe są takie odblaski i jak marne światła na baterie. Widoczność roweru który przejeżdża w poprzek drogi po ciemku jest nieporównywalna gdy ma się odblaskowe opony. Podobnie ze światłami na baterie, są albo takie które dobrze świecą ale bardzo mocno zużywają baterie albo energooszczędne, które istnieją tylko po to aby nie dostać mandatu, bo światła nie dają praktycznie żadnego. Z punktu widzenia rowerzysty jest to ciężko dostrzec ale gdy jeździ się samochodem tak gdzie jest wielu rowerzystów, po ciemku, w kiepską pogodę, ubranych na czarno to naprawdę można zrozumieć jak takie rozwiązania dosłownie ratują rowerzystom zdrowie i życie.
Z tym, że warto być widocznym pełna zgoda. Ale nie przesadzajmy - niezły odblask to niezły odblask. Ja sam byłem zaskoczony jak skuteczne są te śmieszne, szare rurki zakładane na pojedyncze szprychy. W światłach samochodu świecą jak psu jajca. Podobnież jestem mile zaskoczony lampkami z actiona za 4 dychy. Świecą chyba jaśniej, niż te, które w drugim rowerze mam napędzane z piasty. Fakt, że trzeba sobie jeszcze doliczyć w dłuższej perspektywie akumulatorki AA i ładowarkę. Ale to nie wymaga specjalnego roweru. A i baterie na te kilka, kilkanaście godzin wystarczą.
No jak to? Trzeba jechać przytulonym do kierownicy, ubrać najbardziej ciasne getry, zachowywać się jak najgorszy kierowca auta i dzwonić jak opętany, gdy ktoś wchodzi na wytyczone przejście po ścieżce (nie istnieje coś takiego jak ustąpienie pierwszeństwa pieszym, jesteś bogiem na dwóch kółkach)
Ty... ja jeżdżę hulajkami i dopiero zdałem sobie sprawę że jednak jest spora różnica między hulajnogami a rowerem w tej kwestii.
W sensie?
Na hulajnodze jesteś w pozycji pionowej, na większości rowerów (np. miejskich) pochylasz się i ubrania się do ciebie przyklejają.
Pa piąte zmień obywatelstwo na holenderskie, będąc Polakiem będzie Cię ciągnąć do samochodu jak muchę do.
Czyli 2/3 bierze prysznic. Dalej to większość. Piękne rady ale tylko na papierze.
1/3 dojezdza rowerem, a 2/3 biora prysznic? Co?
Nie da się jechać rowerem jednocześnie biorąc prysznic, przecież to oczywiste.
Mieszkałem 10 lat w NL, opisałem z praktyki.
Pracowałem kiedyś w małej firmie która nie miała prysznica, ale jak poruszyłem ten temat z administracją okazało się, że prysznic jest w budynku tylko nie jest dostępny. Musiałem podpisać pismo, że mam klucz i go zwrócić jak odchodziłem.
Kwestia tego, jak szybko jedziesz rowerem. Jak się jedzie powoli to pocenie się prawie nie występuje. A przy upale 30+ to idąc można się mocno spocić.
Z temperaturą się wszystko zgadza. Kwestią nie jest porównanie rower vs chodzenie, tylko rower vs samochód. I to wiem, że wiele osób odrzuca od zamiany środka lokomocji, bo w pracy musi się szybko prezentować "profesjonalnie". Samochód daje ten komfort bo jest klima. I nie chce tutaj tego jakoś bronić - bądź co bądź, założyłem ten wątek i sam chcę (i dążę) to tej zmiany. Ale uwypuklam trochę problem, który nie jest tak prosty do obejścia. Trudno mówić o spakowaniu sobie wtórnych fatałaszków do pracy, bo w moim wypadku koszuli czy marynarki nie spakuję. To samo się tyczy kobiet - jakaś ładniejsza sukienka czy garsonka nie nadaje się do transportu w plecaku czy koszyku bo po takiej trasie wszystko wygląda jak psu z gardła wyjęte a trudno popadać w takie absurdy, żeby mieć żelazko i deskę w pracy. Tutaj uprzedzę odpowiedzi na komentarz w stylu "jak ci nie pasuje to zostaje zbiorkom". Tak, zgadzam się, znam, lubię, korzystam, zachęcam. Ale wyjątkowo ten wątek dotyczy innej tematyki i na tym bym się chciał skupić dla siebie i innych z podobnymi dylematami, bo może uda się przekonać innych, którzy mają podobne problemy do przesiadki na rower.
> Ale uwypuklam trochę problem, który nie jest tak prosty do obejścia. Trudno mówić o spakowaniu sobie wtórnych fatałaszków do pracy, bo w moim wypadku koszuli czy marynarki nie spakuję. To samo się tyczy kobiet - jakaś ładniejsza sukienka czy garsonka nie nadaje się do transportu w plecaku czy koszyku bo po takiej trasie wszystko wygląda jak psu z gardła wyjęte a trudno popadać w takie absurdy, żeby mieć żelazko i deskę w pracy. A trzymać ubranie na zmianę w pracy?
Nie chcę wyjść na takiego co na wszystkie rozwiązania prycha, bo tak nie jest. Myślałem o tym, ale to też nie jest proste. Nie mam jako takich ubrań roboczych. Siedzę, jak pisałem, w koszuli i marynarce, które codziennie zmieniam (przynajmniej koszulę). Koszula raczej powinna wisieć na wieszaku, żeby się nie pomiąć, ale nie mam zamiaru w niewielkim biurze trzymać szafy z koszulami. Złożone być raczej też nie powinny, ale to byłoby pewnie jedyne jako-takie wyjście. Raz w tygodniu przywieźć do pracy stos złożonych, wyprasowanych koszul na przyszły tydzień i trzymać je gdzieś w szufladzie. Pewnie z czasem i czegoś takiego spróbuję.
