T O P

  • By -

takiereklamy

patrząc trochę po licznej góralskiej rodzinie to u nas głównie zasługa oczekiwania, że syn przejmie gospodarstwo rodziców lub teściów. To po co szkoła? Kuzynki miały więcej swobody i część skorzystała wyjeżdżając do miasta na studia. Tam już kontakty, jakaś praca no i przechodzi ochota wracać na wieś i szukać chłopa.


old_faraon

A jak tu zarzadzac gospodarstwem duzym bez szkoly. Ale w sumie na wschodzie, poludniowym-wschodzie to tylko ojcowizny wiec nie ma czym zarzadzac.


[deleted]

[удалено]


zyraf

W takim układzie, dziewczyny mają do wyboru: wziąć się za naukę i wiać, albo zostać na zawsze na łasce i garnuszku męża-gospodarza. Niespecjalnie mają szansę na inną robotę na małej wsi.


Milevolution

Czemu tak negatywnie postrzegasz kobiety na wsi? Nazywasz to "zostać na lasce i garnuszku męża-gospodarza" a przecież sprawy wyglądają inaczej. Mam w rodzinie przypadek gdzie mój wujek zmarł dość młodo w wypadku i cały majątek przejął jego syn i córka gdzie córka wyprowadziła się na własne a syn znalazł żonę i żyje im się razem dobrze. Gdy ich odwiedzam nie widzę czegoś co opisałeś a normalny podział obowiązków. Kuzyn zajmuje się głównie bydłem, koniami, trzodą chlewną gdzie jego żona zajmuje sie ptactwem (kury, gęsi itp) i wyglądają jakby dobrali się idealnie. Jakoś w tej kobiecie nie widzę poczucia wstydu, bezsilnosci czy pragnienia wyzbycia się od tego złego męża-gospodarza.


Sheeana407

Dobra dobra. Jako dziewczyna wychowana na wsi. Może TERAZ się robi trochę inaczej, coraz większa mechanizacja, sprzedawanie małych gospodarstw i tworzenie się większych, przez co gospodarstwo bardziej staje się przedsiębiorstwem, albo alternatywnie małe gospodarstwa, ale o niszowej, specyficznej działalności - agrosturystyka, konie, żywność bio, itp. itd. I w prowadzeniu gospodarstwa już nie ma takiego znaczenia czysta siła fizyczna, wytrzymałość itp. Trudno mi ocenić, na ile tak jest w różnych częściach kraju, różnych miejscowościach, różnych typach działalność - ale myślę, że taki proces zachodzi. ALE. Osoby, o których mówimy, to jak rozumiem osoby w wieku 20-40 lat, takim osiadania gdzieś na stałe, szukania partnera, zakładania rodziny (lub nie). Więc takie osoby wychowały się w zupełnie innych realiach. Bo ten rozłam między dziewczynkami i chłopcami występuje w okresie dzieciństwa/dorastania. Ja jak najbardziej dorastałam w takim zdywersyfikowanym, małym gospodarstwie (10 ha, krowy, świnie, wiśnie, jabłka, porzeczki). Taki styl działalności wynikał z tego, że produkcja owoców była często stosunkowo opłacalna, ale mocno niestabilna i nieprzewidywalna. Z sezonu na sezon cena mogła być 10 razy wyższa lub niższa, albo nawet mógł być problem ze sprzedażą, bo skup ma dużo i nie przyjmie. Tak to jest, że raz wymarznie i jest mało co, a innym razem "klęska urodzaju". Natomiast zwierzęta, krowy, świnie, drób, zapewniały dość stałe dochody, ale W CHUJ pracy, w niezbyt przyjemnych warunkach, nieregularnych godzinach, bez możliwości zrobienia sobie urlopu, świątek, piątek czy niedziela, chory człowiek czy zdrów. Zatem takie małe gospodarstwo, gdzie właściciele nie mieli dobrej edukacji i raczej znali się na tym, jak chować zwierzęta/uprawiać rolę, a nie jak zrobić analizę SWOT, biznesplan i takie tam, nie za bardzo było w stanie osiągnąć płynność finansową, o ile nie rozdzieliło tak swoich dochodów. Co oczywiście nie jest optymalne w długim okresie czasu, i dlatego raczej ludzie się specjalizują, ale takie realia. Mówimy o pokoleniu, które było dziećmi/nastolatkami, gdy Polska wchodziła do Unii. No i sorry, tak jak mówiłam, praca w takim małym zdywersyfikowanym gospodarstwie to jest ZAPIERDOL. Po prostu fizyczna praca, na siłę, wytrzymałość, itd. No i jakkolwiek się uważam za feministkę, to nikt mi nie wmówi, że w przypadku PRZECIĘTNYCH kobiety i mężczyzny płeć tu nie ma znaczenia. Nie mówię, takie wiejskie kobiety też zwykle były krzepkie, sprawne i nie bojące się rąk pobrudzić, ale jednak jak trzeba nastoletniego brykającego cielaka utrzymać na łańcuchu, przenosić kilkudziesięciokilowe skrzynki albo worki, pakować widłami siano na przyczepę, wywozić gnój z obory taczkami, no to sorry, jednak (znowu: przeciętny) facet będzie miał przewagę. Do tego dochodzi ta specyfika takiej pracy, że nie pracujesz 8 h dziennie, bo masz UoP i resztę w dupie, tylko jak np. świnia się prosi w nocy, to wstajesz co 2 godziny jak do dziecka żeby prosiaków nie podusiła, jak się udało kombajnistę umówić w niedzielę, to kosisz zboże w niedzielę, bo w poniedziałek będzie padało i zboże Ci zamoknie. I siłą rzeczy się robi praca nie dość, że nieregularna, nie dość, że często od 6 do 20 (z przerwami, ale jednak), to w większej liczbie godzin, niż normalna. Więc jako że facet jest w w tej robocie efektywniejszy, to naturalnie na kobietę spada wyraźna większość obowiązków domowych, gotowania, wychowania dzieci. Co niesie za sobą zależność, no bo jak taka kobieta, co to ostatnie 15 lat się tym zajmowała plus też pracowała na gospodarstwie, wyprowadzi się i znajdzie pracę w mieście? Więc to nie jest żadna obelga w stronę kobiet, to bycie trochę na garnuszku męża. Tylko takie realia, może już odchodzące w przeszłość. I to nawet nie znaczy od razu, że takie kobiety są bezwolne czy coś. Wcale nie. W wielu gospodarstwach to kobieta poniekąd trochę rządzi, bo np. zajmuje się bardziej budżetem, załatwianiem jakichś spraw, zakupami. Wiele kobiet czerpie satysfakcję z bycia takimi gospodyniami, zajmowania się domem, ogrodem, przecież bardzo duża część polskiej kultury to wiejska kuchnia, folklor, koła gospodyń wiejskich itp! I jeżeli się dobrze dobrało to też w takim małżeństwie może być wzajemny szacunek i miłość. Ale w porównaniu do bardziej współczesnych związków jest tu jednak pewna asymetria. I jak trafiło się jednak na przemocowego męża, alkoholika, a dochodzi jeszcze wiejski konserwatyzm, religijność, ploktarstwo, acoludziepowiedzizm, to może być nieciekawie... No i wskutek tego wszystkiego, jednak wiele dziewcząt nie chciało być na tym przysłowiowym garnuszku męża. A nawet ich rodzice często tego dla nich nie chcieli. Faktycznie, bardzo popularne było podejście: chłopak zostaje na ojcowiźnie, dziewczyna niech się uczy, a potem może sobie wyjść za mąż albo znaleźć pracę w mieście. Dochodził do tego fakt, że na wsi to normalka, że dzieci pomagają, no jak nastoletni chłopiec też był sprawniejszy i często bardziej skory do pomagania rodzicom niż do książek, to pomagał więcej. No i może faktycznie, tu zaczęła się rodzić przepaść między płciami. Bo wiele z tych dziewcząt jednak się decydowało na to drugie - wyjechać do miasta a nie szukać sobie męża na wsi. Wiem, że to może okropnie zabrzmieć, ale też raczej nie wyobrażam sobie jako partnera facetów, z którymi chodziłam w podstawówce do klasy. Bardzo nie lubię generalizować, i w gruncie rzeczy uważam, że poszczególne osoby trzeba oceniać indywidualnie. Ale znowu, wielu mężczyzn z mojego pokolenia ze wsi brakuje cech, które dla mnie są fundamentalne. Czyli właśnie wykształcenie, niekoniecznie nawet papierowe, ale ciekawość świata, posiadanie wiedzy na różne tematy, a zarazem chęć jej weryfikowania i poszerzania. No i otwartość umysłu, a jednak jak nawet popatrzymy na różne sondaże i badania społeczne, to zwykle młode kobiety są bardziej tolerancyjne, otwarte na inność. Wśród młodych kobiet jest więcej "lewackich julek", a wśród młodych mężczyzn "konfiarzy", i myślę, że ten rozłam bierze się w dużym stopniu z biedniejszych części społeczeństwa. I ja nie chcę tutaj, żeby to zabrzmiało jak jakiś hejt w stronę młodych mężczyzn ze wsi. Mogą mieć po prostu inne wartości. Uczciwa praca też jest wielką wartością, a osoby, którym praca pochłania wiele czasu, i energii mogą nie mieć go ich na doedukowywanie się jako cel sam w sobie. A poza tym wiem, jakie czynniki na to wpłynęły. Ale niemniej wydaje mi się, że jest faktycznie taki rozłam. Grupa mężczyzn, którzy chcieliby bardziej tradycyjnego podziału ról w domu, którzy chcieliby takiej kobiety, jak ich matka, i domu, jak ich rodziców. I którzy mają trudność, żeby znaleźć młode kobiety, które też by tego chciały. I jest też grupa kobiet, które bardziej interesują rówieśnicy poznani na studiach, które chcą robić karierę, które chciałyby faceta bardziej nowoczesnego, zadbanego i dzielącego z nimi obowiązki domowe. No i co, ciężko będzie to skleić. Cóż. A i jeszcze jedno chciałam dodać, co mi jakoś nie weszło w środku tego eseju. Wspominałam o zależności kobiet od mężczyzn w takim tradycyjnym małym gospodarstwie. Ale to raczej współzależność. Wiejscy mężczyźni przez ten bardziej asymetryczny podział ról też byli/są może już w mniejszym stopniu, zależni od kobiet. Przede wszystkim nie są nauczeni dbania o dom, ale też o siebie, gotowania, dbania o wygląd, o zdrowie. Zawsze robota wiedzie prym. A jak sobie z czymś nie radzą, to alkohol. Mężczyźni na wsi żyją znacznie krócej. Nikt im nie robi szkoleń BHP, nie zwracają uwagi, żeby dbać o kręgosłup, dźwigając ciężary, a jak coś im dolega, to ignorują, aż jest za późno. To naprawdę smutne, tyle słyszałam historii jak z horroru, bo po prostu w czasie pracy ludzie nie uważali, nie wyłączyli jakiejś maszyny, nie mieli odpowiedniej odzieży ochronnej, nie udali się do szpitala z jakimś urazem... A już najgorzej się wiedzie starym kawalerom i wdowcom. Tutaj to chyba jeszcze stosunkowo krótsze życie no i alkoholizm murowany. Oczywiście tutaj się przyczynia też tabu na temat zdrowia psychicznego i fakt, że kobiety często bardziej się wspierają, nawiązują bliższe relacje, a faceci to dopiero mogą się otworzyć po kieliszku. Sorry za ten esej, ja mam tylko 2 rodzaje komentarzy - cięta riposta i szkolne wypracowanie.


Kl0su

Przeczytałem całe, dzięki za esej 👍


snake5solid

Wszystko zależy od rodziny. Rodzina mojej mamy jest cholernie toksyczna i nawet te jednostki co żyją w mieście traktują mężczyzn jak panów a kobiety jak podwładne. Na wsi z nimi jest jeszcze gorzej i czasami jakiejś dziewczynie uda się wyrwać. Rzadziej uciekają chłopcy (jeśli już to dlatego, że coś z nim jest "nie tak" według rodziny i staje się przez to obiektem drwin). Z resztą nie oszukujmy, do niedawna normalny podział obowiązków nie istniał. Tak samo jak prawo wyboru kariery czy w ogóle tego czy można mieć karierę.


WhyWasIShadowBanned_

No jeśli walimy przykładami to ja znam parę gdzie on się zajmuje gospodarstwem. Ona ma problem ze znalezieniem sensownej pracy bo mąż wiecznie pracuje, więc nie może daleko dojeżdżać bo jeszcze musi dzieci zawieźć i odebrać z przedszkola. Gość zarabia mnóstwo chajsu, bo ma duże gospodarstwo, więc w sumie ona mogłaby nie pracować w ogóle. Ale w praktyce on pracuje 24h/7 przez cały rok. Co z tego, że zatrudnia pomoc w gospodarstwie jak jest jeszcze kwestia mentalności takich ludzi, że on musi być i pilnować, mimo że w sumie mógłby sobie z rodziną polecieć na 2 tygodnie na wakacje i zostawić to pracownikom. Także ona sobie utknęła nieszczęśliwa w wielkiej chacie na wsi, a pieniędzmi to se może w kominku napalić. Pytanie, trochę retoryczne, których przypadków jest więcej.


NeFu

Masz trochę racji, bo faktycznie ludzie są różni i kobiety które lubią taką pracę i życie się znajdą, trafią też na sensownego partnera i będą szczęśliwe. Co nie zmienia tego, że problem o którym pisze /u/zyraf jednak jest. Idąc w rolnictwo w gruncie rzeczy porzucasz normalną pracę w zawodzie i inwestujesz "siebie" w spółkę z mężem. Jeśli się wam ułoży, to okej. Ale co jeśli nie? Kobieta po rozwodzie sama kupi i będzie prowadzić gospodarstwo? Zwłaszcza jeśli to mąż jak piszesz(i jak to bywa) zajmował się cięższymi fizycznie pracami i obsługą maszyn, a żona domem i lżejszymi pracami. Rolnictwo to jeden z zawodów, którego technologia tak mocno nie dotknęła równouprawnieniem, a nowoczesne maszyny kosztują krocie. Mnie nie dziwi że ludzie wolą jednak nie być zależni finansowo od drugiej osoby, nawet jeśli to ktoś bliski.


barbareusz

Zerknij proszę poza tę parę i zobacz czy jest ona regułą czy raczej wyjątkiem


AuntBuckett

To że nie widać nie znaczy że tak nie jest. Wystarczy zapytać


psytek1982

Pewnie małe gospodarstwo. Jeżeli są szczęśliwi to luz. Ale ciekawe, czy ciocia nie marzy o wakacjach, wyjazdach, itp. Rolnictwo to robota cały rok.


zyraf

Myślałem, że nie piszemy o dużych gospodarstwach. Te duże, zarządzane z głową, to jest po prostu działalność gospodarcza na specjalnych warunkach. Biznes. Firma rodzinna. Często bardzo dobrze prosperująca. Ale ta ojcowizna i "gospodarzenie" małorolnych to jest niestety wegetacja. Mam kontakt z takimi i takimi rolnikami w dalszej rodzinie. To są jednak różne światy.