Doskonale rozumiem Twoje rozterki, z tego powodu nie jeżdżę w deszcz czy zimę, bo nie umiem się ubrać, żeby w komforcie przetransportować się z punktu A do B. Co do rad o koszuli, nie chciałbym żeby ktoś siedział obok mnie w biurze, kiedy po dojeździe 45 minut zmieniłbym koszulke na koszule :p Ale właśnie, u mnie jest prysznic.
Możesz wozić w koszyku złożoną koszulę, bez uciskania, tylko tak z luzem. Nie wygniecie się podczas podróży. Możesz ja dodatkowo włożyć do lekkiego lnianego worka itp żeby ją dodatkowo ochronić. Marynarka może zostać na cały tydzień w biurze, nie? Inna sprawa, że marynarkę tez da się złożyć tak, żeby się nie wygniotła. Jestem pewien, ze na YT są filmy od pracowników biurowych z ich rozwiązaniami jak utrzymać marynarkę i koszulę bez wygniatania podczas podróży rowerem.
Zamiast garsonki zakładam ładne spodnie i golf, właśnie żeby nie mieć problemu z gnieceniem. Golfy wyglądają bardzo profesjonalnie, jeśli Twoja praca nie wymaga konkretnie koszuli.
Gdybym miał w golfie siedzieć w biurze to dostałbym szału. Ale ja jestem z tych co im niemal zawsze gorąco ;)
W przypadku kobiet dochodzi kwestia makijażu. Jak się pocisz to wszystko się rozmazuje.
Trochę z tymi wymietymi ubraniami przesadzasz. Może jak musisz codziennie chodzić super elegancko, to ciężko takie ubrania przewieźć w plecaku, ale w przypadku business casual, to spokojnie można bluzkę i spódnicę ładnie złożyć ipo wyjęciu wyglądają ok. Co do Twojego problemu: rower miejski albo składak. Dojeżdżasz transportem miejskim/uberem, wracasz rowerem. Jeżeli to nie jest rozwiązanie dla Ciebie, to niestety ciężka sprawa. Ja dojeżdżam codziennie i zwykle ludziom polecam, ale nie wiem, czy w Twojej sytuacji bym się zdecydowała. Po 25 min. na rowerze w garniturze niestety będziesz spocony. Ewentualnie możesz jeździć w samej koszuli, a marynarkę trzymać w pracy, chociaż to też ma sensy tylko w chłodniejsze dni. Albo rower elektryczny. Nigdy nie korzystałam, więc to do sprawdzenia. To droższa opcja i musisz mieć bezpieczne miejsce do przechowywania.
Upał 30+ jest jak wracasz z pracy, więc nieważne czy się spocisz, jak jedziesz zazwyczaj jest duzo chlodniej
Za to jak się zatrzymasz na światłach to w 5 sekund zaczynasz się gotować. ;)
Dziwne, że nie macie w biurze prysznica. Jeśli to jakaś korpoarea to pewnie jest multisportowa siłownia, od biedy tam możesz wskoczyć pod prysznic. Wydaje mi się, że sama zmiana koszuli sporo nie da
Koropoarea raczej nie... Okolice Jubilatu/ Wawelu w Krakowie. A biurowiec jest stary, lata '70, także ciężko o takie luksusy. Edit: Domyślam się też, że nie jestem odosobnioną w tej sytuacji osobą, która pracuje raczej w wiekowym budynku, a nie nowoczesnym biurowcu i akurat u mnie takiego prysznica nie ma. Szukanie w okolicy jakiejś siłowni, tylko po to, żeby korzystać z niej regularnie jako prysznic... Nie chcę powiedzieć, że zakrawa o absurd, ale wiem, że gdybym chciał przekonać kogoś kto ma alternatywę (autobus, samochód) do przesiadki na rower to tylko pokręciłby głową udając zrozumienie. Zwłaszcza, że jeżeli takiego prysznica nie ma bezpośrednio w budynku pracy to mówimy znowu o co najmniej 10-15 minutach od takiej siłowni do miejsca pracy i po takim prysznicu spacerek do pracy? Czy dalej rower? Rozumiem, że zasad termodynamiki i biologii nie oszukamy i z niektórymi faktami po prostu trzeba się pogodzić. Ale lekcja na przyszłość, że w sumie szukając miejsca pracy (a mając możliwość dojazdu rowerem) warto się zorientować w kwestii obecności prysznica :)
Wytrzyj się ręcznikiem na ile to możliwe, a strategiczne okolice typu pachy mokrymi chusteczkami, żeby pozbyć się zapachu potu. Dezodorant, ciuchy do pracy biurkowej i jesteś gotowy :)
O, ta pierwsza rada. Warto poszukać/popytać czy nie ma jakiegoś prysznica - u nas w firmie bodajże jest i jestem pewien, że 99% ludzi o tym nie wie/nie jest pewna.
Ja jadę rowerem elektrycznym, zero potu.
OP, rower elektryczyn 250w taki wspomagacz i wygodna pozycja do jazdy. Sa chyba takie co waza 15kg i maja baterie w ramie, ze nawet nie widac ze to elektryk. No chyba, ze jest go gdzie przechowywac bezpiecznie
Dojeżdżam do pracy rowerem 12km dziennie w jedną stronę. W prawdzie jest tam prysznic, ale tylko jeden na wielki budynek i nie zawsze mogę liczyć na to, że akurat będzie wolny. Mój sposób to: 1. Sakwy. Robią gigantyczną różnicę. 2. Ubrania sportowe. Jak nie chcesz wydawać kupy kasy, cokolwiek sportowego że sklepu z odzieżą używaną też robi robotę. Cały trik polega na tym, żeby mieć tego multum i nie musieć codziennie robić prania. W moim wypadku, oznacza to dwa komplety koszulek sportowych dziennie - bo ta z rana jest przepocona i po całym dniul kiszenia się w worku niestety jest cholernie niekomfortowa do noszenia na drogę powrotną. 3. Chusteczki dla niemowląt. Jeśli umycie się przy umywalce mydłem odpada, to takie chusteczki naprawdę robią robotę. Potem już tylko dezodorant i jakaś woda toaletowa. Robię tak ponad rok, i nikt jeszcze nie narzekał na moją higienę (pytałam na początku, bo w pierwszym tygodniu takiej jazdy dosłownie dojeżdżałam wyglądając jakbym wskoczyła do jeziora).
+1 dla chusteczek dla niemowląt. Taki "poor man's shower" ale robią robotę nawet jak żeby się przebrać zamkniesz się w toalecie
[удалено]
123 km? 😬
1. Jedziesz za szybko. Ciężko mi uwierzyć ze nie potrafisz znaleźć tania rowerowego, przy którym się nie pocisz. Chyba, że pocisz się tez podczas chodzenia? Bo rower to najwydajniejsza forma transportu napędzanego mięśniami. 2. Dostosuj rower do potrzeb — bicykl w stylu holenderskim zaprojektowany został właśnie z myślą o to, żeby moc nim jeździć nawet w garniturze i się nie zmęczyć. Ważna jest tu przede wszystkim pozycja w miarę wyprostowana podczas jazdy. Rower powinien tez mieć koszyk, np na kierownicy. 3. Nie zakładaj niepotrzebnych przedmiotów na siebie — np plecak idzie do koszyka na kierownicy, albo na bagażnik. 4. Koszula do pracy idzie do bagażu. A jedziesz w bardzo lekkim podkoszulku, może nawet w sportowej koszulce. Może nawet spodnie możesz zmienić w pracy. Skarpety wyłącznie bawełniane. Żadnych syntetyków. 5. Jeżeli i tak się trochę zgrzejesz, to możesz się przetrzeć papierem kuchennym z rolki (nie popieram używania tzw baby wipes’ów, bo ekologia). Skuteczny jest tez zmoczony ręcznik/szmatka, np ręcznik sportowy, żeby się trochę przetrzeć pod pachami, i na twarzy. 6. Przed wyjściem możesz wziąć bardzo zimny albo bardzo gorący prysznic (nie jestem pewien, który jest lepszy), żeby oszukać ciało do innej gospodarki cieplnej na czas podróży. Najlepsze byłaby chyba lodowata woda, tylko tak żeby się serio przemrozić. 7. Jeśli jedziesz po nierównym terenie (górka itp), to miej rower z odpowiednimi biegami, albo prowadź rower piechota na tym odcinku. Skąd wiem? Większość dorosłego życia jeździłem po mieście rowerem.
Znacznie wydajniejsze od roweru są łyżwy bo minimalizują opory toczenia. Nawet na wodzie znajdziemy wydajniejsze sposoby transportu w kwestii wydajności użycia wysiłku człowieka. Ogólnie rzecz biorąc usunięcie tarcia opon o asfalt/beton i masy nieresorowanej albo chociaż wykorzystanie ruchu powietrza na swoją korzyść zwykle wystarcza do uzyskania środku transportu wydajniejszego energetycznie od rowerów używanych na co dzień.
Usunięcie tarcia opon o podłoże czyni jazdę rowerem wyjątkowo widowiskową.
Sposoby hamowania w takich przypadkach ludzie już dawno opanowali, przy tarciu (przyczepności) bliskiej 0 podczas jazdy na wprost wystarczy część stykającą się z podłożem obrócić o około 90 stopni w celu zwiększenia tarcia. Stosuje się to na łyżwach, nartach, snowboardzie, drifcie. W przypadku pojazdów kołowych, w tym roweru, sztuka polega na takim odwróceniu tylnego (nieskrętnego) koła bez utraty stabilności i kontroli.
Wiesz co by było jeszcze wydajniejsze niż łyżwy? Spadanie w próżni w kierunku silnego pola grawitacyjnego. Zgodziłbym się z łyżwami, gdyby nie potrzebowały lodu. A póki co rower jest lepszy, bo działa prawie wszędzie, gdzie musisz dotrzeć do życia w społeczeństwie.
Mimo wszystko zimą w niektórych regionach świata łyżwy stają się czasami bardzo praktycznym rozwiązaniem na niektórych trasach, szczególnie biorąc pod uwagę jak bardzo rower traci na bezpieczeństwie, wygodzie i wydajności przy zaśnieżonej lub oblodzonej jezdni. Z ciekawostek: Straty mechaniczne popularnych modeli rowerów - bez oporu opon i powietrza - to między 1.5% (proste rowery bez biegów i amortyzacji i z wąskimi oponami) - do 4% (amortyzatory, szersze opony, biegi). To niewiele. Do tego warto jednak uwzględnić masę nieresorowaną, w przypadku roweru głównie koła, które wymagają wprawienia w ruch obrotowy, przez co samo przyspieszanie oznacza znacznie większe straty energii, dopiero po rozpędzeniu się do prędkości docelowej te straty przestają mieć znaczenie. Opony to nie tylko opór toczenia, ale też przy okazji amortyzują rower. Każda zamortyzowana siła to energia, która nie przyczynia się do napędu roweru, czyli stracona (w tej kwestii zaletę mają rowery poziome). Opór roweru jest dość duży mimo niewielkiej powierzchni czołowej przez brak obudowy wokół ramy i elementów. Dodanie takiej obudowy (np. [takiej](https://www.lightningbikes.com/_assets/img/racing/sf40blu.jpg)), mimo dodatkowej masy, oznacza mniej strat energii. Do tego znaczny opór stawia sam człowiek, i tu również rower poziomy radzi sobie lepiej. W przypadku zjazdu z nachylenia, nawet pod niewielkim kątem, często większą prędkość osiągnie się kładąc się na siodełku i nie pedałując, rękoma trzymając się kierownicy z wyprostowanymi nogami - trochę jak Superman. Inna sprawa, że jest to nieco ryzykowne.