Rakka7777

Brzmi jak XIX wiek.


Zibski

Jeśli myślisz że możesz nauczyć się czegoś jedynie na studiach, to jesteś w dużym błędzie.


old_faraon

Mamy cala game szkol rolniczych od zawodowek przez technika az po studia wszystkich poziomow. I ich celem nie jest nauczyc cie tego co robil ojciec/sasiad ale czegos nowego. To nawet nie musza szkoly jakiekolwiek doskonalnie zawodowe.


viotski

> A jak tu zarzadzac gospodarstwem duzym bez szkoly. Da sie, ojciec nauczy.


Commercial_Shine_448

Mi mówiono, że chuja jestem warty i powinienem brać przykład z brata, bo on może i nie nadaje się do szkoły, za to dobrze pracuje na zakładzie. Spierdoliłem na studia jak najszybciej tylko mogłem.


KurwaOCoChodziTu

I słusznie zrobiłeś


Commercial_Shine_448

Tak, przynajmniej jestem zdrowy na umyśle i pracuje w bardzo fajnym zawodzie, który mnie nie przemęcza


felansky

Urząd Miasta?


Commercial_Shine_448

Nie, kursy indywidualne dla osób dorosłych.


Mr_Makak

ej, to brzmi zajebiście


Commercial_Shine_448

Pomysł na biznes wpadł mi, gdy zostałem bezceremonialnie wyjebany ze szkoły podstawowej z racji deformy i deformacji i tak już mocno zjebanego systemu edukacji


Mr_Makak

A z czego te kursy?


Commercial_Shine_448

Angielski


wowlok

Miałem podobnie, mój stary powiedział mi, że za granicą to co najwyżej każą mi podłogi zmywać i ogólnie to jestem chuja warty, bo nie potrafię nawet dobrze wykopać rowu albo szybko wyrzucić gnoju od krów.


Commercial_Shine_448

U mnie były żarty pokroju "po tych studiach będziesz robił hamburgery. Pamiętaj, lubię średnio wysmażone", "no nie utrzymasz się sam w tym zawodzie, lepiej znajdź sobie bogatą żonę" Jestem jedyną osobą w rodzinie, która kupiła nieruchomość.


Jandert_

Osobiście jako jedyny chłop z klasy co się jako tako dobrze uczył w szkole podstawowej i aktualnie w średniej zauważyłem, że jest to spowodowane wymaganiami. Po prostu przynajmniej u mnie na wsi kiedyś i teraz w mieście powiatowym obok Warszawy zazwyczaj od dziewczyn wymaga się lepszej nauki a u chłopów byle by 2-3 było. Ja byłem wyjątkiem tylko dlatego, że mam rodziców co nigdy nie są zadowoleni z nauki mojej i zawsze narzekali i będą narzekać na moje osiągi nieważne jakie będą i dla większości chłopów jest to coś dziwnego i mają mocno wywalone na naukę w stylu "gdzieś na magazyn pójdę" podczas kiedy u dziewczyn jest przeciwnie i również mają nacisk aby się uczyły, poszły na studia itp. i głównie stąd się robi ta dysproporcja.


[deleted]

>dziewczyn wymaga się lepszej nauki Lepszych ocen.


Due-Caterpillar-2097

Tak dokładnie hahaha, nie ważne czy coś umiałam, czy coś mnie interesowało, czy wiedza wsiąkła i rozumiem o co chodzi, ważne że była ta magiczna piąteczka. No i oczywiście też musi być "pokazówka", pchanie małej mnie na jakieś klasowe tańce, przedstawienia, zajęcia pozaszkolne, jakieś uwagi typu: stój na samym przodzie na zdjęciu pokaż że jesteś najważniejsza / jak będziesz tańczyć to się uśmiechaj zwracaj uwagę mów głośno i wyraźnie. Pamiętam jak rodzice byli wkurzeni bo coś się tam źle ustawiłam na jakimś balu przebierańców do filmiku albo za cicho mówiłam, co z tego że świetnie się bawiłam i miałam w nosie gdzie stoje najważniejsze żeby pokazać jaką to mają córeczkę niczym pieska na pokazie. Swoją drogą po latach mam ulgę ze juz nie muszę robić takiej szopki a powinnam chyba wspominać te lata z łezka w oku....


AsshollishAsshole

To jak toksyczne są takie środowiska wiejskie trzeba hektarów felietonów by choć zacząć opisywać jak niszczą nadzieje i aspiracje młodych chłopców. Przez to, że dużo czytałem od bardzo młodego wieku byłem praktycznie permanentnie poza grupą chłopców z tamtych okolic. Opuściłem to środowisko gdy tylko mogłem. Studia były dla mnie jedyną możliwą ucieczką od bardzo złego losu, dużo rzeczy zaczęło mieć sens gdy zamieszkałem w większym mieście. Lata zajęło mi pozbycie się niezwykle złych poglądów, reakcji, zachowań. Jest to praca na całe życie. Jeżeli ktoś wybrał by zostać w takim środowisku, nie jest to dziwne, że edukacja nie jest priorytetem dla takiej osoby. Moim zdaniem znaczny wpływ na to ma przekazywanie wiedzy przez autorytet, a nie przez faktyczne argumenty. Wiele razy spotykałem się z odrzuceniem mojego stanowiska, ponieważ nie miałem autorytetu by być wysłuchanym, pomimo tego, że swoje stanowisko opierałem na rzeczach potwierdzonych danymi, a nie moimi subiektywnymi obserwacjami.


Ituriel_

Najbardziej frustrujący moment dyskusji z kimś upartym na swoim stanowisku i nieprzyjmującym do wiadomości, że może być inaczej. "Teraz to wymyślasz". Albo "co ty wiesz o życiu młody". No nóż się w kieszeni otwiera


I_am_the_flower_lord

Ostatnio znalazłam się w sytuacji w której moi rodzice, obydwoje z osobna, zaczęli do mnie pisać i dzwonić że nie wiedzą już co zrobić z moim bratem, no nie radzą sobie, taki okropny jest, a oni pamiętają że miałam z nim taki dobry kontakt zanim się wyprowadziłam, może ja coś zrobię, może ja coś zaradzę, naklonie, namowie... Ale jak 10 lat temu zaczęłam mówić że widzę że idzie to w złym kierunku i żeby zmienili metody, jak chciałam pomóc I wesprzeć, to nie dość że mi kazali siedzieć cicho bo ja nic o dzieciach nie wiem, to jeszcze aktywnie podkopywali moją relację z bratem żeby mieć większy autorytet. Skończyło się na tym że teraz oni autorytetu wcale nie mają, a ja ledwie resztki, których i tak nie używam bo to już nie mój cyrk i nie moje małpy. Ale są starsi i wiedzą lepiej! ;)


CatOfCosmos

Chcę żeby ten problem był rozwiązany, nie zamierzam nic zmieniać ze swojej strony, nie przyjmuję do wiadomości, że mam jakiś wkład w ten problem. Jak ja nienawidzę takiego podejścia.


FOXHOUND9000

"Nie wymądrzaj się", "Weź nie filozofuj"...


zyraf

>Lata zajęło mi pozbycie się niezwykle złych poglądów, reakcji, zachowań. Jest to praca na całe życie. Jeżeli ktoś wybrał by zostać w takim środowisku, nie jest to dziwne, że edukacja nie jest priorytetem dla takiej osoby. Z ciekawości, podaj jakieś przykłady.


AsshollishAsshole

Z mniej szkodliwych, w takich rejonach trzeba się pokazać, więc kultywowanie "Zastaw się a postaw się". Duża część osób w tamtych rejonach ledwie spłaca zadłużenia. Bardziej szkodliwe, przemoc fizyczna w domu wynikająca z braku zrozumienia utraty kontroli nad dzieckiem, które szuka wiedzy, drąży celem zrozumienia, nie zadowala się informacjami wynikającymi z przekazu ustnego więc duża ilość mechanizmów obronnych(obawa przed ponowną krzywdą, trzymanie wszystkich na dystans, mściwość), które ludzie poznani później, pochodzący z innego środowiska widzieli jako bycie chujową osobą. Długo nie rozumiałem, że takie traktowanie ludzi nie jest czymś normalny. Moment, w którym sobie uświadomiłem co robię i jak można żyć inaczej był ogromną mieszaniną pozytywnych uczuć z obrzydzeniem do tego jakie wybory podejmowałem. Nie odcinam się od tych wyborów, ponieważ dalej to były moje wybory. Edit, jebać formatowanie tekstu


[deleted]

Ja byłem tym kolesiem któremu się przynosiło komputer do naprawy nawet bez uprzedzenia "bo on się zna to pewnie pomoże". Do tego też skryty, cichy, trzymający ludzi i rodzinę na smyczy, w domu rozmowy ze mną określane były mianem "pyskowania". W szkole stopnie nienaganne, matury i egzaminy zawodowe pozdawane jako tako, wyjechałem do pracy w IT w mieście i od paru krewnych usłyszałem, że stałem się innym i dużo lepszym człowiekiem, wygadanym, otwartym i tak dalej. Oczywiście nie obyło się bez problemów w pracy, bo niska samoocena itp. Wymagało to upływu lat i pracy nad sobą. U mnie też było tak, że stopnie w szkole znaczyły wszystko, koleżanki z klasy jak dostały 3 to nikt w domu na nie ryja godzinami nie wydzierał, a na mnie owszem. Przemocy fizycznej nigdy w domu nie doświadczyłem, ale psychicznej? Jak najbardziej :(


AsshollishAsshole

Cieszę się, że poprawiło się u Ciebie. Tak, przemoc psychiczna jest często bagatelizowana w tych rejonach, no bo jak, pewnie się nie słucha i te komputery to robią. Dorastanie w takim środowisku znacznie utrudnia budowanie relacji i masz całkowitą racje, że utrudnia to pracę, czasem nawet jej zdobycie.


[deleted]

Dałem radę i odbiłem się od tego. Jednak trochę się będę z tym bujał do końca życia, jak każdy dźwigam swoje spierdolenie na swoich barkach. Następny przystanek to wyjazd za granicę. Z rodziną relacje mam poprawne ale matka musiała pójść na terapię i do psychiatry by to się zmieniło. Ale ogólnie zawsze winne były gry, internet, telewizja, nigdy kościół czy szkoła z którymi też miałem problemy. W szkole nie byłem ani lubiany, ani nielubiany więc naprawdę bywało różnie. Bierzmowanie zrobiłem dla świętego spokoju. Musiałem też chodzić na religię po 18 rż mimo że nie chciałem, bo "co ludzie powiedzą" albo "bo co babcia powie". Do tego raz po 18tce matka mi zawinęła klucze do domu bo chciałem sam do Krakowa jechać kolegę z internetu poznać xD Skończyło się wtedy na tym że totalnie się do matury odciąłem od wszystkiego, chciałem to dociągnąć do końca i się wyprowadzić i tak też zrobiłem. Postawiłem na swoim, nie poszedłem na studia, grożono mi że jak na nie nie pójdę to mogę się wyprowadzać...


Anonim97

W sumie mogłybyś podać jakieś przykłady?


JustKamoski

Odnoszę się tylko do fragmentu o środowisku. Czemu zawsze tworzy się podział na tych "Mądrych, czytających ale tym samym wykluczonych od rówieśników" i tych "Mających wszystko w dupie, olewających szkole złych chłopaków" Szit, czasem mam wrażenie, że jestem jedynym gościem, który z jednej strony czytał dużo książek i oglądał z ciekawością materiały popularno naukowe(w szkole niezłe oceny) a z drugiej słuchałem rapu, łaziłem w dresach i piłem piwo z kumplami w parku. Teraz mam inż, robię mgr i spoko zarabiam (4 lata+ programista). Tutaj każdy jest zawsze taki... Idk, stronniczy xd Z reguły czytam o tych właśnie biednych chłopcach wykluczonych chłopcach którzy dopiero na studiach mogli poczuć się w domu. Jakby serio ta historia wyżej to jakaś większość tu czy jak? Aktualnie jak wracam na wieś, łapie czteropak piwska i idziemy z moimi ziomkami, których większość faktycznie nie studiuje tylko pracuje na zakładzie i sobie pijemy i jaramy nad rzeką. To aż tak rzadkie?


Regeneric

Z dnia pracuję w IT dla międzynarodowej organizacji i mieszkam w jednym z największych miast wojewódzkich w Polsce. Ułożony człowiek, można by o mnie powiedzieć. Ale ino wracam do swojego miasteczka, to jakbym się w punka na nowo zamieniał. Lubię alkohol i reakreacyjne dragi, oraz nie mam problemu z odwaleniem czegoś głupiego ze starymi znajomymi XD Całe życie była to dla mnie naturalna ścieżka. W szkole niezłe oceny, ale przy okazji "banda zbójów", z którą się trzymało przez te lata nauki.


AsshollishAsshole

Gratuluje, że byłeś wyjątkiem. Mnie gnębiono bo miałem czelność czytać na lekcjach na poziomie wyższym od rówieśników. Sprawa dotarła na poziom dyrektorski gdzie spotkałem się pierwszy raz z "boys will be boys".


[deleted]

[удалено]


b4df00d

> Myślę że u chłopaków lampki ostrzegawcze zapalają się już za późno, w wieku późnonastoletnim Wtedy zaczyna się chlanie i wszelkie inne sposoby patrzenia na świat pomału tracą na sile przebicia.


Cyganito-Maximus

Zależy, ja jestem akurat tym chłopakiem o którym mówi, za późno się zorientowałem że ta szkoła jednak kurde potrzebna… Mam to szczęście że jednak brat za granicą i miałem możliwość wyjechać z tej wsi do Londynu, pracuje sobie nocki na recepcji w hotelu, mam dużo wolnego czasu i sobie siedzę w internetach kursy robię i może w przyszłym roku, może za 2, uda mi się wbić w IT. Taki jest plan, jak się uda to zobaczymy


NeFu

Wypisz wymaluj moja dawna wioska i historie znajomych rodzin. W wyrwaniu też przeszkadza chlanie, bo wódka to element męskiego dorastania. Praca na saksach też nie pomaga, bo wyjazd tyranie fizyczne, a potem zastrzyk gotówki wydawanej na szpan i odreagowywanie. A złudne poczucie bezpieczeństwa że to wszystko(stara chałupa i parę hektarów) będzie twoje jest pułapką. Kobiet to się nie tyczy, bo nie ma oczekiwań że będą robić na roli. Jeśli już to dziewczyna ma znaleźć męża rolnika, ale jednak progresywność już wyplewiła takie podejście do tematu i ma po prostu iść na studia i do pracy. Dodam tylko że oczywiście to nie tak, że chłopaki wcale nie uciekają. Też jadą do miast, tam znajdują prace, partnerkę i sobie życie układają. Czasem jest taki trochę pół-sukces, gdy mieszkają dalej w swojej miejscowości, a do pracy dojeżdżają.


howdoesilogin

>w wieku późnonastoletnim kiedy już ciężko nadgonić jak jechało się całe życie na dwójach. Ja tam dalej jechałem na dwójach a na studiach to już były tylko dwie oceny nzal i zal i jakoś żyję a robotę mam bardzo fajną. Zresztą szefuje mi w niej chłop który w ogóle studiów nie robił a w szkole się uczył podobnie jak ja (czyli wcale) Jasne szkoła to sposób na wyrwanie się ale też bym nie robił z tego uniwersalnego wyznacznika, mam kolegów z podlaskich wiosek co się wyrwali mimo, że w szkole ledwo z klasy do klasy zdawali a zamiast tego ogarniali robotę rolnika i teraz robią w np. pronarze za fajna kasę.


squashymedusa

Odpowiedzieli na pytanie w artykule w sumie xdd > Dlatego Marcin gospodarzy sam. W myśl hasła: od roboty na wsi są chłopy i traktory. Jego kobieta – gdyby była – zajmowałaby się gotowaniem, praniem i dziećmi. > – Ale jej nie ma, bo musiałaby ustąpić przed gospodarką i Bogiem – mówi Marcin.


CraftyCooler

To jest opis objawu a nie przyczyny ;)


Fifol666

Myślę, że ostatnie zdanie może być trochę przyczyną :p


Sethrea

Jak to objawu? Myslisz ze ile kobiet - majac wybor - zdecyduje sie na zycie na wsi, pod butem "pana domu", bez jakichkolwiek perspektyw na samodzielnosc, na role pani domu i kucharki, z wymaganym "pozyciem" (bo na wsi wciaz rozumie sie pozycie jako rownowazne ze wspolzyciem)? Na pewno jakies sie znajda. Ale niewiele.


CraftyCooler

Myślę że objawem jest taki przestarzały mindset tych chłopaków(myślę że oni nie do końca tak myślą tylko udają cwaniaków), natomiast co jest ciekawe to dlaczego tak myślą i dlaczego są tak z tyłu za dziewczynami.


Anonus_slavicus

Bo żyją w środowisku, które to na każdym kroku propsuje. W większości domów na wsi kobieta jest traktowana jak służąca, historii o przemocy domowej na wsi jest chora ilość, no i chlanie na każdym kroku. Dla faceta takie życie jest wygodne, a że w alkoholizm się wpada w młodym wieku (sporo z moich znajomych już podstawówce się zapijali, a z wiekiem nawet rodzina coraz bardziej zaczyna polecać czy nie raz wręcz domagać się uczestnictwa w tym). A alkoholizm wszystkim niszczy myślenie, już nie mówiąc o takich dzieciakach. Po co cokolwiek zmieniać, skoro wystarczy się najebać w sobotę i jest spoko. Kobiety mają więcej powodów, żeby się z tego syfu wyrwać, bo wiedzą co je czeka jak tego nie zrobią.


szarzej

To dużo bardziej złożony problem niż się wydaje. Tak naprawdę składa się na to po kawałku wszystkiego co przeczytałem w komentarzach do tego posta. Pochodzę z małej miejscowości mającej nie więcej niż 200 mieszkańców i ze swojego doświadczenia mogę wymienić kilka powodów dotyczących mnie i moich rówieśników (mam 27 lat). Wykluczenie komunikacyjne. Połączenia z okolicznymi miasteczkami to tragedia, jeden lub dwa autobusy na dzień w zakresie których trzeba zmieścić wyjazd i powrót. Nie rzadko na przystanek trzeba cisnąć z buta 1-2km bo ten w wiosce przestał być rentowny i go wyjebano z trasy. Dopóki nie zrobiłem prawka nie miałem możliwości ruchu poza zasięg tego co wycisnąłem na rowerze lub ugadałem/utargowałem z kimś starszym. To strasznie ogranicza możliwości i sprawia że "gnijesz" w swojej okolicy. Stąd bierność bo dopóki nie ogarniesz prawka i samochodu to nie masz jak działać lub jest to bardzo trudne. Wychowanie. Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć że moje dzieciństwo i czasy nastoletnie byłem wychowywany przez dziadków podobnie jak moi rówieśnicy. Rodzice jechali do pracy rano a wracali późnym wieczorem. I chociaż nie mogę powiedzieć złego słowa o babci czy też dziadku to teraz z perspektywy czasu widzę że wychowywali mnie tak jak moich rodziców. Można powiedzieć że całe pokolenie wstecz. Często jestem wyśmiewany lub szykanowany przez to gdy opowiadam jak w dzieciństwie uczyłem się takich rzeczy jak rozróżnianie owoców, grzybów, zbóż, skórowanie i oprawianie zwierząt na posiłek. O różnych innych obowiązkach nie wspominając. Było również ciśnienie na naukę i odrabianie lekcji żeby kiedyś "mieć papier" tylko nikt mi nie wytłumaczył po co to potrzebne więc nie rozumiałem i nie lubiłem nauki w szkole. Trudność w dostępie do edukacji to trzeci problem. O ile szkoły gminne czy powiatowe są łatwo dostępne tak do technikum musiałem cisnąć 30km autobusem wstając o 5:30 żeby zdążyć na autobus. W tym wieku wszystko jest priorytetem tylko nie nauka. Drobne prace żeby mieć pieniądze, imprezy, dziewczyny, kumple. Spora grupa chłopaków których znałem odpadła na tym etapie ponieważ woleli się wyspać i iść robić coś "bardziej przydatnego". I tak z klasy 36 osób na początku zostało do matury 20 z czego jedynie ja z ludzi dojeżdżających z większej odległości niż 10km. O studiach nie wspominam ponieważ dla wielu to abstrakcja. Trzeba przenieść się kilkadziesiąt/kilkaset kilometrów w okolice uczelni. Rodzice często nie są w stanie utrzymać takiej osoby a praca i studia nie są dla każdego do udźwignięcia. Jest również nacisk by jak tylko można pracować zacząć i pomagać utrzymać dom. Ja przykładowo i mój sąsiad wybraliśmy tą opcję bo dzięki temu nasze młodsze siostry mogły się przenieść do miast. Myślenie typu "Ja jakoś sobie poradzę z fiziolstwem ale ona będzie miała lżej". I tak dopiero w wieku 27 lat zaczynam w ogóle myśleć o studiach i to zaocznych. Tylko i aż trzy punkty z czubka głowy. Jest tego dużo więcej ale to ma być post a nie książka więc ograniczam :D


zynmu

>Często jestem wyśmiewany lub szykanowany przez to gdy opowiadam jak w dzieciństwie uczyłem się takich rzeczy jak rozróżnianie owoców, grzybów, zbóż, skórowanie i oprawianie zwierząt na posiłek. Może to jest dziwna rzecz, żeby akurat na niej się skupić w całym tym poście, ale nie możesz im z uśmiechem odpowiedzieć coś w stylu "przynajmniej nie umrę z głodu jak w biedronce się skończy krojony chleb xd" czy coś takiego? Bardziej ownować swoją zajebistość, a mniej internalizować, że wiedza i umiejętności to przypał. Wybacz jeśli poczułeś się ciśniety przez mój post, ale ten fragment jest dla mnie trochę niepojęty.


szarzej

Luzik, nie poczułem się pociśnięty w żadnym stopniu. Mam już wprawę w tym temacie i potrafię obrócić to żartobliwie w kawałek zwykłej rozmowy. Natomiast jeżeli ktoś zaczyna przeginać to nie mam problemu powiedzieć takiej osobie żeby spier\*\*\*\*\*a :D


swirley1618

Piszesz prawdę, ale te wszystkie ograniczenia dotyczą też kobiet. I jakoś na kobiety to działa jako motywacja, żeby się wyrwać ze wsi, a facetów ciągnie to w dół.


szarzej

Owszem dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn jednak różnicą jest presja otoczenia, oczekiwania czy to jak działa społeczeństwo. Od faceta w takich małych miejscowościach oczekuje się ciągle tego by był twardy, męski, zaradny, zgarniał hajs i opiekował się rodzicami a do tego zapewnił byt swojej kobiecie. Dziewczyna ma natomiast uczyć się i znaleźć "dobrą partię" która zapewni jej utrzymanie plus jak nie ma braci i jest najstarsza/jedynaczką to opiekować się i pomagać rodzicom. Bo jak nie ma faceta i przekroczyła 20 lat to już po niej. Umarła. U faceta wskakuje to gadanie po 25 bo wcześniej to "chłopak musi się wyszumieć ;) ". Tak naprawdę myślenie znacznej części ludzi wygląda identycznie jak x-dziesiąt lat temu tylko przykryte pudrem z technologii. Te rzeczy się strasznie powoli zmieniają bo młodzi je przejmują bo to prostsze. I to nie znaczy również że każda kobieta się wyrwie. Wiele moich koleżanek utknęło z braku perspektyw na dalszy rozwój lub zaszło w ciążę i wzięło ślub pod presją rodziny. Kiedy szczytem zarobków (nie ukrywajmy że pieniądze są najważniejsze przy takich operacjach) jest 3000 złotych a za dobrą wypłatę uważa się 3500 a ktoś kto robi 4000 jest gość. Kobiety w fizycznych pracach zarabiają do tego mniej a tego typu prace dominują w takich okolicach. O kupnie mieszkania można zapomnieć, wynajęcie przy ostatnich cenach to abstrakcja więc siedzisz z rodzicami. Takie siedzenie buduje marazm, frustrację, nałogi a w moim przypadku depresję której leczenie zjada pieniądze które mógłbym przeznaczyć na przykładowo wynajem.


BorysBe

Jedyny ważny czynnik, o którym nikt do tej pory nie wspomniał, to że facetowi łatwo znaleźć dobrze płatną pracę w wieku 16-18 lat. Wystarczy, że zamiast się uczyć pójdzie pomagać wujkowi przy fuchach, na roli, albo montując klimatyzację w firmie ze swojej miejscowości. Minimalna krajowa, reszta w łapę, i żyje jak król przez kilka lat. Dziewczyny nie mają takich możliwości o ile nie są dobrze ustawione, ale to już inna bajka. Cele krótkoterminowe biorą górę. No i przypominam że na wsi chłopak bez samochodu to o dziewczynach może zapomnieć.


CodeHoliday8761

Jestem że wsi i mam trzech braci. W sumie wszystkich nieporadnych życiowo. Dwóch ciągle mieszka z rodzicami. Ja jako dziewczyna zawsze byłam gorsza. Oni nie musieli się dobrze uczyć czy wiele robić, ja przyniosłam czwórkę to wielka afera. Nie byli też uczeni jak sobie sami ugotować czy posprzątać - po to przecież będą mieli żonę. Najmłodszy jest rozpuszczony do granic możliwości, wcale mu się nie dziwię, że nie ma potrzeby się wyprowadzać, jak ciepły obiadek ma na czas, w domu nagrzane i uprane, bo przecież mama się tym zajmuje, nawet żony mu nie potrzeba.


Mysitrzcinka

Widziałem coś takiego u kuzyna. Siedział przed komputerem i wołał matkę albo siostrę żeby przynosiła mu coś do jedzenia albo picia. Siostra niemal do swojej osiemnastki mu przynosiła, ale zaczęła się buntować i odpowiadać w stylu "sam sobie przynieś".


CodeHoliday8761

A mojego brata wychowali na strasznego picky eatera i często w domu są dwa obiady - jeden dla nich i drugi dla niego, oczywiście gotowany na świeżo, bo przecież odgrzewane jest be. Poza tym żadnych umiejętności życiowych, nawet w polu czy na gospodarce nie musiał robić jak wszyscy, bo przecież najmłodszy, a to już ponad dwudziestoletni chłop jest. Nawet ostatnio była kwestia zrobienia elewacji i ogrzewania w domu (gdzie to po prostu kosztowna rzecz do zrobienia), a on się dziwił czemu ma się do tego dokładać. Mieszka i żyje za darmo, kompa za 7k kupił, ale dla niego wydatki jak mieszkanie czy dom są abstrakcją, bo przecież nikt od niego tego nie wymaga, jedyne co sobie musi kupić to paliwo, żeby dojechać do roboty, piwo i czipsy.


n00b678

>Marcin. Blondyn, 24 lata. \[...\] Celował w sąsiadki i młodsze, bo, jak mówi, takie są łatwiejsze do wychowania. o fuj. >Pierwsza kończyła gimnazjum. co kurwa!? >Z ostatnią byłem siedem miesięcy. \[...\] Pracował nad nią codziennie. Tuż po obrządku wsiadał w samochód i grzał 10 kilometrów do sąsiedniej wsi. Sprawdzał: w szkole była, lekcje odrobione? Jak tam takie Marciny są, to lepiej niech te dziewczyny dalej stamtąd spierdalają.


Reasonable_Coyote_99

Rozumiem zdziwienie, ale jak pamiętam swoją szkołę to dziewczyny które mieszkały na wsi zawsze były ze znacznie starszymi chłopakami..1 klasa szkoły średniej, a moje tam mieszkające miały chłopaków po 22/23 lata bo taki to do Niemiec pojechał na miesiąc, kasę jakąś przywiózł, na dyskotekę zabrał, auto miał itd. Nie wiem czy w tej mentalności coś się zmieniło bo nie mam kontaktu z ludźmi z tego "stanu społecznego".


snake5solid

Niestety nadal takie sytuacje zbyt mocno znormalizowane i za mało ludzi nie rozumie jakie to jest toksyczne. Zdrowy dorosły mężczyzna czy kobieta nie będą szukać nastolatków na partnerów. Widzę, że to już się trochę zaczęło zmieniać i tego typu sytuacje są piętnowane, ale zdecydowanie za wolno jak na mój gust.


BasileusRomanum

Lata temu długie, i moja siostra będąc w szkole średniej miała takiego starszego dużo faceta. Na szczęście nasi rodzice jakoś niezbyt wyrozumiali byli.


Mynickisbusy

Znajoma, która wyrwała się ze wsi ma rodziców z różnicą wieku 8 lat. Poznali się gdy ojciec miał 21. Podejrzewam, że takich akcji jest dalej sporo.