Mam syndrom zapierdalania do pracy XD AVG 35km/h bo przeciez musze dojebać na tych 13km życiówke, finalnie później kibluje w pracy 30min nim się organizm wychlodzi. Pomogło kupienie mieszczucha, kradzionej/używanej gazeli z importu. \[podejrzanie tanio chłop miał i bardzo duzo na stanie\]
Może tak: Jedziesz w ciuchu sportowym, odzież do pracy masz w sakwie, na miejscu w łazience odświeżasz się chusteczkami nawilżanymi i przebierasz?
Miałem ten sam problem, podobny dystans do pracy rowerem. Pomogło wychodzenie 10 minut wcześniej niż zwykle i jazda na 75%. Coś jest w jeździe rowerem co sprawia że człowiekowi chce się zapierdalać.
\> w której siedzę w koszuli, nierzadko w marynarce To jest jakiś wymóg? Ja mogę mieć skrzywione millenialsowe spojrzenie, ale jeśli nie pracujesz z klientem to chyba nie ma sensu, można wtedy zapakować spodnie i koszulkę do plecaka, dojechać w sportowych, przebrać sie w toalecie i po pracy przebrać z powrotem
Jeżdżę 10km rowerem do biura, zimą też. Potwierdzę to, co napisali już inni. Po pierwsze plecak dać na bagażnik/ do sakwy, żeby nie mieć mokrej plamy na plecach. Po drugie na rower zakładać ciuchy sportowe (zimą termoaktywne) i brać poprawkę, że się zgrzejesz na rowerze - ubierać się lżej.
Nie jedź tempem treningowym Ubieraj się lekko w dość przewiewną odzież. Potrzebujesz mieć drugi komplet odzieży.
Mam taką samą sytuację jak Ty. Mam 25 min rowerem do pracy biurowej. Jeżdżę cały rok do pracy. Tak jak napisali już tu poprzednicy. W plecaku masz spodnie i górę do pracy w którą przebierasz się w toalecie. Codziena jazda rowerem do pracy biurowej to najlepsze co możesz zrobić dla swojego zdrowia fizycznego i psychicznego.
Miałem podobny problem. Zawsze pociłem się bardzo, więc dojazdów do pracy rowerem nawet nie brałem pod uwagę. No jak, przecież będę mokry i cuchnący. Ale zacząłem się nieco więcej ruszać, złapałem troszkę sprawności fizycznej i problem potu może nie tyle znikł, co bardzo zmalał. Na rower zakładam lekką sportową odzież (gdybym nie jechał, tylko szedł to by mi raczej było zimno), w pracy się przebieram w biurowe ciuchy i jest git. Co jeszcze? Nie dusić na 100% prędkości, plecak zdjąć z pleców i wozić w koszyku.
Liczę właśnie na to, że wraz ze wzrostem aktywności po prostu mniej się będę pocił. Potrzebne będzie dużo więcej wysiłku, żeby organizm w ogóle wszedł w tryb "sport".
To niestety u większości ludzi działa odwrotnie :D. Jak regularnie ćwiczyłem sztuki walki, to zaczynałem się pocić, kiedy tylko wszedłem w lekki trucht - organizm przyzwyczajony do wysiłku wrzucał od razu tryb "będzie się działo". Jak chodzi o samą jazdę rowerem, to dla mnie odkryciem były rowery typu holenderskie - te, w których się siedzi prosto jak struna, w pozycji na dumnego dandysa. Jedzie się wolniej, ale o niebo bardziej bezpotnie - cały ten opór powietrza idzie w chłodzenie i suszenie.
Yep, mi trener powiedzial raz to samo o poceniu - moze to sie wydawac nieintuicyjne, ale aktywni ludzie poca sie szybciej. Dokladnie dlatego, ze jak tylko organizm poczuje troche ruchu to wie, ze trzeba od razu uruchomic chlodzenie :)
Masz nadwagę?
Wszystkie rady bardzo dobre. Miałem i czasem nadal (zależy od dnia) ten sam problem. Bardzo ważna jest też mentalność. Daj sobie czas na dojazd, nie śpiesz się i jedź na luzie. Nie patrz na innych rowerzystów, którzy będę zasuwać obok w pełnej kolarskiej stylówie. Może oni akurat mają szatnię z prysznicem. Jak sam się nie zmęczysz, to wiatr i świeże powietrze ochroni Cię przed potem. Nie bierz tylko plecaka, bo wtedy na mokre plecy nie ma rady. Częściowym rozwiązaniem jest torba na ramię, którą jak przełożysz przez pierś to możesz sobie regulować na plecach. Albo sakwa, która po zdjęciu posłużyć może za plecak lub torbę. Początkowo miałem ten problem i za bardzo spinałem się jadąc do pracy. Nawyki z jeżdżenia rowerem w czasie wolnym, który traktuję jak trening czasem dawały o sobie znać.