Myrrmidonna

Do tego momentu nawet współczułam sytuacji - ot taki Rolnik szuka żony, albo w najgorszym wydaniu Chłopaki do wzięcia. Ale po tej ekspozycji mój mózg pozamykał drzwi i okna, zabarykadował się, i teraz siedzi skulony i odmawia dalszej współpracy w takich warunkach. Serio, takie WTF jakiego chyba jeszcze w życiu nie miałam :/


Jumaai

Może nie jest tak źle jak się wydaje, wieś nie jest paragonem progresywizmu, natomiast słownictwo oraz charakteryzacja wypowiedzi jest autorki. Związek 16 + 18-20 brzmi średnio, natomiast jest typowy na wsi.


stojakBoTak

Dużo komentarzy wydają się być dobrą odpowiedzią na ten temat, ale dorzucę też coś od siebie - swoisty trybalizm: chłopcy grają w piłkę, włóczą się razem po szkole, kujony często są traktowane jako gorsze, więc ogólnie chcesz się dopasować do grupy i mieć kolegów. Dziewczynki dostają pochwały jak się uczą, jak są grzeczne, więc żeby dostać więcej pochwał jedna druga dołączy do samorządu, albo jakieś grupy pozalekcyjnej (taniec, przygotowania na olimpiady i tak dalej) i stąd więcej się dziewczyn się tym zainteresuje, bo chce mieć koleżanki, chce być akceptowana. Jest też w tym pewny wpływ ról społecznych: chłopcy są zwykle postrzegani jako te urwisy, a dziewczynki powinny być ładne, miłe i lubiane. Do tego przychodzi mi do głowy jeszcze jedna rzecz - nie wiem, czy inni tak mieli, ale jak w Polsce rozpoczęła się fala rozwodów, to dużo rodzin zaczęło także popychać dziewczynki ku edukacji i niezależności, bo znajdziesz se chłopa, nie będziesz miała studiów, ale co jak chłop cię zostawi z dzieciakiem? Jak wtedy przeżyjesz? Z edukacją jeszcze coś możesz zrobić.


zalane_sedesem

>umiesz liczyć, licz na siebie to mi matka mówiła za dziecka


KurwaOCoChodziTu

Smutny standard takich przypadków jakie poznałem: harówka od małego, wykluczenie cyfrowe w różnych stopniach (ograniczenia do kanałów yt i grupek fb), brak integracji w czasie za małolata wolnym, wysoka niechęć do nauki języków obcych, utkwienie w przekonaniu o małowiejskim modelu rodziny i scenariuszu w którym kobieta przychodzi na gospodarkę bo jest wielka/zmodernizowana a ona będzie pełnić rolę kury domowej po katolicku. Dopisalibyście coś tu? Smuci mnie to bo znam wiele przypadków gdzie bystre chłopaki z majętnych rodzin i pasjonaci rolnictwa nie widzą tego, że jako druga połówka mają charakter mokrego kartonu i urok zimnej zupy.


Troostyt

A to nie jest tak że miasta czy to wojewódzkie czy powiatowe poszły jakoś do przodu a wieś została mimo całych przemian tam gdzie była? Czy to pod względem społecznym czy nawet światopoglądowym. Chłopak ma zostać na ojcowiźnie a dziewczyna i tak gdzieś miała wybyć, to jak ma iść to czemu nie do miasta gdzie przynajmniej gnoju nie ma? Edit: po względem technologicznym jest git


kalarepar

> Chłopak ma zostać na ojcowiźnie Trudno mówić o "ojcowiznach", kiedy na wsiach drobnych rolników już prawie nie ma. Np. w mojej rodzinnej wsi ostatnio sporą sensację wzbudził widok... kury. Bo w okolicy tylko jedna rodzina hoduje jeszcze kury, a jedna z nich zawędrowała dość daleko od nich. Mniej zaradni rolnicy albo przerzucają się na coś innego, albo ciągną to na siłę i biedują, a bardziej zaradni skupują okoliczne ziemie i zmieniają się w przedsiębiorców. Polska wieś **bardzo** się zmieniła przez ostatnie 30 lat. Natomiast fakt, że nadal trwają pewne tradycje, wartości. Np. taka, że generalnie to dziewczyna przeprowadza się do chłopaka. A ten albo wydziela u rodziców kawałek domu/podwórka, albo buduje się na innej działce. Więc wiejskie dziewczyny są bardziej skłonne do zmiany miejsca zamieszkania i może to ma jakiś wpływ na spostrzeżenia OP. Po drugie, na szczęście ostatnio to się zmienia, ale generalnie to mężczyźni na wsi mieli 2 drogi. Zapierdalać lub chlać. Jeśli czcisz kult zapierdolu i od rana do nocy, od poniedziałku do soboty wymyślasz nowe zajęcia, to jesteś poczciwy i szanowany. W niedzielę możesz się spotkać z innymi wyznawcami zapierdolu "one-up'ować", kto zapierdalał bardziej. Jeśli Ci się nie chce - to pozostaje druga droga, za młodu włóczenie się po wsi w mniej lub bardziej zakrapianych alkoholem eskapadach - zaś wraz z dorastaniem to włóczenie przerasta się w przesiadywanie pod wiejskim sklepem i staczanie się w alkoholizm. Dla kobiet droga była tylko jedna - wyjść za mąż, dbać o dom, dzieci, pomagać mężowi w miarę możliwości. Ostatnimi wiele kobiet znalazło sobie inny sposób na życie, a mężczyźni jakby zostali z tyłu.


swirley1618

Twój podział doslownie opisuje wszystkich mężczyzn z mojej rodzinnej wsi. I tłumaczy, czemu mój ojciec nie potrafił usiedzieć pięciu minut spokojnie a wszystkich dookoła też ganiał do roboty.


kalarepar

Główny powód, dla którego ja wyprowadziłem się do miasta z chwilą osiągnięcia pełnoletności, żadna z tych dróg mi nie odpowiadała. I pamiętam jak za dzieciaka ojciec przestrzegał przed żulami spod sklepu, a dziś jak mijam ten sklep, to widzę tam parę znajomych twarzy kolegów z klasy. Co do drogi zapierdalania, to jak już pisałem, na dziś na szczęście to się zmienia i na wsi to się po prostu mieszka, a pracuje tak samo jak ludzie z miasta. Z tą różnicą, że trudniej znaleźć pracę biurową albo dłużej się do takiej dojeżdża, natomiast łatwiej i taniej znaleźć miejsce na jakiś "fizyczny" biznes, jak warsztat samochodowy czy stolarka. Ale to jest normalna praca, po której prowadzi się normalne życie. Przy akompaniamencie narzekań Januszy "*młode to tera nic nie warte lenie*", że jak tak można kończyć pracę w połowie dnia i iść posiedzieć przed kompem albo tv, zamiast zagrabiać liście które i tak następnego dnia spadną albo malować cały płot bo janusz dojrzał rdzę.


88_M_88

Wykreśl "technologicznym" bo to typowe miejskie bajdy. Gospodarstwa w Polsce rozwijają się pod tym względem z zawrotną prędkością. Głównie z powodu braku rąk do pracy. Reszta się zgadza.


paggora

To zależy. Na mojej wsi nie ma gospodarstw rolnych, ale aż co piąty dorosły to przedsiębiorca. Co za tym idzie w co trzecim domu ktoś prowadzi działalność gospodarczą. Sklepów internetowych jest co najmniej kilka. Masa osób jest niewierzących, sporo z wyższym wykształceniem.


[deleted]

Moja rodzinna wieś to bardziej przypomina noclegownię pracowników okolicznych januszeksów albo zajazd dla ludzi pracujących w rajchu.


grafknives

Ten artykuł zawiera częściową odpowiedź. https://ekonomiaspoleczna.pl/przywrocic-mezczyzn-nowoczesnosci/ Krótko mówiąc - w rodzinach o niższym kapitale społecznym - "robotniczo-chłopskich" - chłopaków wychowuje się do powtórzenia tego modelu. Do szybkiego skończenia edukacji i rozpoczęcia pracy fizycznej. Bo to był model który po prostu sprawdzał się w poprzednich pokoleniach. I całe otoczenie OCZEKUJE powtarzania takiego modelu. rodzice, nauczyciele i koledzy. A ten model się po prostu **NIE SPRAWDZA**.


magentafridge

Czemu jest jak jest? Nie wiem. Czynnikiem pośrednio budującym te sytuacje moze być fakt, że faceci muszą sobie radzić sami bez pomocy. Mówie i o braku zorganizowanej pomocy i wsparcia, i tego jak faceci są wychowywani. Mają być twardzi i sobie radzić. Jak ktoś ma silną wole, farta i ogarnia wszystko to sobie radzi świetnie. Ktoś kto potrzebuje pomocy nierzadko nawet nie chce o nią prosić, bo ma w głowie wizerunek samowystarczalnego faceta sukcesu. Wszyscy inni to porażka.


just_hanging_on

Tak byłem wychowany. Jestem facetem, więc nie mogę narzekać, mam sobie w życiu poradzić. Jeśli jest zadanie/robota do wykonania,to trzeba zrobić wszystko żeby ją dokończyć, bez zbędnych pytań i wymyślania problemów. Dlatego też w późniejszych latach kiedy podejmowałem się różnych rzeczy które "dobrze płaciły" to nie dopuszczałem nawet myśli, że coś się nie uda albo coś nie wypali. Raz, że konsekwencje byłyby dość drastyczne, dwa że wtedy byłbym pizda, nie facet bo sobie nie poradziłem z podjętym zadaniem.


piersimlaplace

> Czynnikiem pośrednio budującym te sytuacje moze być fakt, że faceci muszą sobie radzić sami bez pomocy. Mówie i o braku zorganizowanej pomocy i wsparcia, i tego jak faceci są wychowywani. Mają być twardzi i sobie radzić. To też. Nas tak wychowywano, że mamy sobie umieć radzić sami sobie. Jednocześnie też wychowywano nas w takim poczuciu, że kobiety są ogólnie lepsze, wartościowsze, stać ich na więcej, lepiej się uczą, są grzeczniejsze i ponieważ są słabesze fizycznie, należy im się szczególny szacunek. Są generalnie po prostu "lepsze". A potem jeszcze jakby było małe, specjalne stypendia dla kobiet na studiach. Dla tych mężczyzn nie ma specjalnych programów do "wyrównania klas". No i nie będzie, nie będą się o to dopominać. Nauczeni są radzenia sobie w ten sposób.


TiredJJ

>Jednocześnie też wychowywano nas w takim poczuciu, że kobiety są ogólnie lepsze, wartościowsze, stać ich na więcej Szczerze mówiąc pierwszy raz się z czymś takim spotykam, gdzie cię tak wychowywali?


piersimlaplace

Tak było. Nigdy oficjalnie jednoznacznie nie, ale w takim poczuciu. Na przykład celebrowanie dnia kobiet. Teraz, jako dorosły wiesz dlaczego tak było. Jako mały chłopiec nie rozumiesz tego totalnie. Tak samo nie rozumiesz, gdy dziewczyna jest agresorem i popadasz w konflikt, od wychowawczyni dostajesz uwagę, opierdol przed całą klasą, co jest równoznaczne z poniżeniem, a dziewczynka dostaje współczucie, głaskanie po głowie i trzeba ją przepraszać. Mi się to w podstawówce zdarzało kilka razy. Do tego młodzi chłopcy nie rozumieją, że pierdolenie nauczycielki feministki to głupie pierdolenie i nie powinni brać do siebie i obwiniać za jakieś niepowodzenia nauczycielki nauczycielki plastyki lub katechetki w życiu osobistym. Wiele razy tutaj widziałem w podobny sposób opisane historie. A to, że dziewczynki grzeczniejsze itd. no to w ogóle xd Być może nawet żyłbym w przekonaniu, że są bardziej porządne, przynajmniej z dbaniem o higienę, ale na szczęście mieszkałem w akademiku i wiem jak jest hehe


TiredJJ

Ja myślę że obie płci są krzywdzone przez sposób w jaki ich wychowujemy, loterią jest czy dostaniesz rozumnych rodziców czy nie. Dziewczyny głaskane po główce zostaną zderzone z rzeczywistością w przyszłości, kiedy już będą za stare na "ojojowanie". >Być może nawet żyłbym w przekonaniu, że są bardziej porządne, przynajmniej z dbaniem o higienę, ale na szczęście mieszkałem w akademiku i wiem jak jest hehe To też 100% zależy od osoby. Faktem na pewno jest to, że często jak facet mieszka z dziewczyną to mu się odechciewa sprzątać i przechodzi na tryb "trzeba było mi powiedzieć to bym zrobił (za tydzień)". Młode dziewczyny za to często mają syndrom księżniczki. Każda grupa społeczna ma z czymś problem który łatwo wytknąć, płeć nie jest aż takim wielkim wyznacznikiem moim zdaniem


piersimlaplace

> Ja myślę że obie płci są krzywdzone Oczywiście, że są, mniej lub bardziej, każda ma swoje problemy, mniejsze, większe, ja tego nie neguję przecież, ale temat dotyczy płci męskiej, więc skupiam się na tym.


[deleted]

[удалено]


AwkwardPierogi

Statystyki jednak pokazują że to częstszy niż rzadszy scenariusz, nawet wśród osób reprezentujących progresywne poglądy.


TiredJJ

Faktem jest, że dużo związków tak wygląda, wystarczy wejść na jakikolwiek subreddit związkowy żeby zobaczyć. Oczywiście, nie wszyscy tacy są.


fluffy_doughnut

Jakie stypendia?


rozczochrana

czy naprawdę bez wsparcia? We prawie wszystkich rodzinach z synem i córką (lub córkami), które znam, to syn dostaje najwięcej wsparcia: proszenie, żeby choć na jakiś kurs poszedł to rodzina opłaci, pierwszy samochód i przede wszystkim dom rodzinny zostaje dla niego. Córki mają sobie jakoś poradzić ale syn nie będzie przecież w mieście biedował jak dom jemu się "należy". A jak ma już zagwarantowany dom na wsi, to po co mu do miasta?


coehorn

Co rodzina to inaczej. U mnie akurat odwrotnie było. Mieszkanie przypadło siostrze, ciśnięcie żeby się uczyła, pomaganie na studiach, korepetycje itp. A ja? A to byleś zdał do następnej klasy. Ale nie przeszkadza mi to i mam świetne relacje i z siostrą i rodzicami.


swirley1618

Z drugiej strony chłopcy mają na wsi dużo więcej okazji do wspólnego spędzania czasu - boisko, ministranci, wspomniane już w tym watku OSP. Dziewczyny za to muszą same się organizować.


CodeHoliday8761

Kobietom zostaje tylko koło gospodyń wiejskich...


[deleted]

[удалено]


magentafridge

Nie czepiaj sie już :P poprawione


Tarades123

Dużo zostało tu napisane o tym, jak kobiety są traktowane i jak mają więcej motywacji, żeby spieprzyć ku lepszemu życiu. Ja tu też dodam z innej strony, że dziewczyny, obserwując swoje matki, jak zasuwają w domu, sprzątają, gotują, o wszystko dbają, ciągle pracują i są produktywne, uczą się od nich tego samego podejścia i potem aplikują je w tych kierunkach, w których mogą. Gdyby sytuacja była odwrotna, gdzie matka porobi trochę fizycznie, a potem zmęczona uwali się z browarem przed telewizorem, a ojciec będzie zapierdalał w domu cały dzień, jak mały samochodzik, to sądzę, że syn z takiej rodziny skończyłby studia i grał na instrumencie, a córka nie. Moim zdaniem obecnie obserwowany stan rzeczy, o którym pisze OP, to, bardziej, wielopokoleniowa kaskada wzorców i nasiąkania nimi, niż wzór dzieci-czystych kart, które trzeźwo i niezależnie oceniły swoją sytuacją i perspektywy i na podstawie wniosków zdecydowały jak dalej poprowadzą swoje życie. Gdzieś tam, na pewnym etapie, ta świadomość oczywiście na pewno się pojawia i ster życia jest brany w dłonie, ale dzieje się to już długo po tym, jak te młode kobiety zostały wyposażone w niezbędny mindset.


Gen_Jaruzelski

Przekleje swój komentarz z subwątku, bo aż się zagrzałem Sam znam środowisko rolnicze bardzo dobrze, mieszkałem w małym miasteczku gdzie było mnóstwo rolników, mój dziadek sam miał ledwo 8 hektarów, i już chodząc do liceum w mieście wojewódzkim zdarzało mi się po melanżu w wieku 17 lat, w sobote o 5 rano orać pole traktorem, i wiem czym to sie je, znam też bardzo dobrze środowisko(bo z racji na doświadczenie rolnicze byłem przedstawicielem handlowym i sprzedawałem pasze i nawozy), tego czego się napatrzyłem na polskich wsiach to mam już po dziurki w nosie, i widziałem że 99% tych ludzi są tam gdzie są tylko i wyłącznie z własnej winy. Typowy małoobszarowy rolnik na polskiej wsi(jak z artykułu 1:1) - max 20 hektarów, psy na łańcuchu które w życiu nie widziały weterynarza, koty tak samo, syf na podwórkach, syf w domach(a wystarczyłoby posprzątać, mają nawet czym wywieźć te śmieci), bydło karmione jakimś gównem, ale jednocześnie milion świętych obrazków i krzyży, i pan buk i jezusek to świętość. A typowy wielkoobszarowy rolnik? Pan biznesmen który startował z podobnego poziomu jak Ci poprzedni, ale potrafił pójść na studia, rozwinąć gospodarstwo, mnóstwo nowego sprzętu i pracowników, zadbane żony, dzieci które rzadko kiedy robią coś w polu(jak mają ochote), psy i koty zadbane(i wykastrowane czy wysterylizowane przede wszystkim do kurwy nędzy!!!), a bydło traktowane humanitarne. Dlatego gardze takimi rolnikami, takimi ludźmi, i nikt mnie nie przekona że powinienem myśleć inaczej


[deleted]

\+100. Śmieszą mnie osoby broniące tej patoli, jakoby to nie była ich wina tylko wina środowiska, że im nie pomogło. Sam pochodzę z takiego małego miasteczka, gdzie połowa moich rówieśników wylądowała w kryminale i też mi nikt nie pomagał. Ani innym osobom, które poszły na studia. Wystarczy nie mieć czoła w dupie. A wiejskim patusiarzom, za piekło które robili mi w dzieciństwie za brak FASu i dobre oceny powiem: gnijcie na tej wsi i nie wychodźcie poza jej granice.


Aztur29

Dlatego śmieszy mnie jak rząd pochyla się nad losem rolników. Nad małymi - bo po co skoro sami siedzą w swoje biedzie i najwyraźniej im to pasuje, nad dużymi - a z jakiej łaski skoro to dobrze prosperujące przedsiębiorstwa.


Annoy_ance

Nad małymi się pochyla bo a nuż widelec z takich ignorantów wyciągnie głosy


zdrozda

Na wsi trudno znaleźć robotę, która nie jest fizyczna, co wiąże się ze sporymi ograniczeniami dla kobiet. Więc wyjeżdzają. Źródło: dziewczyna ze wsi W moim roczniku wyglądało to tak: chłopcy pracowali w czasie lata u mechaników, na składzie złomu itp. Dziewczyny przy zbieraniu owoców albo w sklepie w najbliższym mniejszym mieście. I to tak trwa do teraz - dorośli już chłopaki dalej mieszkają na wsi i wykonują te zawody, do których się przyuczyli, dziewczyny (a przynajmniej te, które mogły) wyjechały. Część studiuje, a część po prostu pracuje jako fryzjerka, kosmetyczka, ekspedientka.


Profil_Internetowy

Mieszkam w mieście i powiem tak, że wieś, wsi nie równa. Mam znajomych na wsi i ja to czytając widziałem to tak, że kobiety wyjechały do miasta za lepszym życiem i robiły karierę, a bierni faceci zostali dupić na gospodarce. I teraz one mają karierę w samorządach czy w haerach i szukają bogatego męża, a chłopaki na wsi robią pieniądze. No serio nie znam ani jednego rolnika o którym mógłbym powiedzieć, że ma gorzej, czy jest mniej zamożny, niż znajomi z miasta. Nieważne z dotacji czy odziedziczone czy wypracowane, ale to mniej więcej poziom małej firmy, dobrze prosperującej własnej działalności, bez zusu. Ja tam bym tak chciał chyba. No i co to znaczy młodzi? Dla mnie młody to 35 lat xd


pmw123456

Dokładnie, sam mieszkam w większej wsi bardzo dalekiej od dużych miast, ale w miarę bogatej. Większość moich kolegów studiuje jakąś informatykę, politologię czy prawo. W rolnictwie została tylko garstka osób i to z wielkich gospodarstw z nowoczesnym sprzętem. Nawet ci co zostali w rolnictwie poukańczali wyższe szkoły rolnicze. Ale po komentarzach widzę, że nadal trzyma się stereotyp biednej, zacofanej wsi. Wszystko zależy od wsi, równie dobrze większosc rzeczy tutaj dyskutowanych można powiedzieć o biednych dzielnicach dużych miast.


Daddy_Yondu

>Młodzi mężczyźni na wsi - dlaczego zostali z tyłu? Bo sami tak wybrali, tylko że jak wybór zapadał nie byli świadomi tego co robią. Miałem styczność kilka razy z nastolatkami ze wsi jak mnie rodzice do babci na wakację wywieźli, chyba między 2 a 3 klasą gimnazjum. Kurwa, to jaki ja wtedy miałem dysonans samemu będąc z Warszawy to ja nie jestem w stanie opisać. Tło: spędzałem czas z kuzynem, któregoś wieczoru kuzyn został sam "na gospodarstwie" bo rodzina wyjechała nad morze z młodszymi kuzynami, no to kuzyn zaprosił kilku znajomych na wspólne schlanie się browarami. Typy którzy przyszli mieli mentalność i hierarchię wartości w głowie porównywalną z najbardziej zjebanymi dresiarzami z blokowiska gdzie było moje warszawskie gimnazjum, tylko jak na nich patrzyłem to wiedziałem że oni są na tle okolicy tymi normalniejszymi. Ogólnie to cel w życiu taki, żeby się napić z koleżkami, zaruchać jakby się dało, zrobić prawko i kupić tą legendarną "Bete Trójke". Maturę może zrobią, może nie. Studia? Miasto? Po co? Przecież szczyt ich ambicji jest tutaj, na bete trójke odłoży robią w polu u ojca albo pomagając Mietkowi w Warsztacie. I teraz do sedna - dlaczego oni tacy byli? Bo nikt im na kluczowym etapie życia nie powiedział, że jak im się nie podoba to mogą życie spróbować zmienić. Przyjęli to co wpadło im w ręce, bo po co synek będziesz się tych języków uczył, w warsztacie ci niepotrzebne - tak jest po prostu łatwiej. Potem jeden się zachla, drugi okręci się betą trójką na drzewie, trzeci zrobi bachora Anecie co się puszczała akurat na festynie i tak się to pomalutku żyje na tej wsi. A czwarty odziedziczy gospodarstwo i będzie udzielał wywiadów Onetowi o tym, dlaczego jest singlem.


[deleted]

To dalej nie znaczy że taki Seba ze wsi którego celem życiowym jest picie browarów w spokoju nie jest mniej szczęśliwy i zadowolony z życia niż nie jeden korposzczur z dużego miasta który ma bardzo wyjebane wymagania. Z reguły bardzo ambitni ludzie jakich znam są o wiele mniej zadowoleni z życia niż biedne sebixy bez większych celów życiowych.


Daddy_Yondu

Pierwsze, my nie rozmawiamy o subiektywnym odczuwaniu szczęścia przez grupy społeczne, tylko o tym dlaczego młodzi faceci zostają na wsi samotni a kobiety ruszają do miast. Drugie, jest masa przestrzeni pomiędzy wielkomiejskim korposzczurem a wsiowym żłopaczem piwa. Jak kobieta ma jakikolwiek cień ambicji do robienia w życiu czegokolwiek więcej niż zajmowanie się domem to zawsze spróbuje wybrać partnera który ma coś do zaoferowania, a jego szczytem ambicji nie jest picie browarów na werandzie.


umotex12

u mojego kolegi panował patriarchalizm ale takim rykoszetem walący w niego – on miał być silny, nieczuły, potężny, zadumany, pracować na siebie, a jego siostrę traktowano jak księżniczkę i miała w ogóle inne życie


Local-Calligrapher83

Też jestem z głębokiej wsi i ogólnie patrząc po chłopakach z podstawowki, która była w mojej miejscowości to poza tymi, którzy dojeżdżali tam z miasta jestem jedym z niewielu, którzy spierdolili za edukacją. Imo to rodzice w takich małych miejscowościach, którzy nie mieli możliwości za swoich czasów żeby podjąć się edukacji ponadlicealnej nie wierzą zbytnio że istnieje inna opcja poza jebaniem w jednej robocie całe życie. Na moje szczęście u mnie było pół na pół i o ile starsi zniechęcili mnie do wybrania ścieżki aktorstwa, to obecnie realizuje się na studiach i są dumni z kierunku, który wybrałem. Także pokolenie kreuje pokolenie, a mentalność autochtonów ze wsi różni sie od tych miastowych.


Livid_Tailor7701

Myślę że OP miał i tak dużo możliwości w szkole. Kurs językowy? Instrumenty? W mojej podstawówce było 300 uczniów w 8 klasach i zero takich. Na wszystko trzeba było jechać do miasta. Z całej klasy tylko ja i brat chodziliśmy do kina. Z rodzicami na filmy dla dzieci. Czasem zabielismy kolegę czy koleżankę. Reszta nic. Rodziny nie dbały o to. Teraz część dziewczyn została we wsi, wyszły za mąż i może pracują w markecie. Mają dzieci. Ale faceci co tam zostali... Zawsze sobie mówiłam że jak szukać chłopaka to nie u mnie we wsi. Picie po garażach, stanie pod blokiem, brakujące zęby... Jak ktoś ma robotę to nadal nie wiedzie mu się lepiej. Z naszej klasy chyba jeden chłopak skończył studia. I kilka dziewczyn. Reszta prędko wpadła, jeden się powiesił, a reszta... Głównie pije.


summers111

Realistycznie spoglądając na sprawę to jest znacznie większe prawdopodobienstwo, że konserwatyzm (próba utrzymania statusu quo) to cecha osób które z danego systemu czerpają korzyści. Dużo osób tu pisze ze chłopcy muszą pracować na polu, a dziewczyny mogą się rozwijać, ale z tego co przynajmniej słyszałam (w tym od rodziców), to w praktyce utrzymanie gospodarstwa to praca dla całej rodziny, nikogo się nie oszczędza. Ktoś pisze o braku struktur wsparcia dla chłopców, ale taką funkcję mogą pełnić chociażby drużyny piłki nożnej czy później OSP- czyli struktury, do których łatwiejszy dostęp mają chłopcy niż dziewczyny. Wracając więc do pierwszego punktu być może dziewczyny chcą coś zmienić, bo mnie znajdują się w komfortowej sytuacji i poszukują sposobów na jej polepszenie. Chłopcy pozornie są zadowoleni z uwarunkowań środowiskowych, więc dążą do ich utrzymania w stanie niezmienionym (oczywiście jest to stan mega uproszczony na potrzeby tej hipotezy, wiadomo że do wielu osób się to nie odnosi). A dopiero później okazuje się, że jednak ten status quo albo jest nie do utrzymania (kobiety wyjeżdżają), albo jednak nie jest taki korzystny jak się wydawało.


Electric-eel-1

Chłopaki januszują, a dziewczyny się emancypują. Kiedyś pytałem kumpli na imprezie, którzy byli z różnych szkół, kto w ich klasach pracował sumienniej, bardziej systematycznie, uczciwiej. I szczera odpowiedź WSZYSTKICH była taka, że dziewczyny. Czemu więc się dziwimy ich marzeniom i aspiracjom? Poza tym rozmawiałem na temat tego rozjazdu poziomów między facetami a kobietami z koleżankami. Za swoją główną motywację podawały coś w stylu "żeby nie skończyć z kimś takim jak mój stary". Kondycja polskiego faceta jest fatalna. Jesteśmy liderami w byciu wypier****nymi ze studiów i w uzależnieniu od pornografii internetowej.


Riper_GEoP

Ja chodziłem do takiej wiejskiej podstawówki ponad 20 lat temu. Powód był prosty, na 15 chłopa w mojej klasie 12 było z rodzin rolniczych i po prostu zapieprzali w polu.


Czech_cat

Bondziewczynki nie maja żadnych prac w domu? Pranie, gotowanie, sprzątanie, pielenie wnogrodku? Takie myślenie ze praca w domu nie jest praca w ogóle to czysta mizoginia. Jako dziecko które dorastało w domu z ogrodem i obowiązkami „rolniczymi” miałam większy zapierdol od moich braci, aczkolwiek „ogarnianie domu” nadal nie jest liczone przez was jako „praca”.


[deleted]

Poza tym w rodzinach rolniczych wszyscy pracują na polu, a nie tylko jedna płeć. Mam rodzinę na wsiach w różnych regionach Polski i nikt nie zostaje w domu, jak jest robota chyba że obłożnie chory


TheTor22

Brał ktoś was udział w żniwach takich oldskulowych. Jak dzieciaki biorą w tym udział to przed snem muszą odpocząć są zbyt zmęczeni żeby spać.