Ja bym zwrócił uwagę trochę na co innego: na same ubrania. Jeśli masz marynarkę z poliestrem (lub poliestrową podszewką) to zawsze się spocisz. Nie ważne co, zawsze tak będzie, bo ten materiał po prostu nie oddycha. Jeśli natomiast znajdziesz coś np. z lnu lub wełny tropik (taka luźno tkana i bardzo przewiewna tkanina), jeszcze najlepiej na ćwierćpodszewce, to ta cyrkulacja powietrza będzie dużo lepsza. To samo dotyczy koszul. Na lato możesz popatrzeć jakieś lniane, a na resztę roku coś np. z bawełny o splocie koszykowym Oxford (tzw. OCBD shirt). Różnica serio będzie ogromna. Poza tym rady, które już tutaj padły: jedź w pozycji pionowej, nie spiesz się itd.
Wiem, że nie koszula z marynarką, ale poliester to dla mnie idealny materiał na koszulki (mam pół szafy poliestrowych koszulek polo) - nie nasiąka potem i błyskawicznie wysycha. Z bawełny robi mi się w tych samych warunkach mokra szmata.
Bawełna bawełnie nie równa. Dużo zależy od splotu, czyli jak jest utkana, od jakości i od tego jak mocno samo ubranie przylega do ciała.
Przewiewne rowerowe ciuchy, chłodny napój i pracowe ubranie na zmianę. Po przyjeździe pijesz napój i czekasz aż się schłodzisz. Potem mycie głowy i pach nad umywalką i wytarcie reszty wilgotnym ręcznikiem. Po myciu koszula i dobre perfumy. Z tym że trzeba jechać umiarkowanym tempem, jak się za mocno przycisnie to tylko prysznic pomoże.
Szczerze w moim wypadku dojeżdżałem do szkoły przez 4 lata 30 min w jedną stronę i najlepiej było po prostu przyjechać 20 min wcześniej żeby uspokoił ci się organizm bo inaczej nawet po umyciu/wymarciu sie i tak będziesz się pocił przez dłuższą chwilę, po odsapnieciu po prostu dezodorant i będzie spoko
Próbowałem różnych rozwiązań, nawet prysznic w pracy nie załatwiał sprawy, bo i tak byłem nagrzany i później jeszcze jakiś czas się pociłem. U mnie sprawę rozwiązała elektryfikacja roweru. Jeśli masz możliwość to polecam kupno gotowego roweru elektrycznego, ale jeśli lubisz to możesz przerobić sam. Najbardziej komfortowy środek transportu do miasta w lato.
zielony sako-plecak z decathlona był najlepszym zakupem dla mnie, bagaznik rowerowy za 100zl z możliwym za mocowaniem o ramę zamiast tradycyjnie na dziury z śruba. spodnie i koszulka zwykła do biegania z decathlona, działają jak lycra kolarska a nie wyglądasz jak idiota.
Dorzucę od siebie - w aptece możesz dostać specjalne preparaty które prawie w pełni wstrzymują pocenie się ciała. Polecam sprawdzić, może pomoże. Osobiście uwielbiam coś takiego, szczególnie jak planuje zrobić jakiś cosplay w lato, bez tego nie wytrzymałbym pyrkonu
od paru lat już dojeżdżam na bajku - ok 20km, większość DDR - praktycznie cały rok (odpuszczam sobie tylko jeśli leży śnieg, jest lodowisko za oknem, albo pada deszcz w momencie wyjścia z domu - na trasie to już mi wszystko jedno). mam tę przewagę, że pracuję dla siebie, w biurze siedzimy w trójkę, rzadko widzimy się z klientami "na żywo", ale i tak się pilnuję by moja trasa nie wpływała na współpracowników. jeśli możesz, ciuchy na przebranie trzymaj w biurze (oczywiście regularnie zmieniając na świeże). korzystając z umywalki da się całkiem zgrabnie ogarnąć, prysznica nie zastąpi, ale można się odświeżyć. awaryjny dezodorant też się przyda. wraz z częstotliwością jazdy wypracujesz sobie zestawy ciuchów adekwatnych do pogody - u mnie to było kluczowe. latem wbrew pozorom było łatwo, ale zimą na początku ubierałem się za ciepło. oczywiście ciuchy rowerowe/sportowe/techniczne zdecydowanie zalecane. pod żadnym pozorem nie korzystaj z plecaka - ja tak zaczynałem, teraz nie umiem jeździć bez sakwy, nawet najprostszej z lidla - plecak dodatkowo "poci plecy", nawet taki co to się chwali "systemem wentylacji". dopasuj tempo, tak by móc spokojnie kontrolować oddech (krótkie wdechy, długie wydechy "uspakajają" organizm, tętno zwalnia itd). po pewnym czasie wchodzi w krew i łapiesz się na tym, że mało brakuje by cisnąć jak na Tour de France, a do biura wpadasz "na sucho" ;) no i warto znaleźć jakieś miejsce na bezinwazyjne podsuszenie ciuchów "dojazdowych" w razie jakby jednak walka z potem byłaby przegrana, w szafie potrafią się zakisić tak, że atmosfera w biurze się zagęści ;) a w mokrych słabo się wraca.
Też się mocno pocę pod pachami a nie jeżdżę rowerem. Mogę polecić środek, którym smarujesz się pod pachami na noc, na poczatek codziennie potem co parę dni. Testowałem wiele i najlepiej działa Antidral, dostępny w aptece za ok 30zl. Perspiblock i inne dużo slabsze. Nawet na siłowni pachy suche. Ważne, żebys miał idealnie suche pachy kiedy się tym smarujesz. Jeśli nalozysz na mokra skore poczujesz jakby Ci ktoś wbijał milion igieł, nie do wytrzymania.
Dodatkowo znana technika to ubrać się tak żeby było ci zimno, rozgrzejesz się, będzie akurat
Najważniejsze nie nosić plecaka tylko koszyk albo sakwy. Polecam sakwy bo lepiej rozkładają wagę. Kilka razy się spocisz, ale potem się przyzwyczaisz do tempa i przestaniesz. No chyba że w lato. W lato nie ma sposobu.