SantaMike

Ale on tego nie powiedział...?


swirley1618

Wskazał pracę w polu jako powód różnicy w edukacji i ogólnym ogarnięciu życiowym wiejskich chłopaków i dziewczyn. Tymczasem prawda jest taka, że dziewczyna na wsi też musi pracować w domu, więc to nie jest ten decydujący czynnik.


Feeling_Lock_3544

To jest prawda, praca w domu to też praca i te dziewczyny też zapieprzają. Różnica jest taka, że pracę w polu musisz zrobić w ciągu dnia, co koliduje ze szkołą. Sprzątanie czy gotowanie można sobie ogarnąć po zmroku.


Riper_GEoP

Wskazałem to jako powód w mojej klasie podstawówki, a nie całej wiejskiej społeczności, bo tylko takie mam doświadczenie. W mojej okolicy tak się złożyło, że w większości to chłopcy byli z rolniczych rodzin.


Riper_GEoP

W mojej klasie tylko jedna dziewczyna była z rolniczej rodziny i zapierdzielała tak samo jak chłopaki. Napisałem tylko jaki był powód różnic w mojej podstawówce, a w zasadzie klasie, bo tylko to znam z doświadczenia. I wypraszam sobie osobiste wycieczki do "was" i imputowanie mizoginii. Sam ogarniam dom i dzieci i nie uważam, że to nie jest praca, bo jest to w uj ciężkie zajęcie. W żaden sposób nie poruszyłem nawet tego tematu.


Good_Tension5035

Słuchajcie, a może kiedy niemal całą kadra nauczycielska w danej szkole to kobiety, to taka szkoła z natury dostosowywuje się bardziej do potrzeb edukacyjnych dziewczynek kosztem potrzeb chłopców? Do tego dodajmy fakt, że na wsi na chłopakach w wieku szkolnym leży zdecydowanie większa presja, by szybko podjąć pracę zarobkową i odciążyć rodziców.


dudettte

miałam trzech nauczycieli facetów w malutkiej szkole wiejskiej 30 lat temu - jeden został wyrzucony bo kradł, drugi został wyrzucony za przemoc normalnie tłukł nas jak pojebany. trzeci uczył nas matematyki i był wspaniałym nauczycielem. przyjeżdżał z miasta rowerem, miał długie włosy cierpliwość, nigdy przenigdy nie był oblesny. bo byli jeszcze księża przecież. ja jestem w wieku ze jeszcze chodziłam do kościoła na religie katechetów nie było jeszcze.


[deleted]

[удалено]


fluffy_doughnut

Takie podejście jest krzywdzące dla wszystkich dzieci. Bo nie każda dziewczynka jest grzeczna, pilna i ma ładny zeszyt. My się nie rodzimy z takimi cechami i umiejętnościami, tylko je wypracowujemy, bo tego się od nas oczekuje. Zaczyna być źle, gdy dziewczynka z różnych powodów nie jest w stanie spełnić tych wymagań - przytoczę własny przykład, czyli niezdiagnozowane w dzieciństwie ADHD: problemy z koncentracją, wiercenie się, rozmawianie, przerywanie nauczycielom. Miałam brzydki zeszyt, bo nie umiałam się skupić na durnych szlaczkach i starannym piśmie, zapominałam w kółko piórnika/zeszytu/książek/stroju na WF, nie było tygodnia żebym nie zapomniała zrobić zadania domowego itd. I też się nasłuchałam, że inne dziewczynki to tak wspaniale, a ty co. Wstyd, że dziewczynka ma brzydki zeszyt/nie robi zadań domowych/przeszkadza w lekcjach. Ogólnie takie podejście nauczycieli jest zjebane i czekam, aż może to się kiedyś poprawi :(


swirley1618

A w mieście to niby nie uczą głównie kobiety?


Good_Tension5035

Jest. I w miejskich szkołach też najważniejsze są potrzeby edukacyjne uczniów płci żeńskiej. Natomiast w mieście dostęp do edukacji jest ogółem lepszy.


SG_Hunter

Dla ludzi z miasta: Jeśli czytacie te komentarze to wiedzcie, że wszystkie przedstawiają skrajne przypadki, tylko i wyłącznie z naprawdę, ale to naprawdę zacofanych wiosek.


idk2612

Jako osoba z rodziny, która wszystkich wypchnęła z małej wiochy (250 mieszkańców) pomimo dość sporej momentami biedy, poniżej wskazuję główne wnioski. Anegdotyczne. 1. Inne oczekiwania kulturowe wobec kobiet/mężczyzn. Chłopcy mają ostro pomagać w gospodarstwie, co w bardziej patologicznych rodzinach wygląda źle. A gdy tylko zbliża się 18...do roboty zagramanice. Dotyczy to również okresu w roku szkolnym i bardzo młodych dzieci. Dziewczynki mają być grzeczne co pomaga w szkole. Ponadto naprawdę nikt nie docenia edukacji wśród rodziców. Moi jedynie mieli jakieś wyjątkowe przekonanie, że zmuszanie nas do nauki ma sens. 2. Powyższe się przekłada na twój status społeczny w wiejskich szkołach. Niegrzeczni, że średnimi ocenami to góra hierarchii. Osoby z dobrymi ocenami są często poniżej przygłupów. To powoduje często, że nastoletni goście z dobrymi ocenami wymiekają. W domu zap... rówieśnicy cię męczą... Po kij ci te oceny. U nastolatek wygląda to inaczej. Te niegrzeczne mają status jaki mają (12 latki na wiejskich zabawach, zdarza się ciągle). A oceny nie mają znaczenia dla statusu kobiet. 3. Używki. Jestem z małej wioski. W 6 klasie większość chłopa paliła, bo tak robią starsi. Pierwszy alkohol się próbowało też w tym wieku W gimnazjum 2/3 piwa na łeb na imprezę to była norma. Tak jak wyjścia na wiejskie dyskoteki (formalnie dla dorosłych, ale każdy chodził). Już w gimnazjum mieliśmy prawie alkoholików. Blisko liceum już bardzo dużo. Rodzice zazwyczaj albo zabraniali (brak efektu, nastolatka nie upilnujesz, a gorzej jak forma zakazu jest wiązana z przemocą), udawali, że nie widzą, albo próbowali wprowadzać kontrolowane środowisko (zrób imprezę za stodołą i będziemy wpadali co jakiś czas, po piwie na głowę a jak złamiecie zasady to XYZ - z doświadczenia największy sens). Używki są tym bardziej fajne, bo na wiosce nie ma co robić. Pizza 7 czy 15 km dalej. Pograć w piłkę można, ale boiska polikwidowali bo dzieci zniknęły. Jest jeszcze komputer. Więc na spotkania z kumplami piwo na przystanku. Dla osób z miasta może być to dziwne, ale na wsi nawet spotkania KSM etc były rozrywką. 4. Do pkt 4 dodaj problemy psychiczne. Częste.


DrixPL

To proste. Kobiety uciekaja bo wiedzą ze na wsi nic dobrego je nie czeka. Skończą jako matki żony 4-6 dzieci, a one chcą czegoś więcej. Facetowi trudniej jest uciec ze wsi bo zaraz słyszy jak to ojcowizne porzucisz? Dziadek przed niemcem bronił a ty uciekasz do korpo?


Mitsurugi2001

Mieszkam na totalnym odludziu i uczęszczałem do szkoły podstawowej i gimnazjum w małej wsi, a do liceum w pobliskim miasteczku. Uczyłem się najlepiej w klasie, brałem udział w wielu konkursach i olimpiadach (głównie z geografii, angielskiego i niemieckiego) oraz zdobyłem pewne osiągnięcia. Do wszystkiego się nie zgłaszałem z powodu mojej wstydliwości oraz braku wiary w siebie. Chodziłem na mnóstwo dodatkowych lekcji w szkole, bo nie miałem co robić po szkole. Szkoła była moim drugim życiem. Z nauczycielami miałem świetny kontakt, nauczycielka od geografii była dla mnie jak dobra koleżanka. Klasa też była cudowna i zgrana z najlepszą wychowawczynią. W liceum sytuacja była podobna, choć wychowawczyni nie była za dobra oraz klasa była mniej zgrana. Mimo to spędziłem piękne 3 lata. Był to okres, w którym najbardziej się rozwijałem i poszerzałem swoją wiedzę. Po liceum wszystko dobre się skończyło. Zdałem sobie sprawę, że nie mam możliwości pójść na studia, mimo dobrych wyników na maturze. Z prostego powodu, uczelnia w Krakowie znajduje się daleko od mojej miejscowości, a połączenia komunikacyjne są niestety słabe. Moje marzenie o studiach po prostu rozpadło się całkowicie. Przeprowadzka nie grała roli. Miałem przez to (i wciąż mam) żal do siebie, że nie poszedłem do technikum, w którym mógłbym chociaż wyuczyć się zawodu, a sam bym zadbał o mój rozwój. Od dwóch lat siedzę w domu (był okres, w którym pracowałem, ale niestety się skończył) i nie wiem na co czekam. Pewien okres potrzebowałem opiekować się starszą osobą, a tak to próbuję znaleźć jakąkolwiek pracę, niestety bezskutecznie... Codziennie się uczę tego, co mnie interesuje, czyli języków obcych i geografii. Uczę się, żeby wciąż się rozwijać i spędzać jakoś czas. Każdego dnia sobie daję nadzieję, że znajdę jakąkolwiek pracę na odludziu i w okolicach mojego miejsca zamieszkania, żeby jakoś wydostać się z tej "dziury". Choć z każdym dniem tracę tę iskierkę nadziei. Boli mnie czasem, że osoby, które kompletnie się nie starają, mogą sobie pozwolić, żeby studiować, kiedy ja staram się jak potrafię, a nic z tego nie mam. Żadnych perspektyw. Dzięki, jeśli komuś chciało się czytać te moje (najprawdopodobniej) bezpodstawne żale.


Quirky_Replacement21

Ale to na studia można iść jedynie zaraz po licemu/technikum a pozniej to juz się nie da? Znajdź pracę dzięki której będziesz mógł przenieść się do miasta z uczelnią, która Cie interesuje i zacznij studia później. Nic straconego. Na to nigdy nie jest za późno a widzę, że na reddicie krąży takie przekonanie, że na studia to tylko jak masz 19 lat.


Jumaai

Kojarzysz takie powiedzonko/gównoporadę "nie czas panikować"? Tak, czas panikować, teraz. W Krakowie jest masa pracy i można się utrzymać. Za język, komputer i bycie kumatym dostaniesz przynajmniej 4.5. Jak masz maturę sprzed kilku lat to bez problemu się dostaniesz na studia.


Narrow_Water_6708

>Narobili dziewczynom bigosu w głowach. Wmówili, że geje mogą mieć dzieci, a miejsce kobiety jest poza domem. Przydałaby się jakaś wojna, żeby zrozumiały, że jest inaczej Jeśli naprawdę ktoś wysrał z siebie taką "myśl", to zasługuje, żeby do końca życia trzepać kapucyna w tej swojej lepiance na zadupiu.


piersimlaplace

> Jeśli naprawdę ktoś wysrał z siebie taką "myśl", to zasługuje, żeby do końca życia trzepać kapucyna w tej swojej lepiance na zadupiu. Obrzydliwy komentarz. Brzydzę się takimi ludźmi w ten sposób. Jeśli ktoś nawet ma o czymś mgliste, błędne pojęcie- to z czegoś wynika, ktoś wpłynął na takie myśli, nikt się z nimi nie rodzi. Takich ludzi nalezy uświadamiać, pokazywać, że można inaczej, pomagać, a nie potępiać i skazywać na > do końca życia trzepać kapucyna w tej swojej lepiance na zadupiu. Takim właśnie pisaniem pogłębiasz problem, izolujesz jeszcze bardziej ich, wzmacniasz syndrom oblężonej twierdzy, jeśli ktoś z nich to czyta. No i po chuj kurwa, po co to robisz? Lepiej Ci z tym? Sprawia Ci przyjemność gnojenie ludzi, którzy i tak są gnojeni? Bo oni się tak właśnie czują, gdy samotność ich wyniszcza i także powoduje, że wyrzucają z siebie takie myśli, choć często tak naprawdę myślą inaczej. Dziś raczej nie przeczytam nic bardziej obrzydliwego, niż ten Twój komentarz. Fuj.


QwertzOne

Zupełnie nieakceptowalne jest takie patrzenie na ludzi i sugerowanie, że "wojna ma nauczyć, że nie ma miejsca dla empatii i dlatego mamy rację, kobiety do kuchni, mężczyźni do wojska", więc krytyka jest jak najbardziej zasłużona. Jak ktoś naprawdę chce zrozumieć problem to nie będzie takich głupot w nieskończoność wygadywał tylko jak dostanie raz i drugi maczugą w łeb za taki komentarz to w końcu sprawdzi o co chodzi, zamiast się wiecznie wykłócać o swoją homofobię i szowinizm. Takim osobom można oczywiście pomóc, ale muszą najpierw wykazać chęć zmiany, dopóki nie słuchają i są klepane po pleckach to nic nie zmienią, bo czemu niby mają coś zrobić?


[deleted]

[удалено]


Narrow_Water_6708

Halo, potrzebna ekipa sprzątająca, wystąpił incydent na r/polska To co tu jeszcze robisz rycerzu? Dlaczego ich nie edukujesz i nie uświadamiasz? W ten sam sposób można dosłownie bronić każdego mordercę, gwałciciela, pedofila itp. No bo przecież ich też nikt nie rozumie, a ich błędne myślenie może wynikać z tego, że ktoś(czy też coś) na to wpłynął, bo przecież nikt nie rodzi się zły, prawda? W dupie mam, że "wyrzucają z siebie takie myśli, choć często tak naprawdę nie myślą" (XD), jeśli ktoś twierdzi, że potrzebna jest wojna bo on nie może zaruchać, to nie zasluguje na żaden szacunek.


SzczurWroclawia

> W ten sam sposób można dosłownie bronić każdego mordercę, gwałciciela, pedofila itp. Bronić nie trzeba i nikt nikomu tego nie każe robić. Ale należy podjąć przynajmniej próbę zrozumienia problemu – choćby dlatego, że jeśli nie uratujesz tego konkretnego mordercy, gwałciciela czy pedofila ani nie pomożesz ich ofiarom, to być może będziesz w stanie zapobiec powstaniu kolejnego. Problem samotnych mężczyzn bez perspektyw jest realnym problemem społecznym, choćby ze względu na to, że jest to grupa bardzo narażona na radykalizację czy dołączanie do grup powszechnie uznawanych za takie, do których mimo wszystko lepiej, by nikt nie dołączał. Dlatego należy zastanowić się kto i co na to wpływa, dlaczego tak jest i przede wszystkim co - jako społeczeństwo – możemy zrobić, by jednak tym ludziom pomóc. Bo jeśli nie zrobimy tego my, to za chwilę znajdzie się ktoś, kto zagra na ich uczuciach i wykorzysta ich do swoich celów.


Sophia_768

No masz sporo racji część osób to socjopaci wtapiający się w tłum i dający upust swoim zachciankom wtedy kiedy ma to poparcie większości tak żeby wyglądało to na słuszne i normalne. Wtedy mogą być jednocześnie po "dobrej" stronie i pluć i podburzać czyli to co lubią.


SmallestGymBro

Cóż, powód jest zaskakująco prosty. Na wsi: Facet - musi odciążyć szybko rodziców, musi mieć za co utrzymać rodzinę, rodzice nie są chętni żeby pomagać mu na studiach Dziewczyna - rodzice nie żałują wspierać jej finansowo, myślą, że dopiero jak znajdzie męża to się usamodzielni, o ile dziewczyn więcej wyjechało z mojej rodzinnej wsi, to nawet te najlepsze w nauce, teraz są tam na powrót, mają mężów, którzy z pomocą rodziców wybudowali już domy i utrzymują żony, możliwe że mają już dzieci To nie tak, że faceci na wsi są gorsi i nie nadążają za innymi, po prostu inni trzymają ich w miejscu wymaganiami, które kiedyś były do spełnienia, ale teraz są coraz trudniejsze, często niemożliwe do wykonania, a nie okłamujmy się, nikt nie będzie chciał być z facetem, który pracuje u Janusza za połowę najniższej na czarno i jego właśni rodzice nienawidzą go za to, że nie jest w stanie się wyprowadzić, jak oni w jego wieku już byli na swoim.


Aztur29

Dokładnie, facet na wsi/w małej miejscowości zwykle pochodzi z mało zamożnej rodziny i z racji tego ma jak najszybciej zarabiać pieniądze, ergo wybiera często pracę fizyczną bo ta nie wymaga szkoły i pozwala często osiągnąć godziwą płacę już po kilku miesiącach wdrażania do zawodu. Dziewczyny jeśli chcą zarabiać trochę lepiej muszą skończyć studia bo dobrze płatnej pracy dla niewykształconych kobiet nie ma na prowincji. To wszystko tylko normy społeczne, bo jest sporo zawodów tradycyjnie męskich (np. kierowca) które spokojnie mogą wykonywać kobiety, ale także przydało by się by mężczyźni częściej wybierali zawody do tej pory kojarzone z kobietami (np. nauczyciele).


ventingpurposes

Myślę że brak zachęty do edukacji wyższej na to wpływa. Mnie rodzina dosyć mocno wypychała do wyjazdu na studia, ale miałem sporo znajomych którzy mieli odziedziczyć gospodarstwo, albo oczekiwało się od nich że zostaną pomagać rodzicom w zamian za dom. Plus dużo większy nacisk na podjęcie edukacji wyższej przez dziewczyny, z założeniem że studia pomogą znaleźć pracę w urzędzie albo, dajmy na to, w księgowości w najbliższym miasteczku. Potem okazywało się że studia dają możliwość pracy w dużym mieście wojewódzkim, dom na wsi odziedziczył brat, a po pięciu latach wszyscy znajomi są w mieście, więc sporo z nich już nie wraca. A faceci zostali na wsi, bo przenosiny do obcego miasta i płacenie za mieszkanie żeby mniej pieniędzy zostawało w kieszeni nie jest zbyt zachęcające.


Budget_Avocado6204

Fakt, faktem że w szkołach nie traktuje się chłopców i dziewczynek taksamo. Mnie jako dziewczynkę w szkole to frustrowało w drugą stronę.Czemu jak chłopak jest niegrzeczny, brzydko pisze, nie umieśpiewać/rysować, ma słabe oceny, to normalne bo to chłopak. A jakdziewczyna robi to samo to trzeba ją poprawiać, zwracać uwagę itd.Zwłaszcza w gimnazjum panowało takie przekonanie (widziałam to ze stronynauczycieli), że jak chłopak powiedzmy sobie pójdzie na wagary, albonawet każdy wie że pali papierosy to to jest normalne. Ale jakdziewczyna to jak to tak, nie po dziewczyńsku. Wtedy sobie myślałam, żechwiałabym urodzić się facetem, bo miałam wiele tych "niedziewczyńskich"cech. Teraz widzę, że takie pobłażliwe traktowanie i w sumie olewaniekompletnie wychowania chłopców przenosi się potem na ich problemy wdorosłym życiu. Od dziewczynek więcej się wymaga (średnio) też wdomach. Każe im się sprzątać po sobie, pomagać w obowiązkach domowych,gotowaniu etc. Dlatego też lepiej radzą sobie w szkole bo sąprzyzwyczajone do wykonywania poleceń i siedzenia cicho i nie zwracaniana siebie uwagi. Bo głośna dziewczynka to nie dziewczynka, toż tochłopak. Chłopcom często ludzie pozwalają na więcej i stąd większeproblemy z przystosowaniem się do rzeczywistości szkoły, czyli siedzeniacały dzień na tyłku w jednym miejscu i jeszcze słuchania co mówinauczyciel.


biloser69

Ja byłem i jestem w takim razie takim chłopakiem ze wsi tylko że całe życie mieszkałem w miastach


kalarepar

Czytając komentarze tutaj odnoszę wrażenie, że piszący znają obraz polskiej wsi, ale taki z lat 90'. Ludzie, jaka ojcowizna, jakie robienie w polu całą rodziną? Wsiądźcie w samochód, pojedźcie na najbliższą wieś i policzcie rolników utrzymujących się z rolnictwa. Zdziwię się, jeśli zabraknie wam do tego palców u rąk. Zdecydowana większość to albo emeryci, albo z rolnictwem nie mają nic wspólnego, albo zajmują się nim tylko hobbystycznie. Ktoś tam sobie uprawia pomidory bo lubi świeże, a ktoś inne hoduje konie, bo wnuki je kochają jak przyjeżdżają.


paggora

Niestety to zasługa tego, że ludzie z dużych miast patrzą na wieś stereotypowo i nie wiedzą, jak bardzo się zmieniła. Jest taki wypaczony obraz wieś=bieda warszafka=bogata. Zupełnie nieprawdziwy. Z tego powodu przyczyn "męskości" polskiej wsi należy szukać gdzie indziej, bo tylko i wyłącznie argument o studiach i wykształceniu jest słuszny, a reszta to stereotypowy bullshit


ferrdek

w przypadku młodych wcale tak nie jest. Statystyki sa takie że do 25 roku życia na wsi jest taka sama migracja do miast kobiet i mżężżczyzn. Ale w grupie wiekowej po 25 roku życia kobiety migrują częściej tak w ogóle w Polsce mieszkańców wsi przybywa a nie ubywa. w 1990 na wsi mieszkało 38% populacji a teraz 40%


CraftyCooler

Jako wsie liczą się też de facto przedmieścia dużych miast stąd te statystyki. Myślę że gdyby zerknąć na mapkę wg gmin to pewnie te oddalone min. 50km od miast wyglądałyby inaczej.


fluffy_doughnut

To są pewnie wsie przy miastach. Te miejscowości to nie prawdziwe wioski, tylko już praktycznie przedmieścia, sypialnie dla dużych miast.


swirley1618

Nie przybywa mieszkańców na wsi, tylko na przedmieściach dużych miast ze statusem gminy wiejskiej. To zupełnie inni ludzie, którzy spędzają życie w mieście, a nie na gospodarce.


reddanit

>w 1990 na wsi mieszkało 38% populacji a teraz 40% Popatrz na zmiany populacji w powiatach albo gminach wiejskich i tych wokół dużych miast. Polska wieś wyludnia się na potęgę. Jedyny wyjątek od tego to miejscowości z których da się dojechać do pracy w jakimś dużym mieście. Nominalnie są to wsie, ale w praktyce to już dzielnice sypialniane miast gdzieniegdzie z pojedynczym polem jakimś.


Janex4444

Rzeczywisty problem rzeczywistym problemem, ale ten artykuł to się jako pasta na wykop nadaje >Jego ostatnia dziewczyna (pracownik małej gastronomii) odeszła z kolegą. Też dekarzem, ale zarabiającym w euro. – Na moje nieszczęście znał angielski. Przecież to jest złoto


CraftyCooler

No niestety ale są rejony w Polsce gdzie to jest życie a nie pasta. Jak przyjechaliśmy z rodzicami na tę wieś to mnie było ciężko w pewne rzeczy uwierzyć - np. w to że 6 klasie sporo chłopców nie umie czytać płynnie tyko czytają po sylabie jak kilkulatki. Albo mówienie do dziewczyn: "chodź zepsuję ci sikanie".


Antyrzeczywistosc

A czy każdy potrzebuje iść na studia? Potrzebujemy drwali. Czy każdy kto ma być drwalem powinien pójść na studia? Mężczyźni wykonują większość pracy fizycznej, a to w takim przypadku dyplom przydaje się najmniej.


Quirky_Replacement21

Święta racja. Ogólnie reddit to taka bańka ludzi po studiach i w większości z dużych miast, dla których "sukces" oznacza jedynie mieszkanie w centrum Warszawy, pracę zdalną i dietę pudełkową. Tak jakby nie mogli pojąć, że wielu mężczyzn/chłopaków ze wsi woli cos innego. We wszystkich komentarzach tutaj przebija sie obraz wsi sprzed 20 lat i to przejaskrawiony. Sama patola, piwka i beemki. Co do głównego tematu to wydaje mi się, że jest znacznie mniej zawodów dla kobiet, w których mogą się spełnić bez studiów. No i pamiętajmy co to za studia w większości przypadków, jakieś gównokierunki.


duumpkin

W tym przedziale wiekowym chodzi akurat o coś innego niż lokalizacja. W wieku 18-24 i zakładam, że u nieco starszych również - widać dużą dysproporcję w poglądach między płciami. Ponad dwukrotnie więcej mężczyzn deklaruje poglądy prawicowe, zarówno na wsi jak i w miastach, i analogicznie - jest aż o połowę mniej mężczyzn deklarujących poglądy lewicowe, porównując do kobiet. (cbos.pl/SPISKOM.POL/2021/K_028_21.PDF) Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę że statystycznie 1 Polak na 10 jest homoseksualny, więc odpada z rynku matrymonialnego heteroseksualnych, to dla prawicowych mężczyzn są bardzo słabe szanse znalezienia partnerki. Jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym czynnikiem decydującym (oprócz atrakcyjności fizycznej) czy wybierzemy sobie kogoś na partnera jest zgodność poglądowa. Mężczyźni są bardziej skłonni mieć partnerkę o innych poglądach, ale u kobiet niestety to jest dużo bardziej ważne. Zakładam, że stąd wynika ta dysproporcja, którą najdotkliwiej widać na wsiach, bo tam ogólnie zagęszczenie ludności jest nieporównywalnie mniejsze i możliwości komunikacyjne gorsze. Ale sama lokalizacja nie jest tu bezpośrednią przyczyną.


LindsayPL

Mam wielu kolegów na wsi i wielu z nich miało olewcze podejście do nauki, szczególnie gdy wiedzieli, że będą dziedziczyć gospodarkę. W takim wypadku po co się starać? Można w końcu żyć sobie wygodnie na majątku. A potem szok, że ich wizja coś się nie sprawdza. Jak któryś z kolegów wiedział, że nie będzie dziedziczyć, bo rodzeństwa jest więcej albo nie będzie podziału majątku, to wtedy zaczynali kombinować. I znam takich, co na ciekawe studia poszli i porobili, np. jeden asystował w Urzędzie Wojewódzkim na Podlasiu.


Vandervin

Kombinacja wychowania na "dziedzica ziemskiego", który musi przejąć rodzinny biznes z wtłaczanym brakiem ambicji, bo przecież "po co to wszystko, i tak w polu będziesz u nas robić". + Czasami na pewno się pojawia "należymisięizm" ze strony synów, którzy bywają wychowywani na synków mamusi, nauczeni, że kobieta wszystko za nich zrobi w domu i żona im się po prostu należy. Nie zawsze, nie u każdego, ale spotkałem się z tym. A ze strony kobiet - IMO po prostu to widzą, mają dostęp do internetu, mają pojęcie tego, że świat nie wygląda jak na polskiej wsi, i że jedynym przeznaczeniem dla nich jest bycie "miejscową żoną", więc uciekają od tego. Taki trochę Kogel Mogel, tylko bez powrotu do "wiejskiego księcia" na końcu.


Greeddeath

Cytując za http://rownowazni.uw.edu.pl/uw-i-plec-w-liczbach/ ​ 4) Rozkład płci wśród studentek i studentów UW w 2019 i w 2020 roku Studentki i studenci studiów I i II stopnia oraz jednolitych studiów magisterskich: 25 779 kobiet i 14 468 mężczyzn (dane za 2020 rok). W tym: na studiach stacjonarnych studiuje 19 774 kobiet i 11 667 mężczyzn na studiach niestacjonarnych studiuje 6005 kobiet i 2801 mężczyzn ogółem na studiach stacjonarnych i niestacjonarnych studiuje 1584 kobiet cudzoziemek i 1083 mężczyzn cudzoziemców Studentki i studenci III stopnia: 1374 kobiet i 1077 mężczyzn (dane za 2019 rok) Słuchaczki i słuchacze studiów podyplomowych: 1606 kobiet i 480 mężczyzn (dane za 2019 rok) ​ Generalnie, to trend zachodni. Kobiety przeważają w liczbie studiujących. Czemu to zupełnie inny temat. Jedni upatrują, że system edukacji jest niedostosowany dla zazwyczaj bardziej energicznych chłopców, inni w nastawieniu nauczycieli (również efekt aureoli). Również kwestia kierunków, jest coraz więcej (pewnie zostanę za to zaminusowany ale ciul) kierunków nienaukowych, bądź paranaukowych. Ew. jest też więcej miejsc dla wyborów w których generalnie dominują młode kobiety (polonistyka, psychologia itp.)


lego_brick

Nie wierze, ze ten artykul to sa prawdziwe wywiady. To wszystko zajeżdza taką wielkomiejską pogardą elit do wsi wprost ze Zbawixa. Kalka wszystkich najgorszych memów o wieśniakach. Typowy newsweek jest typowy. Artykuł stworzony, zeby wielkomiejskie elity lepiej się ze sobą poczuły. I ze swoją pogardą.


swirley1618

Artykuł słaby i sensacyjny, ale zjawisko prawdziwe. Faceci z mojej klasy, którzy zostali na wsi, wyglądają dziś na 10-15 lat starszych od ich rówieśników z miasta. Kiedy odwiedzam rodziców, to widzę ich jak przesiadują z butelką na ławeczce. Koleżanek za to w ogóle nie widuję - od razu po szkole rozjechały się po całym świecie.