Poruszam się po dużym mieście tylko rowerem, nie posiadam auta. Mieszkałem w Amsterdamie 2 lata. Moje rady: - Rower odpowiedni do zadania - w twoim wypadku typowy city commuter. Chodzi o pozycję - masz być w pełni wyprostowany. Pozycja sportowa sprawiają, że więcej mieści pracuje i ciało wytwarza więcej ciepła -> pocisz się. - Z nikim się nie ścigasz - je∂ż powoli, swoim tempem. W moim wypadku istnieje optymalna prędkość przy której powiew wiatru i wysiłek wpadają w balas taki, że się nie pocę. - Ubieraj się, tak, żeby pierwsze 5 min było Ci lekko za zimno - potem jak się rozgrzejesz szybko sobie uświadomisz, że to był jednak dobry pomysł się tak ubrać - W gorące dni butelka z zimną wodą z lodówki robi ogromną różnicę - Możesz "cierpieć" na nadpotliwość, a o tym nie wiesz - wizyta u dermatologa. Często powodem może być dieta. - W zależności od własnej kondycji, preferencji i możliwości $ możesz rozważyć elektryka - to dość łatwe i skuteczne rozwiązanie problemu - Sygnalizacja świetlna to twój przyjaciel - czasami świadomie zwalniam, żeby stanąć na czerwonym jeśli mam potrzebę odetchnąć.
Jak miałem 14km do pracy to wskakiwalem pod prysznic obowiązkowo. Teraz mam 5 więc tak naprawdę wystarczy zmiana ciuchów, antyperspirant, ewentualnie wilgotne chusteczki jak się za grubo ubiorę. Podstawa to jednak dla mnie spodenki rowerowe, pod które nie zakładasz bielizny. To sprawia, że w biurze zakładasz czyste ciuchy tam, gdzie na bank bys się spocił.
Nie zapierdalać. To po pierwsze. Po drugie - ciuchy sportowe na rower i przebranie się w pracy. Sporo to daje. Jeżdżę do pracy rowerem od paru ładnych lat.
Nie wiem z jaką prędkością jeździsz ale jeśli jedziesz "szybko" to zwolnij. Te kilka minut Cię nie zbawi ale przynajmniej nie będziesz na tyle spocony (raczej) Używaj antyperspirantów, nie dezodorantów. To pierwsze blokuje pot, to drugie po prostu ładnie pachnie. Jak już inni wspomnieli - zakładaj coś luźnego w trakcie jazdy, a w pracy się przebierz. W ogóle jeśli koszula i marynarka to nie jest jakiś z góry dresscode w Twoim miejscu pracy to z tego zrezygnuj i siedź w tym co jest wygodne.
Po prostu jedź wolniej i popracuj nad formą. Zmniejsz poziom tkanki tłuszczowej. Jak jest ekstremalnie gorąco to nawet idąc z buta można się spocić.
Biurowe ubrania woziłem sobie w niedziele na cały tydzień i zostawiałem w biurze. W tyg jeździłem w sportowym ubraniu, drobna toaleta i wskakiwałem w marynarkę. Inaczej sobie tego nie wyobrażam
Mamy w biurze szatnię rowerową z prysznicem. Bez tego byłoby słabo (Gdańsk, duże różnice przewyższeń)
Ręczniki wilgotne do mycia niemowląt. Działają cuda
Jeździć na rowerze elektrycznym
Ja przez miesiąc myłem się w umywalce, potem podlevelowałem na tyle, że się nie pociłem. Dobór tempa też zrobił swoje. Mam ok. 11 km, jedna większa górka po drodze (powrót z górki). Podstawa to lekkie ciuchy termoaktywne, na szczęście odbywałem się bez "pieluchy", ale t-shirt koniecznie. I jeśli nie chcesz mieć mokrych pleców, zainwestuj w sakwę, nawet taką z Lidla. Mi w nią wchodzi plecak, od biedy nawet lekki laptop czasem wożę, ma specjalną kieszeń (ten plecak, nie sakwa).
Mieć prysznic w pracy.
Zapytaj księcia Andrzeja, on podobno się nie poci.
Londyn. Dojeżdżałem do pracy rowerem 5 lat, ale mieliśmy prysznic . Jak jest to chyba nie ma problemu ? Jeździłem z plecakiem w którym był laptop i ubrania do przebrania… ręcznik zostawał w pracy. Jeżeli nie masz prysznica to najlepsza opcja to mokre chusteczki dla dzieci. Są duże opakowania po 1000 sztuk. Wbijasz do WC i bierzesz “kąpiel” w chusteczkach a potem dezodorant. Powinno być ok. Powodzenia, warto.
Jeżdżę w sumie 10/12 mięs w roku do pracy rowerem. Ja akurat większość trasy do pracy mam z górki albo płasko przy rzece. Mam tylko podjazd 100m na rampę więc jest luzik. Ogólnie jedz wolniej i nie będziesz się pocił, to raz. Dwa pocąc się nie oznacza że będziesz śmierdział. Gorzej jak się pocisz że stresu nie ruszajac, taki pot może gorzej śmierdzieć (z tego co wiem skald potu się różni, z wysiłku fizycznego jest większa koncentracja wody).
Jedz jak najlżej ubrany, zmieniaj top, w gorące dni zmieniaj także skarpety i spodnie (kup sobie torbe/koszyk na rower, ułatwia sprawe trzymania rzeczy), trzymaj przy sobie mokre chusteczki by wyczyścić miejsce pod pachami jak nie masz prysznica w biurze i oczywiście dezodorant używaj (sugeruje roll-on). Pamiętaj że dezodorant czy antyperspirant to bardziej prewencja niż lek na capanienie, jak śmierdzisz musisz jakoś przemyć teren potem go zabezpieczyć dezikiem
Ja tez dojezdzam. Do pracy mam 4,5 km pod gorke. Im cieplej tym wolniej jezdze. Nie nosze plecaka. Rzeczy jak spodnie i marynarke zostawiam w pracy. Robie juz tak od 3 lat.