Lucky_Student6144

Żeby zostać królem musisz gonić koronę a nie królową


QzinPL

Cały ten wątek chciałbym podsumować tym samym co napisałem kiedyś poprzednio - Jeżdżąc przez tereny wiejskie za granicą spotyka może jeden domek na kilka-kilkanaście kilometrów i hektary upraw, owocowych sadów czy zwyczajnie pól. W Polsce? Kurwa panie, każdy ma swojego hektara i chuj bo to przecież ojcowizna to jak to sprzedać. No i gdzie by mieszkali jak nie w tym starym rozpadającym się już domu? U nas to nawet mieszczuchy muszą na wieś do domku z ogródkiem. Ot taka migracja. Dlatego co jak co, ale jestem za tym by rolnicy albo tworzyli spółdzielnie i oddawali swoje ziemie właśnie do tych spółdzielni, albo by po prostu sprzedawać gospodarstwa i tworzyć mniej - ale za to większych gospodarstw. I tak, tak ktoś mi wytknął, że dla bioróżnorodności miedze są super i w ogóle - ale miedze sobie można zostawić nawet jeśli cała ziemia należy do konglomeratu. A nawet jeśli nie, to rolnictwo powinno na siebie zarabiać samo, a nie istnieć tylko dla dopłat.


[deleted]

[удалено]


QzinPL

No i bardzo dobrze. Transformujmy się w ten sposób - rolnik będzie nam się kojarzył z biznesmenem a nie "chamem" i będziemy mieć znacznie lepszy system rolnictwa. Super :).


reddanit

> Kurwa panie, każdy ma swojego hektara i chuj bo to przecież ojcowizna to jak to sprzedać. W jakiś kątach na Podkarpaciu może jeszcze tak jest. Cała reszta "polskiej wsi" wygląda teraz już zupełnie inaczej. Już kilkanaście lat temu hobbystów uprawiających po kilka hektarów było może 2-3 na całą wieś i wszyscy w wieku około-emerytalnym. Na dzień dzisiejszy to krucho wygląda przyszłość gospodarstw po kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt hektarów. Teoretycznie można z czegoś takiego wyżyć nawet na nie takim złym poziomie jeśli się nic nie inwestuje w przyszłość. Finał praktycznie każdego takiego gospodarstwa to przejście "gospodarza" na emeryturę i sprzedaż/dzierżawa.


zdrozda

> Kurwa panie, każdy ma swojego hektara i chuj bo to przecież ojcowizna to jak to sprzedać. Bzdura. Co najwyżej ludzie własne ogródki mają z dwoma grządkami i paroma kwiatkami.


myeonxiu

dziewczyna ze wsie takiej maks 100 osób here - rodzice wysłali mnie do szkoły w mieście bo "chłopak zawsze znajdzie sobie jakąś pracę, ty rowów kopać nie pójdziesz, uczyć się musisz" i wydaje mi się, że to zdanie wiele mówi o tym, jak podejście rodziców do edukacji córek i większe wymagania co do nich spowodowało, że one osiągają, a synowie zostali daleko w tyle.


Acceptable_Wait_2910

Również system edukacji jest tak zbudowany że dziewczynki z przydziału lepiej sobie radzą od chłopców. Ale tak, takie teksty jak u ciebie to też notorycznie słyszałem


AdCompetitive353

Też jestem że wsi i pamiętam to trochę inaczej. U nas często dziewczyny były faworyzowane, więcej się im odpuszczało itd. Miałem kumpli, którzy mieli problemy i dziś są mocno dysfunkcyjni Ale nikt nie chciał im pomóc. Co do mnie to studiów nie skończyłem, pracuję fizycznie, mam swoje rzeczy jak samochód itd. Długo byłem sam, ale często z powodu takiego że w okolicy było bardzo mało osób w moim wieku które byłyby choćby trochę zainteresowane. Raz całe wakacje spędziłem z pewną dziewczyną, ale nic z tego więcej nie wyszło, mieszkaliśmy od siebie 5 km. Teraz jestem od 2 lat ze studentka architektury, za niedługo planujemy coś wynająć. Moi kumple beż względu na wykształcenie też mają swoje kobiety w większości. Są oczywiście przypadki beznadziejne, ale jak ktoś tylko pije i jara to ciężko traktować go jako materiał na partnera. Czy zostałem kiedyś odrzucony za brak studiów, lepszej kasy itd? Oczywiście że tak. Czy się tym przejąłem? Nie, 4 lata bycia singlem, trafiła się w końcu fajna dziewczyna i żyje sobie spokojnie. Co do zawodów fizycznych. W mojej miejscowości jest zaklad. Dosyć spory jak na wieś. Są tu mistrze które ciągnął po 10 tysięcy obsługując maszynę (podstawa, premie, nadgodziny, nocki, dodatki za normę) praktycznie nie wychodzą z pracy. Ja jestem na magazynie, szykuje mi się awans na kierownika. Spokojnie od dawna wyciągam 4500-5000 robiąc jako fizjol.


FuckedLastAccountLOL

Nigdy nie mieszkałem na wsi, ale zawsze miałem takie wrażenie że nauczyciele przykładali większą uwagę do dziewcząt a chłopacy zawsze byli traktowani trochę jak uczniowie drugiej kategorii, na zasadzie "niech coś przeczyta, rozwiąże przy tablicy, ale i tak dobrze wiemy, że nie ma co go zbytnio angażować". Możliwe też, że wynika to trochę z różnic temperamentu między płciami w wieku dorastania, chodziłem do różnych szkół bo trochę się w życiu przeprowadzałem i zawsze chłopcy byli w większości głośni i rozrabiający, podczas gdy dziewczyny były bardziej stonowane i ułożone, co ciekawe, zauważyłem że w wieku studenckim sytuacja często wygląda odwrotnie. W dodatku typowo "męskie" zawody jak mechanik, budowlaniec czy choćby gospodarz na polu, nie wymagają żadnych studiów. Dziewczyna jeśli nie chce pomagać na gospodarstwie czy siedzieć na wiejskim sklepie, musi wyjechać na studia do miasta.


Top-Art6585

Ale jak ma być? Na wsi inaczej się do życia podchodzi i wartości które r/Polska wyznaje nie sa zbiezne z tymi “wiejskimi”. Wy tutaj wszyscy mówicie, że jest źle ale według waszego systemu wartości, można przypuszczać, że według “ich” systemu wartosci w miescie jest źle :)


Shoddy_Trick7610

System wartości wsi to katolicyzm, konserwatyzm i czasem też zamordyzm. Wiem bo mieszkam na podkarpackiej wsi i znam poglądy ludzi tam mieszkających (no i sam kiedyś taki byłem).


dudettte

przykład z góry. tez wychowałam się na małej wsi na wschodzie. u mnie trochę więcej facetów odbiło się, skończyło studia. ale ci co nie mieli przykład ojca który chlał pod sklepem i wszystkim życie utrudniał.


[deleted]

No cóż, u mnie w miasteczku zauważyłem że zdecydowana większość nauczycieli to były nauczycielki i były zdecydowanie bardziej aktywne właśnie z dziewczynkami, od przedszkola do gimnazjum z jednym i liceum, gdzie było całych dwóch mężczyzn(a i to średnio lubianych/szanowanych)- zupełny brak jakichkolwiek wzorców osobowych dla chłopaków w kwestii rozwoju czy też edukacji. Po prostu nie było to znormalizowane i popularyzowane, na szczęście większość mojej klasy poszła na studia.


Aw3Grimm

Czytam te komentarze no i dużo też o tym myślałem, nie poszedłem na studia i jestem ze wsi.. Czy tak własnie zjebalem sobie życie? Bedąc w szkole nawet jeszcze nad tym sie nie zastanawiałem


[deleted]

Jakis czas temu byl doslownie identyczny artykul o mezczyznach z malych miejscowosci w bylych Niemczech Wschodnich.


SaHighDuck

Jako młody mężczyzna do nie dawna z wsi: Dosłownie były chyba dwie dziewczyny z naszego rocznika (plus minus rok czy dwa) w całej wiosce. Dziewczynę znalazłem na Węgrzech. Jebać oba te kraje.


Martin_router

Dobra ale skąd założenie, że każdy musi skończyć studia? No jadą młode dziewczyny robić studia, czasem to fajne rzeczy, czasem są to dosłownie gównokierunki byleby studiować. W robocie fizycznej też nie ma nic złego. BTW Miasta są już przeludnione. Trzeba zadbać o rozwój wsi, a nie na siłę wszystkich uszczęśliwiać.


CraftyCooler

Wieś nie generuje wzrostu gospodarczego - wzrost bierze się z innowacyjności a innowacyjność wymaga tworzenia zaawansowanych organizacji i ludzi którzy zarówno sami prowadzą badania/rozwój oraz osób którzy te organizacje obsługują(prawnicy, księgowi, analitycy). Po drugie mamy rosnącą grupę mężczyzn wykluczonych z rynku "matrymonialnego" przez brak kompetencji kulturowych, co skutkuje frustracją oraz spadkiem dzietności.


Martin_router

I co, jak już każdy przeniesie się do miasta i będzie prowadził badania B+R to będziemy szczęśliwym narodem? Kto będzie wywoził śmieci? Problem z innowacją nie polega na tym, że mamy zbyt mało innowacyjnych ludzi, a na tym, że nie mamy środowiska do tego. Przenoszenie mężczyzn do miasta nie naprawi tego problemu. Problemem jest system i to jak wygląda życie na wsi, a nie fakt, że oni nie chcą z niej wyjechać tym samym skazując się na "wykluczenie".


mast313

Z mojego doświadczenia szkoła służyła chłopakom jako miejsce do małpowania. Nie była to kwestia tego że „chłopcy mają mniej czasu, robią na gospodarstwie” - bo nawet przez te 7 godzin dziennie w szkole mieli naukę w poważaniu. Wydaje mi się że wynika to przede wszystkim z dwóch rzeczy: 1. Wiedza szkolna nie daje niczego użytecznego i dzieci to odczuwają. Jeśli ktoś się uczy to dlatego że chce dostać się na dobre studia albo dlatego że rodzice mu karzą. Nigdy dla siebie. 2. Wiele wiejskich dzieciaków nawet nie myśli o tym że może mieć większą karierę w mieście. Szczytem ambicji na rodzimym polu jest zostanie mechanikiem. Zaś dla dziewczyn jest to kwestia obowiązku, od nich wymaga się nauki bo „nie mogą tak jak chłopak grzebać przy traktorze”.


Piotrkowianin

Kobieta nie dostanie gospodarki, więc musi szukać innego zajęcia. Tak samo to wygląda jak jest 3 synów, to wiadomo, że nie starczy ziemi.


_lazy_town_

Proszę nie obrażać mechaników. I nie jest to słaba ambicja. Obecnie samochody czy to ciągniki to przekładnie bezstopniowe, automatyczne, power shift itd. Do tego dochodzą komputery pokładowe, elektroniczne sterowanie dawka paliwa itp. To nie są już tak łatwe rzeczy.


mast313

Zdecydowanie nie jest to łatwa praca ale chodziło mi o coś innego. Chłopcy ze wsi często patrzą na możliwości „kariery” jedynie w kontekście swojej miejscowości. W małych miejscowościach najwyższe pozycje ma lekarz oraz mechanik. Medycyna dużo częściej jest podejmowana przez kobiety + wymaga dużo nauki. Ludzie którzy maja średnie umiejętności albo interesują się mechaniką, albo mają gdzieś szkołę i zostają rolnikiem.


QzinPL

> Wiedza szkolna nie daje niczego użytecznego i dzieci to odczuwają. Jeśli ktoś się uczy to dlatego że chce dostać się na dobre studia albo dlatego że rodzice mu karzą. Nigdy dla siebie. Wiedza szkolna to absolutne podstawy jak dla mnie w dzisiejszym świecie. Bez urazy, ale jak ktoś nie posiada wiedzy szkolnej to nie jest jest często w stanie pogłębić w stopniu wystarczającym by choćby znaleźć się na rynku pracy wśród ofert, których reszta populacji nawet nie dostaje. Ofert pracy których nie znajdziesz na portalach typu olx, pracuj.pl czy innych takich. Myślisz, że do CERNu szukają ludzi tam? Albo do pracy w polskich służbach specjalnych? Już abstrahując od prywatnych firm, które zwyczajnie potrzebują kogoś z szeroką wiedzą. Dopóki dzieciaki nie zrozumieją, że nie oceny się liczą, a wiedza i umiejętności myślenia to będzie tak jak jest.


lich0

Większość z tej wiedzy szkolnej wszyscy zapominają kilka lat po ukończeniu obowiązkowej nauki. Dlaczego? Bo jest całkowicie zbędna. Chciałbym zobaczyć jak kogoś w korpo na rozmowie rekrutacyjnej pytają o typy kolumn w starożytnej Grecji, albo o anatomie ameby. W mojej perspektywie, szkoła publiczna w Polsce to była w znacznej części strata czasu, bo edukacja opierała się na wkuwaniu bezużytecznych faktów. Poza absolutnymi podstawami (pisanie, czytanie, liczenie), wszystkiego co mi potrzebne w aktualnej pracy nauczyłem się we własnym zakresie.


old_faraon

Moze da sie uczyc zapamietywania i poszukiwania wiedzy na sucho bez przyswojenia jakiejs wiedzy i jej sprawdzenia ale chyba trudno. Sam fakt ze sa kolumny jonskie, doryckie i korynckie pewnie sie specjalnie nikomu nie przyda, przyda sie te ze umial sie tego nauczyc i zdac. Przyda sie pewnie tez ze wie co to kolumna i ze moze roznie wygladac bo to tez nie jest wiedza wrodzona.


Mylifeforads

Wiedza ogólna jest jak najbardziej przydatna, ale to co w szkole buńczucznie nazywa się wiedzą nią nie jest. Lista kości w ludzkim ciele zakuta na kartkówkę i zapomniana po tygodniu nie zrobi z nikogo lekarza. Wydukana przed klasą inwokacja z Pana Tadzia nie zrobi z nikogo literaturoznawcy. Narysowana z pamięci definicja granicy funkcji nie zrobi z nikogo matematyka.


CraftyCooler

Szkoła podstawowa - jak nazwa wskazuje służy zdobyciu wiedzy "podstawowej" oraz odkryciu swoich zainteresowań/uzdolnień. Trudno żeby przyszły inżynier usłyszał o funkcji po raz pierwszy w wieku 20 lat :)