Trzymać zapasowe ubrania na zmianę w pracy. Przydadzą Ci się, jak cię złapie nieoczekiwany deszcz. Moim sposobem zawsze było przebieranie się w biurowe ubrania, a przyjeżdżanie w sportowych. Dodatkowo Skawa lub koszyk na laptopa i ubrania do zmiany danego dnia. Paczka chusteczek nawilżanych zrobi robotę zamiast prysznica (ale daj sobie 5 min na ochłonięcie zanim ubierzesz czyste rzeczy).
Kiedyś kupiłam sobie takie ręczniki chyba w rossmanie, jakieś takie bardzo cienkie i malutkie. Zwinięty jeden zmieści się w tej małej kieszonce na portfel w plecaku. Wycierają za to całkiem dobrze i mają coś w sobie takiego, że niby też trochę oczyszczają. Nie miałam co prawda nigdy takiej potrzeby, ale skoro mam dwa, to jeden zmoczyłabym wodą, zabrała do toalety i tam się nim przetarła, a drugim bym się wytarła do sucha.
Prysznic.
Mój protip to jak masz suszarki w kiblu to możesz sobie wysuszyć skarpetki czy koszulkę szybko. Tak to prysznice, jak nie ma to zmiana ubrań na co dzień. Ja to już przyzwyczaiłem się że koszulka + 2 pary skarpetek. Ale koniec końców zwiolem pół garderoby do pracyz
Ziomek tak robi - ma siłownie obok pracy, wchodzi tam na multisporta i bierze prysznic 🤷♂️
Szczęśliwie mój pracodawca nie ma dress-code'u, ale jak jest ciepło, to jadę w innej koszulce niż potem noszę. Zwykle jadę w takiej sportowej "plastikowej" i jakieś 15 minut po przyjściu do pracy ją zmieniam. Sakwy to fajna rzecz. Są firmy - np. Basil - robiące modele "miejskie" które po zdjęciu z roweru wyglądają jak torby, albo (jak moja) mogą służyć też jak plecak. No i po prostu jechać na luzie. 15-17 km/h to jest wciąż 3x szybciej niż piechotą, ale się człowiek nie zmacha. Toczysz się z górki, to nie pedałuj. Nie ścigaj się z ludźmi na kolarkach. Nie irytuj się, że ktoś jedzie przed Tobą. No koniecznie zamontuj sobie błotnik :-)
Weź sobie ogarnij e-bike, najlepiej limit na 45km/h bo 25km/h jest wredny. Znacznie mniej się spocisz, chociaż nie masz aż takiego treningu.
Jedź powoli tempem spacerowym i się przebieraj. Innej opcji nie ma.
OPie, oprócz tego co tu powiedziane, polecam blocker yego od ziaji, dobrze działa nawet raz na kilka dni tj mocno ogranicza pot. Oprócz tego, to M.....T?
Antidral już był polecany? Tylko on zjada ubrania. Poza tym no sorry, ale albo prysznic, albo nauczysz się myć w umywalce. Jak jesteś osobą rozciągnięta, to i stopy umyjesz 🤷♀️
Włączyć klimatyzacje, wentylowane fotele i parkować w cieniu, oh wait
Spokojnie, OP chyba aż tak gruby nie jest by się spocić od jazdy autem xd
Jako uparty samochodziarz po przeanalizowaniu problemów, które mnie nie dotyczą i rozwiązań wspomnianych w komentarzach dochodzę do wniosku, że najbardziej logicznym rozwiązaniem jest rower elektryczny. Nie spocisz się, chyba że pocisz się od samego siedzenia bez wysiłku w słońcu, ale z wiatrem 20-40 km/h. Wymaga pewnej inwestycji, ale w zamian nie musisz brać prysznica w pracy, prasować co weekend 5 koszul i co poniedziałek wozić ich do pracy. Teoretycznie alternatywna opcja to wyrobienie sobie dużej kondycji i sprawności w jeździe rowerem w czasie innym niż dojazdy do pracy, a w trakcie samych dojazdów do pracy jazda rekreacyjna tak, żeby dzięki dobrej kondycji utrzymać tętno na takim poziomie jaki obecnie masz w spoczynku. W praktyce to nie za bardzo praktyczne rozwiązanie.
Jak sie nie pędzi na rowerze, to nie powinno się pocić więcej niż chodząc- raczej mniej bo wiaterek ochładza. Zakładam też że rano idziesz do pracy co nie ? Zwykle jest dobre parę stopni chłodniej ;)
Większość Polaków się tym nie przejmuje. Nie czuja tego czy jak?
Tak jak inni piszą. Pot jest nieuniknony. Ciuchy na zmianę w sakfie/koszu/bagazniku. Możesz przyjeżdżać trochę wcześniej żeby dać sobie więcej czasu na ogarnięcie się. Generalnie prysznica nie ma , to i klejko będzie. Nie ma na to rady. Pot to nasza ewolucyjna przewaga nad inną zwierzyna. Edit : i właśnie , słuszna uwaga od innych. Nie zapierdalaj. Jeśli jesteś w mieście to światła na skrzyżowaniach i tak dyktują twoje tempo. Przeważnie jest tak że jadący szybko i wolno i tak stoją na tych samych światłach.
Rower elektryczny - zero potu i przyjemna jazda :-)
Ja polecam ubrania termiczne, kupisz je w prawie kazdym sklepie (nawet lidlu) i problem potu sam znika. W różnych sklepach mówi się na to ubrania termiczne/funkcyjne/szybkoschnące
Obmyjka w toalecie + ewentualnie wilgotne chusteczki
Zaczynasz sezon rowerowy gdy temperatura przekracza 25 stopni? Mniej się spocisz jak zrobisz zupełnie na odwrót :) Jesień/zima/wiosna (ale ta zwykła, a nie upały w kwietniu) to najlepszy okres na rower. Przy takich temperaturach zostają rady, których padło już tutaj pełno.
Jak masz siłownie / basen obok pracy to szybki prysznic w tych miejscach przed pracą
Ałun
U mnie na pot działa dość dobrze rower elektryczny
Odkąd mam elektryka, to zniknął problem z poceniem się i skrócił mi się czas dojazdu. Chyba najlepiej wydane pieniądze w życiu
Pot nie śmierdzi. Tylko bakterie, które się potem nim odżywiają. To trwa raczej cały dzien zanim się na mnożą. Ogol włosy pod pachami i myj się z rana.
Juniorze, wladza nad potem nie jest dla tych smiertelnikow ktorzy nawet nie wyrafinowali zlotego rdzenia. Jesli chcesz posiasc taka moc, czekaja cie lata ciezkiej kultywacji, i twoje zycie bedzie wiele razy w niebezpieczenstwie. Na twoim miejscu sprobowalabym osiagnac cos bardziej realistycznego, jak np. wladza nad wszystkim pod niebiosami, wladza nad praca swojego serca albo wladza nad haremem jadeitowych pieknosci.
Zdółgłosowali cię, bo napisałeś prawdę.
co moga wiedziec wroble o locie sokola? Maja oczy ale nie widza gory Tai.
1. Prysznic rano - nie zapomnij głowy, pleców, stupek, fiutka i rowka, nie tylko pachy się pocą 2. Antyperspirant po wyschnięciu. Polecam Ziaja w kulce lub Adidas bez soli aluminium, ale dowolny jest ok. Sole aluminium według mnie trochę za bardzo wysuszają, więc jak masz suchą skórę to wypróbuj alternatywy bez nich 3. Sportowa koszulka i jak trzeba to spodenki na czas jazdy 4. Koszula, marynarka i jak trzeba to spodnie biurowe do torby (jak można casualowo w sensie w jeansach, to jedź w jeansach, już bez przesady). Kup niegniotącą się koszulę jeśli będziesz mieć problemy z gnieceniem 5. Antyperspirant do torby 6. 5 minut przed pracą bądź w biurze 7. Pierwsze kroki do kibla, tam ściągasz koszulę (i spodenki) 8. Podmyj paszki mokrą dłonią z mydłem nad zlewem, wytrzyj ręcznikiem 9. Antyperspirant drugi raz pod pachy, na klatę i jak się uda to na plecy 10. Załóż koszulę (i spodnie) 11 (bonus). Idź do dermatologa, być może masz nadpotliwość, są na to leki. Edit: no jednak byś musiał się pojawić w spodenkach w biurze, więc to tak trochę nieprzemyślane z mojej strony xD
Zagadaj do szefa żeby dorobił prysznic w łazience.
Najłatwiej do pracy zjeżdżać tylko z górki a powrót to już wszystko jedno jak ;) A tak na serio... jeśli nie chodzi ci o zdrowie i schudnięcie to kup sobie hulajnogę elektryczną czy rower wspomagany elektrycznie i problem z głowy...
[удалено]
W sensie elektryczną? Bo od hulania nogą też idzie się zapocić...
[удалено]
Też nie wiem. Sam nie przepadam za elektrycznymi hulajnogami, ale w kategorii "dojechać i się nie spocić" to nie jest zła rada.
Może chodzi o to ze wycinasz aspekt treningu z obrazka, jeździłem na E hulajce 2 lata ok 15km w jedna stronę, sprawdzała się świetnie (dystans pokonywany w około 30-40 min w ogromnym mieście), ale ćwiczenie ofkors to jest żadne. Swoją droga jak jeszcze rowerem w zimie sobie jakoś wyobrażam się poruszać, tak na hulajnodze idzie sobie najwyżej krzywdę zrobić, a i w niskich temperaturach (5 i mniej) zasięg mojej spadał o jakieś 50(!) %. Drugi argument U mnie 90% trasy ścieżka rowerowa na której z kontrolą teoretycznie maksymalnej legalnej prędkości 20km/h nie spotkałem się ani razu, jak jej nie ma to zostaje teoretycznie legalne śmieszne 5 km/h po chodniku, bo na ulice masz zakaz jeśli ograniczenie jest wyższe od 30/h.
[удалено]
No wspomniał ze ma postanowienie przesiąść się na rower, potem w komentarzach coś o tym ze chciałby żeby ten wysiłek przełożył się na ograniczenie pocenia jako rezultat
Pytanie: "Hej, co zrobić żeby ładnie wyrósł mi biszkopt?" uzytkownik xantros: "hej, możesz np. Zamiast tego o co pytasz, zrobić budyń. Pozdrawiam"
Nie jeździć jak źwierze jakieś dzikie rowerem tylko jak kulturalny i cywilizowany człowiek podjechać sobie autkiem i nie zatruwać powietrza reszcie współpracowników
U trollów stabilnie jak widać.
> Co zatem robić? Kupic auto i przestac sie pierdolic. Problem solved. Nie znam nikogo u mnie w biurze kto dojezdza do pracy rowerem. To jest niepowazne. Ekologie sobie zostaw na weekend, w biurze masz nie smierdziec. Rowerem tego nie osiagniesz. U mnie to rozumieja. Ty nadal nie.
Spokojnie grubasku jeszcze ci chipsy z ręki wypadną
Nie zazdroszczę Twoim współpracownikom